Kilka dni później
Kolejne spotkanie u Martom’a. Jak
zwykle pilne i jak zwykle tajemnicze. Ostatnie dni spędziłam poznając mojego
nowego partnera i oswajając się z nim. On chyba zresztą ze mną też, bo do tej
pory nie miał stałego wsparcia. Max, nauczony pracować sam i mogący tak
naprawdę liczyć tylko na siebie, musiał się przyzwyczaić, że od teraz ma kogoś,
kto mu pomoże. Szło mu z niejakim trudem, ale miałam nadzieję, że rezerwa w
jego zachowaniu minie i uda nam się stworzyć zgrany tandem. Po telefonie z
agencji wychodziło mi, że chyba nie mamy wyjścia.
Usiedliśmy
na krzesłach naprzeciwko dużego biurka naszego szefa i popatrzeliśmy na niego
wyczekująco. Wpatrywał się przez chwilę w nasz twarze, a potem westchnął lekko.
- Chcę wam zaproponować coś, o czym wiedzą tylko nieliczni –
zaczął po chwili. – Istnieje pewna grupa agentów do bardzo specjalnych zadań…
Trafiają tam tylko najlepsi, więc czujcie się wyróżnieni – jego mina wcale nie
świadczyła o wyróżnieniu. Raczej o desperacji.
- Co to za grupa? – zapytałam, jeszcze spokojnie.
- Sektor 8 – padła szybka odpowiedź. – Tworzymy nowy
oddział, który będzie zajmował się naprawdę trudnymi i niebezpiecznymi
rzeczami…
- To znaczy? – tym razem odezwał się Max.
- Ochrona – padła odpowiedź. – Przewóz osób i rzeczy.
Przekonywanie do współpracy… - Martom na chwilę umilkł, a potem szybko
dokończył. – Kradzież, likwidacja, szantaż.
- Czyli szukacie zabójców i złodziei – wytknęłam mu.
- Dlaczego zaraz tak… dosadnie? – skrzywił się.
- Nazywajmy rzeczy po imieniu – sarknęłam. – Coś
konkretniejszego pan powie, czy mamy się sami domyślać?
- Sektor 8 to tajna jednostka, podzielona na zespoły
maksymalnie czteroosobowe – westchnął nasz szef. – W tej chwili mamy trzy
działające: Alfa, Charlie i Delta.
- A Bravo? – Max natychmiast wyłapał lukę.
- Zespół Bravo tworzymy od podstaw…
- Znaczy wszyscy nie żyją? – domyśliłam się.
- Czy to ważne? – znów skrzywienie. – Każdy zespół otrzymuje
swoje indywidualne zadanie, które musi wykonać. Za wszelką cenę. To są
strategiczne rzeczy dla USA, ale w takich miejscach lub w takiej sytuacji, w
której oficjalnie nie możemy zadziałać. Robicie swoje i znikacie. Żadnych
śladów, żadnych dowodów. Jeśli wpadniecie, nikt wam nie pomoże.
- Wesoła perspektywa – mruknął Max pod nosem, ale
usłyszałam. Uśmiechnęłam się lekko.
- Kto jest w zespole Bravo? – zapytałam.
- Oprócz was, jeszcze dwóch agentów. Chris Logan i Kevin
Tadley. Ten pierwszy jest z FBI, ściągnęliśmy go, kiedy naraził się przy
jakiejś ważnej akcji federalnych. Tadley to były antynarkotykowiec, DEA go
wykopała, kiedy przez przypadek zastrzelił świadka.
- Znaczy ściągamy degeneratów i popaprańców i robimy z nich
tajne zespoły? – ironia w moim głosie była aż nadto słyszalna. Max prychnął, po
czym zamaskował to suchym kaszlnięciem.
- Są po szkoleniu i świetnie się nadają do takich misji.
Wszystko sprawdziliśmy. Nie musisz być ironiczna.
- W życiu bym się nie ośmieliła…
- Stworzycie zespół – głos Martom’a stwardniał. – Najlepszy
jaki istnieje. Macie miesiąc, żeby się poznać, oswoić, nauczyć siebie. Od jutra
zaczynacie wspólne treningi.
Dwa tygodnie później.
Wyszłam spod prysznica, szybko
się wytarłam i jeszcze szybciej ubrałam. Koniec na dzisiaj. Spojrzałam na
zegarek, dochodziła dziewiąta wieczór. Czułam wszystkie mięśnie, dzisiejszy
dzień przeznaczony był na trening siłowy i sztuk walki. Codzienne szkolenia
wychodziły mi już nosem, a zostały nam jeszcze dwa tygodnie tej mordęgi.
Mieliśmy stworzyć zespół, więc musieliśmy się poznać. Poznać swoje reakcje,
swój styl walki, swoje nawyki, zachowania. Musieliśmy nauczyć się sobie ufać i
działać razem. Trudna rzecz. Teraz było już trochę lepiej, niż na początku, ale
jeszcze nie perfekcyjnie. Ale wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę
dopiero pierwsze wspólne zadanie pokaże, czy nam się uda.
Złapałam torbę i otworzyłam drzwi
szatni. Chłopaki stały kawałek dalej i zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Co jest? – zapytałam, podchodząc do nich.
- Jest sobota wieczór i nie mów, że masz zamiar jechać do
domu – Max odwrócił się na dźwięk mojego głosu.
- A masz lepszą propozycję?
- Pewnie – zaśmiał się. – Tu niedaleko jest fajny klub,
piszesz się?
- Ale ty stawiasz – zaznaczyłam.
- Jasne – prychnął. – Dawaj to – złapał moją torbę i wrzucił
do swojej szafki. – Ruszcie tyłki, panienki! – krzyknął na pozostałą dwójkę,
złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia.
- A tobie co? – spytałam, lekko zdziwiona tym gestem.
- Zaznaczam tylko, żeby żaden z nich nie próbował cię
poderwać – odpowiedział.
- Bo sam byś chętnie to zrobił, co? – szturchnęłam go lekko.
- Żebyś wiedziała…
- Nie wygłupiaj się – mruknęłam. – Nie sypiam z kolegami z
pracy.
- Oni mogą o tym nie wiedzieć – nieznaczny gestem pokazał
idącą za nami dwójkę.
- Mamy sobie ufać – przypomniałam mu.
- W pracy, absolutnie tak. Prywatnie, absolutnie nie.
Widziałem jak Kev się na ciebie gapi. Wolę dmuchać na zimne.
- Nie przesadzasz przypadkiem? – spytałam, dyskretnie
oglądając się na naszych kolegów.
- Przypadkiem nie. Słyszałem ich rozmowę, byłaś jej głównym
tematem…
- O – zdziwiłam się. – Jestem aż tak interesująca? –
zakpiłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – Max rzucił mi krótkie
spojrzenie.
- Ale on wcale nie jest w moim typie – zaprotestowałam.
- Mało istotne – mruknął. – A kto jest? – zainteresował się
gwałtownie.
- Mało istotne – pokazałam mu język i zatrzymałam się.
Dotarliśmy na miejsce.
- Jesteś wredna – Max roześmiał się i otworzył przede mną
drzwi ozdobione wielobarwnym witrażykiem.
- Faceci kochają zołzy – też się zaśmiałam.
- Taa… Chyba pierdolić…
- Słyszałam! – spojrzałam groźnie na mojego partnera i zajęłam narożnik sofy, do której mnie zaprowadził. – Będzie cię to słono kosztować, mój drogi – pogroziłam mu palcem. Westchnął z udawaną rozpaczą, przewrócił oczami i klapnął obok mnie, jednocześnie wołając kelnera.
- Słyszałam! – spojrzałam groźnie na mojego partnera i zajęłam narożnik sofy, do której mnie zaprowadził. – Będzie cię to słono kosztować, mój drogi – pogroziłam mu palcem. Westchnął z udawaną rozpaczą, przewrócił oczami i klapnął obok mnie, jednocześnie wołając kelnera.
Moja Olga wróciła! Jak ja za nią tęskniłam! No proszę, od razu dostali niezły przydział. Sekcja 8 i tajne, niebezpieczne zadania dla szurniętych :D Ciekawe jak będzie im się współpracowało, bo to, że głodne chłopaki rozmawiają i fantazjują o jedynej kobiecie w swoim stadku to normalne ;) Na razie powolutku, zobaczymy dokąd nas zaprowadzisz, Alexandretto :) Czekam niecierpliwie, wiesz o tym. Uwielbiam ten ciętym sarkastyczny i ironiczny język Olgi :)
OdpowiedzUsuń