18 grudnia 2014

Rozdział 18

            W taksówce milczeliśmy, lepiej do końca grać rolę wstrząśniętych taką niespodziewaną zbrodnią. Nie baliśmy się, to znaczy Max na pewno nie, a ja miałam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, że zadanie mamy z głowy i w dodatku dobrze wykonane. Z drugiej – cholera, żadnych wyrzutów sumienia? Żadnych wątpliwości? Zabiliśmy człowieka, cóż z tego, że kanalię. Może w mniej spektakularny sposób niż zastrzelenie, ale równie skuteczne. Jeśli nie bardziej. Nie martwiłam się, że odkryją nasz związek ze śmiercią Martineza. Nasza przykrywka była naprawdę dobra, a zanim dojdą do jakichkolwiek wniosków, nas już tutaj nie będzie.
Powoli przeszliśmy przez przestronny hol i skierowaliśmy się w stronę windy. Jednak w połowie drogi Max złapał mnie za łokieć i delikatnie, ale stanowczo pokierował w stronę baru.
- Co? – spojrzałam na niego zdezorientowana. Chciałam się już położyć, potem spakować, a potem się stąd zmyć.
- Potrzebuję drinka – mruknął.
- Drinka? – uniosłam brwi. – Ty??
- Co cię tak dziwi? Lubię się czasem napić w towarzystwie pięknej kobiety…
- To ty sobie jakąś poszukaj, a ja spadam – chciałam zniknąć.
- Już znalazłem – pchnął mnie delikatnie, bo w międzyczasie znaleźliśmy się we wnętrzu baru. Klapnęłam na miękką kanapę, a po chwili przede mną stanęła wysoka szklanka wypełniona kolorowym płynem. Max usiadł naprzeciwko wybierając dla siebie whisky z lodem.
- Co znalazłeś? – zamieszałam słomką w szklance.
- Piękną kobietę, w towarzystwie której chciałbym spędzić resztę wieczoru – wyjaśnił. Otworzyłam szerzej oczy, lekko zaskoczona. Do tej pory Max owszem, dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam, ale nigdy w tak bezpośredni sposób.
- Chcesz mnie upić i zaciągnąć do łóżka – łyknęłam drinka i popatrzyłam na niego oskarżycielsko.
- Przyszło mi to do głowy – zakręcił swoim napitkiem, w ogóle nie przejmując się moim spojrzeniem. – Ale doszedłem do wniosku, że to nie najlepszy pomysł…
- Dlaczego?
- Bo chcę, żebyś wszystko pamiętała – pochylił się w moją stronę i zniżył głos. – Wszystko. Każdy szczegół, każdy pocałunek, każde dotknięcie i każde pchnięcie… - poczułam, że zasycha mi w gardle. Miał tak cholernie zmysłowy głos i tak obiecujące spojrzenie, że poczułam dreszcze. Podobał mi się, ale nie chciałam mieszać pracy z życiem prywatnym. Ale teraz miałam to gdzieś. Teraz pragnęłam tylko jednego. Maxa. Wyczuł to, chwycił moją dłoń i powiódł palcem po jej wnętrzu, raz i drugi. Przyjemne ciepło rozlało się po mojej ręce, oddałam pieszczotę i zwilżyłam językiem usta. Aż jęknął, a ja dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z dwuznaczności tego gestu i jego zachęcającej mocy.
- Wszystko? – wyszeptałam, podejmując grę. Nie znałam zasad, ale zdawałam sobie sprawę, że skoro ustalał je Max to… pewnie ich nie ma i wszystkie chwyty są dozwolone. – Jesteś w stanie sprawić, że nie będę pamiętała niczego innego?
- Chcesz się przekonać?
- A jeśli powiem tak, to co zrobisz?
- Zabiorę cię stąd i… - urwał.
- I? – uniosłam brwi.
- I zrobię wszystko, żebyś błagała o jeszcze.
- I? – prowokowałam go dalej. Już czułam przyjemne mrowienie w dole brzucha, a to był dopiero początek.
- I będziesz krzyczała…
- I? – jednym haustem wypiłam połowę zawartości mojej szklanki.
- I dosyć tego! – opróżnił swoją i poderwał się na nogi. – Zaraz się przekonasz, że mnie nie wolno drażnić – w jego głosie zabrzmiała pogróżka, ale w oczach czaiło się pożądanie i obietnica. Błyskawicznie znalazł się obok mnie, jednym gestem podniósł mnie z kanapy i pociągnął do wyjścia.

            Zaczęliśmy się całować już w windzie. Miał ciepłe, miękkie usta i smakował alkoholem. Jednak jechaliśmy zbyt krótko, żeby te pocałunki rozwinąć dalej. Kiedy dzwonek poinformował nas, że stoimy, a drzwi kabiny są otwarte, Max złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. Mój pokój znajdował się zaraz za załomem, ruszyliśmy w tamtą stronę, co chwilę przystając i całując się, niczym nastolatki. Tuż pod drzwiami wyciągnął mi klucz z ręki i po sekundzie byliśmy w pomieszczeniu. Stanęłam na środku, nieco zdezorientowana, bo Max zatrzymał się kawałek ode mnie i tylko patrzył. W końcu podszedł i spojrzał mi w oczy. Nie musiał nic mówić, dobrze wiedziałam, co teraz nastąpi. Znów mnie pocałował. Ale tym razem bardziej stanowczo i drapieżnie. Jego dłonie natychmiast znalazły się na moich pośladkach, żeby po chwili przesunąć się kawałeczek wyżej i jednym, płynnym gestem odpiąć zamek  w mojej sukience. Która z miękkim szelestem spłynęła na podłogę. Stałam teraz przed nim tylko w bieliźnie, pończochach i szpilkach. Max odsunął się kawałek i omiótł spojrzeniem moją sylwetkę. Widziałam z jakim zachwytem patrzy i jak bardzo podoba mu się to, co widzi. A potem najwyraźniej uznał, że dosyć patrzenia i przystąpił do czynów. I dobrze, bo byłam już bardzo zniecierpliwiona. Pchnął mnie na łóżko i po sekundzie znalazł się obok. Znów zaczął mnie całować, ale tym razem jego usta rozpoczęły wędrówkę po moim ciele. Jego ciepły oddech owionął moje ucho, potem przeniósł się na szyję, by po chwili być już na obojczyku. Uwolnił moje piersi ze stanika i wziął je w dłonie. Zaczął je pieścić i ściskać, pocierać brodawki tak, aż skurczyły się i uwypukliły. Każde jego dotknięcie powodowało, że odczuwałam niewysłowioną wręcz przyjemność. Kiedy jego usta znalazły się na moich piersiach, kiedy zaczął je najpierw całować, a potem ssać, odjechałam. Z moich ust wydobywały się już tylko jęki, jęki świadczące o ogromnej przyjemności. Moje dłonie gładziły jego kark, plecy, odczytywały wszystkie blizny i ślady walk. Był wspaniale umięśniony i wręcz czułam jak promieniuje siłą. W końcu zszedł niżej, przejechał językiem po moim brzuchu i zgrabnie pozbawił mnie majteczek. Patrzyłam jak rozchyla moje uda i pochyla się nade mną. Głośny jęk wydobył się z mojego gardła, kiedy jego język dotknął mój najwrażliwszy punkt. A potem zszedł niżej, zanurzając go we mnie. Wstrząsnął mną dreszcz. To było niesamowite, czuć go w najintymniejszych zakamarkach ciała. A kiedy do języka dołączyły palce poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Zacisnęłam dłonie na jego włosach i doszłam z głośnym okrzykiem. Max poczekał aż skończę, po czym bez wysiłku odwrócił mnie na brzuch, uniósł moje biodra i wbił się we mnie mocno i stanowczo. Gwałtownie nabrałam powietrza, kiedy poczułam jak bardzo jest duży i twardy. Na moment znieruchomiał, a potem zaczął się poruszać. Ukryłam twarz w poduszce, a ręce zacisnęłam na prześcieradle. Każde jego pchnięcie, każdy ruch wywoływał u mnie kolejną falę przyjemności. Przyjemności, która wzrastała z każdą chwilą. Żeby w końcu wybuchnąć raz jeszcze. Opadłam na materac, zdyszana i zmęczona, a obok mnie zaległ Max. Równie zdyszany i równie zmęczony. Żadne z nas nic nie mówiło, bo słowa były tu raczej zbędne. Po co zakłócać tą miłą chwilę zmęczenia czczym gadaniem. Poza tym, co niby miałam mu powiedzieć? Byłeś wspaniały? On dobrze o tym wiedział. Max też nie uznał za stosowne powiedzieć cokolwiek, za to objął mnie, przyciągając do siebie. Poczułam jak powieki mi ciążą i zasnęłam.

Obudziła mnie kolejna porcja pieszczot mojego partnera, który najwyraźniej chciał nadrobić cały ten czas, kiedy trzymałam go na dystans. Był niezmordowany i miałam okazję przekonać się tym tej nocy jeszcze dwa razy…

- Wstawaj, Mała – doszedł mnie głos Maxa, a jego ręce bez pardonu ściągnęły ze mnie kołdrę. – Zmywamy się.
- Nie chcę – jęknęłam, chowając głowę pod poduszką. – Chcę spać. Wszystko mnie boli…
- Kochanie, to był dopiero początek…
- Jaki początek? – wynurzyłam się spod pościeli i usiadłam.
- Widzisz, jak szybko wstałaś? – Max roześmiał się.
- Ty oszuście! – rzuciłam w niego poduszką. – Zrobiłeś to specjalnie!
- Olga, kochanie – uchylił się zgrabnie i usiadł obok mnie. – Nigdy cię nie oszukam – pogłaskał mnie po policzku, a potem mocno pocałował. – Pamiętaj o tym. I to naprawdę był początek. Dla nas. A teraz zbieraj się, bo czeka na nas kolejna sprawa… - wstał i wyszedł. Zapewne się spakować. Westchnęłam. W łóżku było wspaniale, Max był wspaniały, ale nie byłam pewna, czy jego wizja przyszłości pokrywa się z moją. Poza tym, teraz naprawdę wszystko mnie bolało i seks był ostatnia rzeczą, na jaką miałam ochotę. Zdecydowanie bardziej miałam ochotę na prysznic. I śniadanie.

            Wykąpałam się i błyskawicznie spakowałam. Już wiedziałam, że jeśli w grę wchodziło nowe zadanie, to Max nienawidził zwłoki. Dlatego byłam więcej niż pewna, że jeśli trochę zamarudzę, to będzie się krzywił i sarkał, a nie miałam ochoty wysłuchiwać jego narzekania.
- Gotowa? – stanął w drzwiach mojego pokoju kilka minut później. – To spadamy – zarządził, kiedy skinęłam potakująco głową. Chwilę później taksówka wiozła nas na lotnisko.

- Dokąd tym razem? – zapytałam, gdy kierowca wyciągał bagaże. Bez słowa podał mi bilet. Praga. Bosko. Uwielbiam czeskie piwo…


2 komentarze:

  1. Ale porno i duszno sie zrobiło :D Ale widzę, że Wen dopisuje i czas :) Bardzo się cieszę ale tak jakoś dziwnie mi się czyta o partnerze Olgi, którym nie jest G. Max - obiecanki, macanki a głupiemu radość. No ale przyjemnie chociaż przez chwilę miała Olga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam, że jak przeczytałam tą scenę to miałam mieszane uczucia... Olga przeżyła chwilową przyjemność, ale z taką gnidą, że aż dziwnie mi się to czytało. Dlaczego nie ma takich scen z G? Dobrze, że co Wen sprzyja... a mój znów się gdzieś ulotnił!

    OdpowiedzUsuń