Przepraszam za tak długą przerwę, mam nadzieję, że wciąż znajdą się chętni do śledzenia dalszych losów Olgi... Postaram się teraz dodawać notki częściej :)
Alexandretta
***
Stavros faktycznie był przewidywalny do
bólu. Ale jednocześnie bardzo sprytny, bo chociaż mnóstwo
wiedzieli o jego ciemnych interesach, to do tej pory żadna
instytucja nie miała na tyle mocnych dowodów, żeby go zamknąć.
Zresztą, Olga i Max nie mieli zamiaru go zamykać w pierdlu. Mieli
zamiar dowiedzieć się, z kim się tutaj spotyka, żeby potem móc
tych ludzi wyeliminować. To był znacznie skuteczniejszy sposób niż
zbieranie dowodów i doprowadzanie przed oblicze Temidy. I prostszy.
Dzięki temu, że znajdowali się w turystycznym kurorcie, bez
przeszkód i wzbudzania podejrzeń mogli natykać się na Stavros’a
i jego świtę. Z czego skrzętnie korzystali. Już po kilku dniach
mieli piękną kolekcję zdjęć wszystkich, którzy do tej pory
spotkali się z bandytą. Kilka osób rozpoznali, jednak większość
była im nieznana, gdyż pochodzi z rejonu Azji. Rozpoznali tych
europejskich, nieco nawet zaskoczeni, że się tutaj pojawili.
- Całkiem niezła kolekcja –
stwierdziła Olga, kolejny raz przeglądając zrobione z ukrycia
portrety gości Stavros’a.
- Będzie wiadomo, od kogo zacząć po
powrocie – zgodził się z nią Max.
- To my będziemy musieli się nimi
zająć? – zapytała, kładąc się na wielkim łóżku w ich
apartamencie. – Czy podzielimy się zdobyczą?
- Zobaczymy, co zdecyduje Martom – Max
natychmiast znalazł się obok. Ułożył się na boku, podpierając
głowę ramieniem i powiódł spojrzeniem po sylwetce swojej żony. –
Mówiłem ci już, że jesteś piękna?
- Dawno temu – odpowiedziała, nie
otwierając oczu, bo dzień na pilnowaniu Stavros’a jednak dał się
jej we znaki.
- Naprawdę? – zdumiał się. – Cóż
za niedopatrzenie z mojej strony…
- Ogromne – zgodziła się z nim, nieco
kpiąco.
- Kpisz ze mnie? - przysunął się
bliżej, jednocześnie kładąc dłoń na jej udzie. – Nieładnie...
- W życiu bym się nie ośmieliła –
kpina w jej głosie była teraz wyraźniejsza. Ale się nie odsunęła.
Dotyk Max’a, mimo wszystko, sprawiał jej przyjemność.
Uśmiechnęła się lekko, kiedy jego ręka wślizgnęła się pod
jej sukienkę.
- Akurat - prychnął, po czym
błyskawicznie przeniósł się pomiędzy jej uda, co przyjęła ze
śmiechem.
- Jeszcze masz siły? – zapytała,
jednocześnie obejmując go za szyję.
- Na seks? Kochanie, na seks zawsze mam
siłę – pochylił się i pocałował ją mocno i głęboko. Oddała
pocałunek i pozwoliła, żeby ją pieścił i całował. Zawsze był
w tym dobry.
Niecałe dwie godziny później, zmęczona
i spocona Olga zsunęła się z Max’a i zaległa obok. Lubiła
seks, a Max potrafił dać jej wiele podczas ich łóżkowych zmagań.
Zawsze dążył do spełnienia i zaspokojenia nie tylko swoich
potrzeb, ale jej także. Nie był może jakoś super czuły i
uczuciowy, ale doskonale wiedział, gdzie dotknąć, gdzie pocałować,
a gdzie nacisnąć mocniej, żeby poczuła przyjemność. Co prawda,
nie czuła już tej bliskości co wcześniej, ale nie zmieniało to
faktu, że był dobry w łóżku. Z tą myślą Olga zawinęła się
w cienki koc i zamknęła oczy. Po seksie się nie przytulali ani nic
podobnego. Zazwyczaj zasypiali. I teraz też tak było. Z tą
różnicą, że Olga zasnęła niemal od razu, a jej partner, po
szybkim prysznicu, wyszedł. Ale tego już nie wiedziała.
Olga, ubrana w dżinsy, koszulkę i
wygodne buty, poprawiła się na siedzeniu wynajętego auta i odjęła
lornetkę od oczu. Nareszcie czuła się sobą, a nie ubraną w skąpy
kostium lalunią. W dalszym ciągu pilnowali Stavros’a, ale teraz
już nie spotykał się z nikim. Najwyraźniej etap interesów został
zakończony i przyszedł czas na wakacje. Ich obiekt spędzał czas w
towarzystwie żony i ochroniarzy, ale dość często kontaktował się
z kimś przez telefon. Niestety, nie mieli założonego podsłuchu na
tym aparacie, ani żadnego innego wglądu, ale Olga już postanowiła
nadrobić to niedopatrzenie. Zaraz po powrocie chciała skontaktować
się ze znajomym hakerem z Firmy i poprosić go, żeby spróbował
zdobyć dla niej te dane. Obawiała się, że nie będzie to łatwe,
ale co szkodziło jej spróbować.
- Nie rozumiem – kobieta spojrzała na
swojego partnera. – Najpierw pracował intensywnie niczym jakaś
popieprzona mrówka, a teraz ostentacyjnie wyleguje dupę na leżaku…
- Może uznał, że ma dość? – Max
wzruszył ramionami. – A może żonka zrobiła mu awanturę, że za
mało czasu jej poświęca i postanowił być miły?
- Coś ty, żony gangsterów nie robią
awantur – prychnęła. – One pokornie znoszą swój los i
niedolę, w zamian za futra z norek i brylantowe kolie…
- Przemawia przez ciebie zazdrość? –
Max uniósł brwi ze zdziwieniem.
- Raczej sarkazm – odparła. – To
musi być straszne, wiedzieć, że ma się męża bandytę i dawać
się przekupywać błyskotkami.
- Ciebie błyskotki nie przekupią?
- Nie lecę na forsę, powinieneś już
to zauważyć…
- A na co lecisz? – zainteresował się
gwałtownie.
- Na seksowny tyłek – roześmiała
się, z powrotem przykładając lornetkę do oczu i ucinając tym
samym dyskusję. Max siedział na fotelu kierowcy z nieprzeniknionym
wyrazem twarzy. Słowa Olgi dały mu do myślenia, do tej pory nie
rozmawiali na takie tematy, jak lojalność i przekupstwo. Miał
swoje plany i interesy, i wyglądało, że jego żona jednak będzie
sporą przeszkodą w ich realizacji. Westchnął niemal
niezauważalnie. Nie chciał, żeby była przeszkodą. Wciąż ją
kochał, ale po namyśle, chyba jednak bardziej kochał forsę i
dobrą zabawę.
Reszta dnia minęła im na śledzeniu
Stavros’a i jego obstawy. Czyli na zwiedzaniu wyspy, tak naprawdę,
bo facetowi nagle zachciało się wycieczek. Więc przy okazji
zobaczyli kilka ciekawych rzeczy i miejsc. Co nie zmieniało faktu,
że nie chciało im się ganiać za nim, ale nie mogli odpuścić.
Przynajmniej tak długo, jak długo był na Bali.
- Nie wierzę, chyba się wymeldowuje –
kilka dni później Olga obserwowała hotelowe lobby, bo ich obiekt
tego ranka nigdzie się nie ruszył.
- Faktycznie – Max podniósł wzrok
znad gazety i spojrzał w kierunku recepcji. – Wyjeżdża.
- Odprowadzamy go na lotnisko?
- Obowiązkowo – przytaknął i wstał.
Olga została, a jej partner poszedł po samochód. Kilka minut
później krótki sygnał dzwonka w telefonie dał jej znać, że też
ma się zbierać. Zostawiła niedopitą kawę i ruszyła do wyjścia.
W drzwiach prawie zderzyła się z ich obiektem, który ponaglając
swoją żonę właśnie wychodził.
- Uważaj, kobieto! – syknął,
najwyraźniej zły, bo prawie się o nią przewrócił. – No
pospiesz się, kobieto, samolot nie będzie na nas czekał!
- Przepraszam – wymamrotała Olga,
odruchowo odwracając się tak, żeby dostrzegł jak najmniej
szczegółów związanych z jej osobą. Po czym czmychnęła przez
główne wejście i szybko znalazła Max’a.
- Co jest? – zapytał jej mąż, kiedy
wskoczyła na siedzenie obok niego.
- Nic – odparła. – Jadą na
lotnisko, słyszałam jak ponaglał żonkę, bo im samolot ucieknie.
- Zatem jedziemy – Max włączył
kierunkowskaz i płynnie włączył się do ruchu.
Lotnisko, jak lotnisko, przepełnione
było pasażerami, którzy albo właśnie przylecieli, albo już
szykowali się do odlotu. Olga i Max bez problemu wmieszali się w
tłum i odprowadzili obiekt wraz z obstawą aż do bramek. A że
odprawa i nadanie bagażu przeszło im bezboleśnie, może dlatego,
że mieli bilety w pierwszej klasie i z wszelkimi wygodami, całość
wcale długo nie trwała. Agenci rozdzielili się, Olga poszła na
taras widokowy, żeby przez chwilę poobserwować samoloty. Przy
okazji zobaczyła autobus, którym pasażerowie interesującego ich
lotu udawali się tuż pod maszynę. A Max obserwował to wszystko
stojąc w pobliżu wyjścia, żeby upewnić się, że cała ta zgraja
faktycznie odlatuje. Odlecieli, o czym poinformował ją natychmiast,
jak tylko zamknęły się bramki. Wobec tego faktu, oni też wrócili
do hotelu i sami też przygotowali się do podróży.
No w końcu!!! Długo wyczekiwany rozdział! Na razie powili sie rozkręca. Max'a nigdy nie lubiłam i tylko czekam, aż w końcu wywinie ten najgorszy numer. Zatem czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i niech wen będzie z Tobą :)
OdpowiedzUsuń