3 marca 2015

Rozdział 31

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i niezmiernie się cieszę, że podoba Wam się historia Olgi, a jej przygody wzbudzają tyle emocji :D Jak już wiecie Olga przyciąga kłopoty jak magnes, więc z mojej strony mogę Was zapewnić, że postaram się, aby było jeszcze ciekawiej. I jeszcze bardziej emocjonująco. Zapraszam na kolejny rozdział. Miłej lektury.

Alexandretta 

***

            Olga i Nieznajomy powoli szli korytarzem, powielając schemat ich poprzedniego spaceru. Sprawdzali każde pomieszczenie, jednocześnie rozglądając się za pozostałymi porywaczami.
- Znaleźliśmy ich szefa – nagle odezwał się jej towarzysz. – Martwego… To wasza robota?
- Mówisz o tym gnojku z małą blizną nad okiem? – zapytała agentka, nawet nie zwalniając kroku.
- Tak.
- Nasza – przyznała beznamiętnie.
- Twoja – to nie było pytanie.
- Tak – odparła równie lakonicznie i cały czas beznamiętnie.
- Nazywał się Kieran O’Neall – po minucie milczenia mężczyzna znów się odezwał. – Podłożył bombę w kościele protestanckim, która wybuchła podczas mszy… Zginęło piętnaście osób, a trzydzieści cztery zostały ranne.
- Po co mi to mówisz? – Olga nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Miała w nosie ile osób zabił ten sukinkot. Już nie żył, więc nikogo więcej nie skrzywdzi.
- Dobrze zrobiłaś – odpowiedział, pozornie bez związku z jej pytaniem. Złapał ją za ramię i zatrzymał. Olga szarpnęła się, ale też stanęła. Patrzyli na siebie przez moment, co było dziwne, po czym facet wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął siniaka na jej policzku. Co było jeszcze dziwniejsze. – To jego sprawka? – zapytał cicho, na co kobieta tylko skinęła głową. – Dobrze zrobiłaś – powtórzył. Chciał dodać coś jeszcze, ale nie zdążył. Olga pchnęła go mocno na przeciwległą ścianę, a sama uniosła broń i oddała dwa strzały do  skradającego się za ich plecami napastnika. Jego towarzyszem zajął się jej aktualny partner, który błyskawicznie otrząsnął się z początkowego zaskoczenia. Na odgłos strzałów z pobliskiej ładowni wysypała się grupka porywaczy, uzbrojonych i zaskoczonych. Najwyraźniej jeszcze nie wiedzieli o śmierci ich szefa, a Olga od razu dostrzegła ich aktualnego dowódcę. Kiedy kule świsnęły nad głowami agentki i Nieznajomego, a jedna wbiła się w ścianę tuż obok ramienia kobiety, ta stwierdziła, że jednak przydałaby się jakaś osłona. Korytarz jednak żadnej konkretnej nie dawał, więc błyskawicznie otworzyła pierwsze z brzegu drzwi i schowała się za nimi. Jej towarzysz zrobił dokładnie to samo, z tą różnicą, że ona przykucnęła i lufa jej Sig’a znajdowała się na poziomie brzuchów i ud napastników, a jego – na wysokości ich głów. A ponieważ bandyci dość szybko się ogarnęli i zaczęli strzelać, Olga i Nieznajomy bez wahania odpowiedzieli ogniem. Agentka lekko się wychyliła i posłała kilka kul w kierunku dowodzącego grupą porywacza. Trafiła go, więc z okrzykiem bólu upadł na podłogę. Jego ludzie natychmiast go otoczyli, chcąc zapewne go chronić, ale towarzysz kobiety miał równie dobre oko. Zlikwidował dwóch, następnych dwóch zastrzeliła Olga, bo nawet w ogniu walki i specjalnie się nie przymierzając miała dobrą celność. Kolejny przekroczył martwych kolegów i zaczął się wycofywać, ale nie miał szans w obliczu wkurzonej agentki i równie wściekłego żołnierza. Dwa pistolety wypaliły w tym samym czasie i kilka kul trafiło faceta w klatkę piersiową. Upadł na plecy z szeroko rozpostartymi ramionami i upuszczając swoją broń. Olga i Nieznajomy wysunęli się zza swoich osłon i powoli, osłaniając się wzajemnie, podeszli do leżących bandytów. Oprócz dowódcy grupy wszyscy już nie żyli. Olga szła, odkopując do tyłu lub na boki znajdujące się na podłodze pistolety, po czym zatrzymała się przed ostatnim żywym bandytą. Był solidnie ranny, właściwie umierający, bo jedna z kul utkwiła mu w płucu sprawiając, że z każdym ciężkim oddechem na jego torsie pojawiały się krwawe bąbelki. Agentka popatrzyła na niego w milczeniu, jakby zastanawiając się, co z nim zrobić. Jednak po sekundzie w jej działaniach nie było już żadnego wahania. Dobiła go jednym, celnym strzałem w głowę, po czym szybko zmieniła, pusty już, magazynek. Nieznajomy nie skomentował tego ani jednym słowem, za co kobieta była mu nawet wdzięczna. Nie miała ochoty z niczego się tłumaczyć. Ani teraz, ani nigdy. Ani tym bardziej jakiemuś facetowi, który nie uznał za stosowne nawet się przedstawić. Do ich uszu doszły kolejne strzały, więc bez wahania ruszyli w tamtą stronę.

            Na dziobie Marika, Joe oraz ich dwóch nowych kolegów właśnie walczyło z kolejną grupką porywaczy. Olga i Nieznajomy od razu wkroczyli do akcji, więc szala zwycięstwa od razu przechyliła się na ich stronę. Po kilku minutach strzelaniny na podłodze zaległa kolejna grupa martwych bandytów.
- To wszyscy? – Olga rozejrzała się dookoła, ale nie dostrzegła nikogo więcej.
- Sprawdziliśmy wszystko – Marika skinęła potwierdzająco głową. – Nikogo żywego więcej nie ma. Gdzie Max?
- Rozbraja bomby – wyjaśniła jej Olga.
- Rozbraja… co?? – do Mariki dopiero po sekundzie dotarł sens tych słów. – Żartujesz, prawda?
- Wyglądam jakbym żartowała? – agentka schowała Sig’a i uniosła pytająco brwi.
- Ja pierdolę – jęknęła Marika, widząc minę koleżanki. Tego się nie spodziewała.
- Gdzie? – zapytał Joe krótko. Był typem człowieka, który nie rozwlekał swoich wypowiedzi. Za to chętnie pomagał.
- Maszynownia – równie krótko odpowiedziała mu Olga. Joe tylko kiwnął głową i bez wahania ruszył w tamtą stronę.
- Skoro twój partner jest zajęty udaremnianiem zatonięcia tej góry żelastwa… – odezwał się za jej plecami Nieznajomy. – Może wyjaśnimy sobie kilka spraw?
- Marika, idź z panami i sprawdźcie jeszcze raz wszystkie pokłady – stanowczym głosem powiedziała Olga po sekundzie namysłu. Czuła, że lepiej pozbyć się koleżanki, bo miała obawy, że nie spodoba jej się to, co usłyszy od mężczyzny. Poza tym, im mniej świadków, tym lepiej.
- Ale… - Marika oczywiście zaprotestowała, lecz Olga ucięła jej protesty w zarodku.
- Idź! – warknęła. Oburzona agentka ruszyła korytarzem, a koledzy Nieznajomego poszli za nią. Chociaż właściwszym określeniem byłoby: podwładni. – Słucham – Olga odwróciła się z powrotem i popatrzyła na mężczyznę mrużąc oczy. – Co masz ciekawego do powiedzenia?
- Nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie zastrzelić – poprosił nagle facet. Olga przez sekundę poczuła zaskoczenie, nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
- Nie ukrywam, że przeszło mi to przez myśl – odpowiedziała, nieco rozbawiona. – Ale zanim to zrobię, wolałabym się czegoś dowiedzieć…
- To może zacznę od przedstawienia się – Nieznajomy westchnął. – Kapitan Philip Locke, SAS – wyciągnął rękę w stronę kobiety. Olga przez moment patrzyła mu w oczy, jakby upewniając się, że mówi prawdę. Rozum podpowiadał jej, żeby od razu mu tak nie wierzyła, ale instynkt mówił, że facet nie kłamie.
- Olga Lenkov, CIA - uścisnęła wyciągniętą dłoń, decydując się na bycie szczerą. Oczywiście w granicach rozsądku. – Skąd się tu wzięliście?
- Kieran O’Neall – padła krótka odpowiedź.
- Rozumiem, że oprócz tych ludzi w kościele ma na sumieniu jeszcze inne osoby? – domyśliła się agentka.
- Całkiem długą listę… - przyznał kapitan. – Jestem tu, bo wysadził w powietrze samochód z żołnierzami. Za pomocą wyrzutni rakietowej – Locke nie zamierzał owijać w bawełnę, Poza tym, to nie było tajne. – Rozkaz był jasny: zlikwidować. Wyręczyłaś nas.
- Możesz tą zasługę przypisać sobie – Olga wzruszyła ramionami.
- Domyślam się, że nie macie ochoty ujawniać swojego udziału w tej całej hecy – prychnął żołnierz. – Jaki mieliście cel? Tylko nie mów, że naprawdę byliście na wakacjach, a ten walnięty gość to twój mąż – dodał widząc, że kobieta już otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
- Szczerość za szczerość – usłyszał, ku swojemu zaskoczeniu. – John Walker. Amerykański naukowiec.
- Po co wam on? – zdziwił się.
- Coś sprzedał. Komuś – Olga potarła skronie. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. – Nic nie wiemy. Mieliśmy się dowiedzieć.
- Dlaczego na statku?
- Bo nie pływa pod amerykańską banderą i opuścił amerykańskie wody…
- No tak, jurysdykcja – Locke uśmiechnął się lekko. – Chcecie go nadal?
- Musimy wykonać zadanie – odparła stanowczo kobieta. – Ta cała… heca.. – pokazała ręką - …to tylko efekt uboczny – Olga też się uśmiechnęła.
- Całkiem niezły efekt uboczny – tym razem Locke uśmiechnął się znacznie szerzej. – I skoro nadal płyniemy, to chyba jest nadzieja, że twój mąż rozbroił te bomby…
- Nie jest moim mężem – ruszyli z powrotem na rufę, ramię w ramię. – Jesteśmy partnerami.
- A wygląda to zupełnie inaczej…
- Pozory – Olga sama nie wiedziała, dlaczego tak upiera się przy tej wersji. To były jej prywatne sprawy i nikomu nic do tego.
- Sprawdzimy jak mu poszło, czy chcesz poszukać waszego naukowca? – zapytał Philip. Sprawiał wrażenie osoby, która nie za bardzo ma ochotę na kolejne spotkanie z Maxem. W sumie Olga mu się nie dziwiła, jej partner potrafił być odpychający. A był taki zwłaszcza wobec innych mężczyzn.
- Sprawdźmy – po sekundzie wahania odpowiedziała agentka. Ale skoro dalej płynęli, to mogła się założyć o każde pieniądze świata, że rozbroił te cholerne bomby.

9 komentarzy:

  1. CUDO,CUDO ,CUDO. Bojowa Olga... Super. Cos mi mówi ze Max będzie nieźle zazdrosny ;) Rozdział genialny! Chce więcej !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Max na pewno będzie zazdrosny ale dobrze mu tak :-) haha
    Olga i Nico są z jednej gliny ulepieni - przyciągają kłopoty jak magnes
    bardzo fajny rozdział
    pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Philip Locke, SAS - szczerzy się do monitora :D Locke jeszcze bez chłopaków jak widzę :D Bardzo się za nimi stęskniłam i już chce sezon chociaż będzie to ostatni. Ale jak zwykle zapowiada się niezła rozpierducha :) Olga w akcji to jest to co lubię :) Skoro porywacze zlikwidowani to teraz tylko misję swoją muszą wykonać. Max'a nikt nie lubi - ciekawe dlaczego? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o jakim serialu mówisz Chandni ? :-)
      już się nie mogę doczekać twojego i Alexandretty Dziecka nr 5
      pozdrawiam :-)

      Usuń
    2. AniaEmma - Chandni mówi o serialu Strike Back:D To z niego pochodzi postać Philipa Locke'a (musiałam ją wykorzystać :D) Też się za chłopakami stęskniłam, bo nikt nie potrafi zrobić takiej rozpierduchy jak Stonebridge i Scott :D Polecam, kto nie widział :D A Dziecko nr 5 się pisze, co prawda w powijakach jeszcze jest, ale pomysły są, więc trzymajcie kciuki :D

      Usuń
  4. A kto lubi Max'a? No przecież to Max Doherty no nie, gościa nie da się lubić, choć trzeba mu przyznać, że czasami pomysły ma dobre, no i martwi się o Olgę... Ale jednak to Max!

    Dobra a tak już na poważnie to rozdział dość zwyczajny, Olga i Nieznajomy szli korytarzem, pogadali po strzelali, potem trochę więcej postrzelali i w końcu dowiedzieli się w końcu jak ta druga osoba ma na imię i po co tu jest... Czekam na ciąg dalszy! I liczę, że Olga jeszcze spuści komuś łomot, wolę ją jak walczy w ręcz niż strzela :D

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie, jest ktoś kto lubi Max'a? A jakbyście nie wiedziały co zrobił później i jak bardzo skrzywdził Olgę - byłybyście w stanie go polubić? Sfora, spokojnie, łomot jeszcze będzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam Maxa lubię ;) ale mnie zawsze ciągnie do zlych charakterów, pod warunkiem ze są interesujące ;). Pozdrawiam

      Usuń
  6. To dobre pytanie... Sama się nad tym zastanawiałam. Czy gdybym nie wiedziała jaka z niego perfidna świnia, to czy byłabym w stanie go polubić? Właściwie to nie jestem pewna bo jakoś nigdy (zanim zobaczyłam CHAOS) tak naprawdę nie interesowałam się CIA i w każdym serialu bądź filmie agent CIA okazywał się świnią i chyba ten obraz zawsze gdzieś będzie się mi plątał po głowie...
    Ooooo i będzie łomot! Dziękuję, już czekam :D

    OdpowiedzUsuń