Kilka
sekund później Olga stała już na posadzce z betonu i trzymając broń w
pogotowiu, błyskawicznie przeszła pod ścianę. Kryjąc się w cieniu i
wykorzystując pozostawione gdzieniegdzie regały oraz szafy, ruszyła na
poszukiwania mężczyzn. Usłyszała ich już po kilkunastu krokach, głośno o czymś
dyskutowali, jednak z tej odległości nie mogła rozróżnić słów. Agentka
zatrzymała się za jedną z większych szaf i uważnie rozejrzała. Jej cele stały w
pewnym oddaleniu, wokół niewielkiego stołu, na którym leżały jakieś papiery.
Pokazywali sobie coś na nich i zawzięcie dyskutowali. Ochroniarze, z którymi
przyjechali, otoczyli tą przestrzeń, ustawiając się w okrąg w prawie równych
odstępach. Żadnej szansy prześlizgnięcia się, zbliżenia na tyle, żeby zobaczyć,
co tam jest. Kobiecie pozostało tylko spróbować zbliżyć się jeszcze kawałek i
spróbować zrozumieć, o czym mówią. Olga omiotła spojrzeniem najbliższą okolicę
i powoli przesunęła się do przodu, w stronę zastawionego czymś regału. Dopiero
z tej odległości była w stanie zrozumieć wyrzucany przez nich potok słów.
Mężczyźni rozmawiali po niemiecku, więc zrozumienie nie sprawiło Oldze żadnych
trudności. Ale ponieważ zaczęła słuchać niejako od środka, nie do końca była w
stanie ogarnąć jej sens. Mówili coś o dużym transporcie, zabezpieczeniu go oraz
kilku poważnych klientach, którzy są skłonni zapłacić naprawdę duże pieniądze
za dostarczoną broń. Padło zdanie o specjalnej ochronie i praktycznie braku
ryzyka, co Olga zrozumiała jako doskonale opłacanego kreta w kręgach służb. To
spodobało jej się już zdecydowanie mniej. Niestety, nie padła żadna data ani
miejsce. Wielka szkoda, bo na pewno ułatwiłoby to agentce pracę. Niestety,
żaden z handlarzy nie był ani na tyle uprzejmy, ani na tyle głupi, żeby głośno
zdradzić detale przekazania transportu. Trochę dziwiła się, że się spotykają
osobiście, w końcu zawsze wtedy istniało największe prawdopodobieństwo wpadki.
Łatwiej byłoby skorzystać z zaszyfrowanych wiadomości, ale najwyraźniej akurat
ta grupa nie należała do zwolenników nowoczesnej technologii. Dla Olgi to
lepiej, z szyfrowanymi wiadomościami miałaby większy kłopot, bo do odczytania
ich potrzebowałaby pomocy kogoś z Firmy. Ewentualnie jakiegoś „przyjaciela”,
ale nie chciała mieć długów, ani powodów do wdzięczności. Taka była i już.
Spotkanie dobiegało końca, mężczyźni zaczynali
właśnie zbierać dokumenty i zwijać mapy, więc agentka też zaczęła się
wycofywać. Nie zamierzała dać się przyłapać, a na pewno ochroniarze sprawdzą
teren przed wyjazdem. Cicho ruszyła w stronę włazu, dokładnie tą samą trasą,
którą przyszła. Bez przeszkód dotarła do drabinki prowadzącej na dach, wetknęła
pistolet za pasek i szybko wspięła się na górę. Ostrożnie wyjrzała, ale dach
był pusty. Przynajmniej w tej części, w której się znajdowała. Zgrabnie
podciągnęła się na rękach i już po chwili klęczała na gorącej papie, nagrzanej
promieniami popołudniowego słońca. Zima odpuściła już całkiem, słoneczko
przygrzewało całkiem mocno. Trochę dziwiło ją, że te wszystkie spotkania
odbywały się tak w biały dzień, a nie wieczorami, a nawet nocą. Najwyraźniej
bandyci czuli się bardzo bezpiecznie. Co też nie było dobrą wiadomością. Olga
podniosła się z klęczek i szybkim krokiem poszła w stronę zejścia z dachu.
Zatrzymała się przy krawędzi i uważnie rozejrzała dookoła. Z tego miejsca
dokładnie widziała wejście do magazynu, samochody przestępców oraz dwie czujki.
Ruszyła wzdłuż niskiego murku, który stanowił ograniczenie dachu i po chwili
była już przy drabince, która wcześniej weszła na górę. Spojrzała w dół i
zaklęła cicho. Jedna z czujek zmieniła miejsce i teraz facet stał dokładnie
przy zejściu. Olga zaczęła się zastanawiać, co teraz zrobić. Kusiło ją, żeby
skoczyć mu na plecy, powalić i nieco się wyżyć, ale z żalem odrzuciła tą opcję.
Nie mogła się ujawnić. Innego zejścia z dachu nie było, musiałaby skakać, z
tym, że na gołą ziemię odpadało, bo mogłaby się przy lądowaniu uszkodzić. A
przecież jej praca wymagała od niej pełnej sprawności, zwłaszcza w trakcie
zadania. I zwłaszcza przed jego zakończeniem. Mogłaby skoczyć na dach auta, ale
hałas mógłby zwabić kolejne straże, a tego nie chciała. Westchnęła więc tylko z
irytacją i ułożyła się na dachu, korzystając z cienia rzucanego przez pobliski
komin. Miała nadzieję, że nie będą sprawdzać dachu, bo wtedy naprawdę musiałaby
skoczyć. I że zaraz odjadą, bo nie miała ochoty spędzać tutaj więcej czasu niż
to konieczne. Zepsuli jej plany, bo chciała pojechać za którymś z wozów i
zobaczyć, dokąd się uda. A tak, niestety, nic z tego.
Na
szczęście dla Olgi, żadnemu z bandytów nie przyszło do głowy sprawdzać dachu. Ani przeciągać spotkania w nieskończoność.
Jak tylko mężczyźni spakowali dokumenty i ustalili ostatnie szczegóły
transakcji, od razu udali się do wyjścia. Nie zwracając uwagi na otoczenie,
szybko wsiedli do swoich samochodów i po chwili odjechali. Straże zapakowały
się do kolejnego jeep’a i też zniknęli u wylotu ulicy. Olga odetchnęła głośno i
podniosła się, żeby zejść. Szybko i sprawnie pokonała szczeble, by po chwili
pobiec już w stronę własnego auta. Odpaliła wóz i ruszyła dokładnie w tą samą
stronę. Miała nadzieję, że jeszcze uda jej się ich dogonić i chociaż zobaczyć
kierunek, gdzie się udali. Miała szczęście. Ułamek sekundy przez zniknięciem za
zakrętem dostrzegła ostatni wóz z ochrony. Dodała gazu i jej wóz wyrwał do
przodu. Wbrew kiepskiemu wyglądowi, miał trochę koni pod maską i całkiem niezłe
przyspieszenie. Dlatego udało jej się dogonić cele zanim się rozdzielili. A
zrobili to już ulicę dalej. Olga w pierwszej chwili nie wiedziała za którym
jechać, ale obserwując skręcające samochody dostrzegła Nikolic’a i to za nim
pojechała.
Olga
jechała za limuzyną, bo inaczej tej luksusowej wersji BMW nie można było
nazwać, prawej ręki Latal’a i zastanawiała się dokąd ja to zaprowadzi. W drodze
wysłała tylko krótką wiadomość Max’owi, że śledzi podejrzanych i nie wie, kiedy
wróci. W odpowiedzi przyszedł SMS o treści: nie wydurniaj się! Ale go
zlekceważyła. Nie miała zamiaru teraz odpuszczać. Nie w chwili, kiedy mogła się
dowiedzieć, o co tutaj chodzi. Auta gnały autostradą, a Olga skupiła się tylko
na tym, żeby nie stracić ich z oczu i nie dać się zauważyć. Wkrótce
przekroczyli granicę z Niemcami i skierowali się w stronę Fryburga. Agentka nie
znała tych okolic, ale nie była to dla niej żadna przeszkoda. Nawigacja w jej
aucie działała doskonale, na zaniki pamięci również nie cierpiała i nie
sądziła, że będzie miała jakiekolwiek kłopoty z powrotem do Zurychu. Niecałe
dwie godziny później pojawiły się pierwsze tablice informujące o wjeździe do
Fryburga. Jednak Nikolic nie wjechał do Centrum miasta, ominął je obwodnicą i
po chwili znaleźli się na peryferiach. Olga nieco się już niecierpliwiła, bo
ile można jeździć. Najwyraźniej Nikolic usłyszał jej narzekania, bo w końcu
jego auto zaparkowało. Pod dość niepozornym hotelem. Jej cel wysiadł i wszedł
do środka, a agentka już miała iść w jego ślady. Jednak coś ją zatrzymało.
Chyba odezwał się jej instynkt. A może to sygnał otrzymanej wiadomości sprawił,
że cofnęła nogę, która już miała na zewnątrz. Chwyciła komórkę i dokładnie w
tym momencie powietrzem targnął huk eksplozji. W powietrze wzbiły się odłamki
cegieł, szkło i metalowe pręty zbrojenia, a z pięknej restauracji hotelowej
została wielka wyrwa w ścianie. Oszołomiona Olga patrzyła na tą demolkę szeroko
otwartymi oczyma, nie mogąc się ruszyć. Dopiero krzyki i wybiegający ze środka
ludzie wytrącili ją z tego osłupienia. Dostrzegła biegnącego Nikolic’a, który
po sekundzie zniknął w swojej limuzynie, a potem odjechał z piskiem opon. Olga,
zupełnie odruchowo i bezmyślnie strzeliła kilka serii zdjęć, z potem bez wahania
zrobiła to samo.
Agentka
gnała szeroką ulicą, mijając po drodze wozy strażackie i karetki pogotowia,
wyjące niemiłosiernie. Nie miała zamiaru zostawać na miejscu wybuchu, tym
bardziej, że jej cel zmył się jeszcze szybciej niż ona. Co nie znaczyło, że nie
była ciekawa, kto usiłował wysadzić Nikolic'a. Obstawiała konkurencję, bo z
tego co wiedziała, to amatorów handlu z islamistami było więcej. Zwyciężał ten,
kto oferował lepsze warunki. Bo broń w zasadzie była wciąż ta sama. Jadąc,
wykonała kilka telefonów i miała nadzieję, że rozesłane wici pozwolą dowiedzieć
się jej, kto maczał w tym wszystkim palce. Ale póki co, skupiła się na
prowadzeniu auta. Musiała przecież wrócić do domu w całości i bez przeszkód.
Poza tym, Nikolic odjechał tak szybko, że nie dała rady go wyśledzić, a nie
chciała ryzykować i krążyć wokół hotelu. Odpowiednie służby zapewne już były na
miejscu, nie miała ochoty rzucać im się w oczy. Dlatego po prostu dodała nieco
gazu i zostawiła za sobą nierozwiązaną, póki co, zagadkę.
Mieszkanie
było puste. Zdziwiona Olga weszła do ciemnego przedpokoju i pstryknęła włącznik
przy drzwiach. Max'a nie było, co było dla niej zaskoczeniem. Nie mówił, że
gdziekolwiek się wybiera podczas jej nieobecności. Nie zostawił też żadnej
wiadomości, co też ją zaniepokoiło. I wkurzyło. Od niej wymagał niemalże
podawania współrzędnych gdzie będzie, a sam nie stosował się do tej zasady.
Agentka zrzuciła przybrudzone ciuchy, założyła czyste spodnie i świeżą
koszulkę, po czym zrobiła sobie kawy i rozsiadła się na kanapie w salonie z
laptopem na kolanach. Wsunęła kartę pamięci z aparatu w odpowiednią szczelinę
komputera i zaczęła przerzucać zdjęcia, które zrobiła w ciągu dnia. Bardzo
często dopiero oglądanie całej dokumentacji fotograficznej pozwalało jej
uporządkować informacje i wyciągnąć wnioski. Czasami mały szczegół, który
dostrzegała dopiero na zdjęciach, a który wcześniej jej umknął, przewracał cała
teorię do góry nogami. Albo kierował śledztwo na inne tory. Czekając aż
transfer danych się zakończy, odznaczyła na mapie kolejną lokalizację, opisała
zdarzenie i nakreśliła pierwsze wnioski. Terroryzm stawał się faktem. Obecność
Tamul'a właśnie to potwierdziła. Stavros miał coś dużego na sprzedaż i chciał
to sprzedać terrorystom. A ci terroryści zapewne mieli zamiar nieźle namieszać
w całej Europie. No i ten wybuch. W ogóle nie pasował do niczego. Wyskoczył
niczym pajac z pudełka i nieźle namieszał, nie tylko w głowie Olgi i jej
wnioskach, ale też zapewne w szeregach Stavros'a. Bardzo możliwe, że właśnie o
to chodziło. Odwrócenie uwagi. Olga nie miała jeszcze żadnych konkretów na ten
temat, żaden z jej informatorów jeszcze się nie zgłosił. Ale wnioski, które
wysnuła, były nawet logiczne. Zapisała wszystko i poszła zrobić sobie kanapkę,
czekając aż zakończy się transfer danych z aparatu.