10 marca 2015

Rozdział 32

            Olga miała rację. Kiedy wrócili do maszynowni, Max siedział na podłodze, oparty o ścianę, obok niego leżał Joe, a Johnny stał kawałek dalej.
- Rozumiem, że nie mamy już się czym martwić? – zapytała agentka na ten widok.
- Rozbrojone – Max skinął głową z niemrawym uśmiechem. – Ale nie było lekko – zastrzegła szybko.
- Nigdy nie jest – prychnęła. – Zbierajcie się, trzeba poszukać Walkera.
- Olga – syknął Max, rzucając znaczące spojrzenie na towarzyszącego jej mężczyznę.
- Jezu, Max – jęknęła w odpowiedzi agentka. – Poznajcie się: kapitan Philip Locke, SAS – przedstawiła ich sprzymierzeńca. – Max Doherty, agent terenowy… - Max wstał i z niechęcią wymalowaną na twarzy uścisnął wyciągnięta ku niemu dłoń, co kobieta skwitowała kolejnym prychnięciem. Locke nie wyglądał na przejętego, wręcz przeciwnie wydawał się rozbawiony. – Już? – Olga uniosła ironicznie brwi. – Możemy wrócić do pracy? Skoro tak… Joe przynieś listy pasażerów, będziemy sprawdzać po kolei kajuty, aż trafimy na nasz cel – zadysponowała stanowczo. – Przy okazji sprawdzimy stan osobowy pasażerów i załogi, będziesz wiedział, czy wszyscy są – to powiedziała już do Locke’a. Ten skinął głową z aprobatą i oboje wyszli, zostawiając za sobą nieco zaskoczonych towarzyszy.

            Pomysł Olgi okazał się całkiem trafiony. Sprawdzanie pasażerów prowadził Locke, wchodził do każdej kajuty po kolei, przedstawiał się i  prosił o podanie nazwisk. Po czym odhaczał na liście odszukane osoby. Prosił też o pozostanie na miejscu, ze względu na bezpieczeństwo, aż do przybycia straży wybrzeża, która już została zawiadomiona o odbiciu porwanego wycieczkowca. Olga przyglądała się jego poczynaniom stojąc w progu każdego pomieszczenia, czekając na pojawienie się Walker’a. Pasażerowie nie wyglądali na zachwyconych perspektywą spędzenia w ciasnych kabinach kolejnych godzin, ale łagodny, a zarazem stanowczy ton Philipa ucinał wszystkie protesty w zarodku. Tylko załodze pozwolili wyjść, żeby mogli zająć się statkiem, a także przygotować posiłki dla pozostałych osób. Cierpliwość agentów została w końcu nagrodzona, w szóstej z kolei kajucie pojawił się ich cel. Kiedy znajomy Oldze mężczyzna przedstawił się, agentka wkroczyła do akcji. Bez wahania złapała faceta i ze słowami: pójdziesz ze mną, wywlokła z kajuty. Protestował, a jakże, ale kobieta nie była w nastroju na sprzeciwy. Po prostu wbiła mu lufę Sig’a w bok i kazała się uspokoić. Jego żoną zajął się towarzyszący jej Max, zabrał ją z pomieszczenia i poprowadził za Olgą.

            Olga wepchnęła Walker’a do przygotowanej przez Marikę i Joe’go kajuty, a Max zrobił to samo z panią Walker. Usadzili parę na krzesłach, obok siebie i przywiązali.
- Kim jesteście i czego ode mnie chcecie?? – panikował Walker, coraz głośniej krzycząc. – Chcecie pieniędzy?? Dam wam wszystko, tylko nie róbcie nam krzywdy!
- Cicho – warknęła Olga, bo wrzaski faceta utrudniały jej myślenie. – Nie drzyj się, nie jesteśmy głusi – odsunęła się i spojrzała na Doherty’ego. – Tylko nie przesadź – dodała, widząc jego minę.
- Maleńka, znasz mnie – Max roześmiał się cicho. – Jestem wcieleniem delikatności…
- Taa, jasne, a ja jestem królowa angielska – sarknęła Olga, ale pozwoliła mu działać.
- Kim jesteście? – Walker był naprawdę przestraszony.
- Skąd miałeś pieniądze na rejs? – Max zignorował pytanie ich celu, za to zadał swoje.
- Co?? – facet osłupiał, chyba nie tego się spodziewał.
- Pytam, skąd miałeś kasę na ten rejs – powtórzył cierpliwie Max. – Jesteś naukowcem, nie zarabiasz aż tyle, żeby opłacić taką wycieczkę. Kredytu nie wziąłeś, debetu na koncie nie zrobiłeś…
- Zapłaciłem gotówką… - wymamrotał Walker.
- Skąd miałeś gotówkę? – naukowiec tylko spuścił głowę, więc Max złapał go za brodę i zmusił, żeby na niego spojrzał. – Skąd? – facet milczał, więc Max roześmiał się cicho, po czym go puścił. – Nie chcesz gadać? Jaka szkoda… - sięgnął po swoją walizeczkę, a Olga na ten gest jęknęła w duchu. Chociaż wolała to, niż bicie. Miała dość bicia na dzisiaj. Jej partner wyciągnął strzykawkę i niewielką ampułkę z bezbarwnym płynem. Napełnił pojemniczek i wbił igłę w odsłonięte ramię ich więźnia. Przez chwilę nic się nie działo, potem facet zrobił się czerwony, cały się spocił i zaczął szybciej oddychać. Na ten widok jego żona cicho krzyknęła i wykonała gest, jakby chciała do niego przypaść, ale więzy jej na to nie pozwoliły.
- Uspokój się – Olga silnym chwytem przytrzymała kobietę na miejscu, nie robiąc nic więcej. Teraz działał Max, a ona nie zamierzała mu przeszkadzać.
- Skąd miałeś forsę? – po minucie, czy dwóch, kiedy był pewien, że środek na pewno zadziała, Max przystąpił do dalszego przesłuchania.
- Sprzedałem… - wykrztusił z siebie ich więzień.
- Co sprzedałeś?
- Plany…
- Plany czego?
- Nowego systemu naprowadzania rakiet…
- Dla naszych lotniskowców? – upewnił się Max.
- Tak…
- Komu?
- Rosjanom – Olga wyraźnie widziała, że facet usiłował kłamać, ale krążące mu w żyłach serum nie pozwoliło na to.
- Nazwiska – warknął Max, nieźle wkurzony. Jeszcze mu Rosjan w tej sprawie brakowało!
- Nie znam – wystękał Walker. Krzywił się przy tym niemiłosiernie, najwyraźniej środek już przestawał działać i pozwolił mu na mijanie się z prawdą.
- Walker, jeśli nie powiesz, dam ci drugą dawkę – Max przygotował strzykawkę. – Ale twoje serce tego nie wytrzyma. Chcesz żyć? – zapytał. Naukowiec nie odpowiedział, tylko popatrzył na agentka ponuro. Doherty przypadł do niego, zdzielił go z pięści w twarz, a potem złapał za włosy i odgiął mu głowę do tyłu, patrząc przy tym prosto w oczy. – Chcesz żyć, Walker?? To podaj nazwiska! – facet milczał, więc Max roześmiał się krótko i podszedł do jego żony. – A może wolisz zobaczyć jak zabijam twoją śliczną żonkę? – Doherty powiódł palcem po policzku kobiety, a potem złapał ją za kark. Olga przełknęła ślinę na ten widok, ale nie wykonała najmniejszego ruchu, żeby powstrzymać swojego partnera. Stawka była zbyt wysoka. Za to kątem oka zauważyła poruszenie z boku, gdzie stali Marika i Joe. Spojrzała na nich ostro, co wystarczyło, żeby znów znieruchomieli. Najwyraźniej nie podobało im się to, czego byli świadkami, ale nie było czasu na głupie sentymenty i wyrzuty sumienia.
- Nie! – Walker’a odblokowało. – Damilov! Jurij Damilov! Znam tylko to nazwisko. To on się ze mną kontaktował. Jemu przekazałem plany!
- On ci zapłacił?
- Tak! – facet zaczął szlochać. – On! Przysięgam. Tylko nie róbcie jej krzywdy… - wyszeptał. 
- No widzisz, jak się postarasz to potrafisz – roześmiał się Max, puszczając kobietę i chowając strzykawkę do swojej walizeczki.
- Co teraz? – wyjąkał Walker, obserwując poczynania agenta. – Co z nami zrobicie?
- A jak myślisz? – zadrwił Doherty, sięgając po srebrną taśmę.
- Zabijecie nas? – w głosie ich celu zabrzmiało prawdziwe przerażenie.
- Może… - Max wzruszył ramionami, po czym urwał kawałek taśmy i zaklei usta kobiecie. – A może nie… - zakneblował również Walkera, odwrócił się i spojrzał na resztę agentów. Marika i Joe patrzyli na niego z niesmakiem i oburzeniem, zwłaszcza kobieta. Najwyraźniej nie spodobał im się sposób uzyskiwania przez niego informacji. Szczerze, miał to gdzieś, bo skoro po tak długim szkoleniu i uzyskaniu niezbędnej wiedzy o ich pracy i sposobach działania, agenci nie byli gotowi na wszystko, żeby wypełnić zadanie, to jego skromnym zdaniem, nie powinni pracować w Ósemce. Chyba miał to wypisane na twarzy, bo oboje spuścili głowy i odsunęli się w najdalszy kąt pomieszczenia. Dopiero potem popatrzył na Olgę. A ta odpowiedziała mu najbardziej beznamiętnym spojrzeniem jakie do tej pory u niej widział. Ku swojemu ogromnemu zadowoleniu nie dostrzegł w nim wahania, wątpliwości, czy wyrzutów. Absolutnie nic. Ale wiedział, że to wszystko kłębi jej się w głowie, tylko po prostu nie pozwala tym uczuciom wypłynąć na wierzch.
- Co teraz? – pierwsza odezwała się Marika, przełamując zapadłą w kajucie ciszę.
- Olga, znajdź tego żołnierzyka – Max nie ukrywał swojej antypatii do poznanego żołnierza. – Dowiedz się, kiedy przypłyniemy i zasugeruj, że chcemy zniknąć.

- Dobrze – Olga skinęła głowa i wyszła. Dopiero za drzwiami pozwoliła sobie na chwilę słabości. To, co zrobił Max boleśnie kłuło jej sumienie. Chociaż rozumiała motywy, to jednak sposób jej nie odpowiadał i miała nadzieję, że ona nigdy nie zostanie zmuszona do podjęcia takich kroków. Oparła się o ścianę i na moment zamknęła oczy. Ale natychmiast je otworzyła, bo pod powiekami od razu pojawiła jej się przerażona twarz Walkera. Wiedziała, że jeszcze długo będzie jej się to wszystko śniło. Potrząsnęła głową i ruszyła na poszukiwania Locke’a.

4 komentarze:

  1. Moim zdaniem Max i tak był łagodny dla Walkera. To teraz będą pewnie musieli znaleźć i zająć się tym Rosjaninem. Max - robienie z Olgi twardej agentki a potem wrednej s**** nie wyjdzie ci to na dobre, chłopcze. Ale cóż...
    Mam nadzieję, że wen dopisze i szybko pojawi się kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, spodziewałam sie jakis scen zazdrości, a tu nic... Max taki "opanowany i stanowczy". Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę miłego tworzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem Max to świnia bez uczuć. Zgadzam się z Chandni, że to co Max robi z Olgą nie wyjdzie mu na dobre. Miłego pisania.
    pozdrawiam i życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nom przecież to co dajemy (lub robimy) innym zawsze, prędzej czy później do nas wraca ze zdwojoną siłą... Więc Max ma przechlapane :D Teraz zapewne, jak to zauważyła już Chandni, będą szukać tego Rosjanina i prawie na pewno sprawa się jeszcze bardziej skomplikuje ;) jak to zawsze przy Oldze bywa

    OdpowiedzUsuń