Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i niezmiernie się cieszę, że podoba Wam się historia Olgi, a jej przygody wzbudzają tyle emocji :D Jak już wiecie Olga przyciąga kłopoty jak magnes, więc z mojej strony mogę Was zapewnić, że postaram się, aby było jeszcze ciekawiej. I jeszcze bardziej emocjonująco. Zapraszam na kolejny rozdział. Miłej lektury.
Alexandretta
***
Olga
i Nieznajomy powoli szli korytarzem, powielając schemat ich poprzedniego
spaceru. Sprawdzali każde pomieszczenie, jednocześnie rozglądając się za
pozostałymi porywaczami.
- Znaleźliśmy ich szefa – nagle odezwał
się jej towarzysz. – Martwego… To wasza robota?
- Mówisz o tym gnojku z małą blizną nad
okiem? – zapytała agentka, nawet nie zwalniając kroku.
- Tak.
- Nasza – przyznała beznamiętnie.
- Twoja – to nie było pytanie.
- Tak – odparła równie lakonicznie i
cały czas beznamiętnie.
- Nazywał się Kieran O’Neall – po
minucie milczenia mężczyzna znów się odezwał. – Podłożył bombę w kościele
protestanckim, która wybuchła podczas mszy… Zginęło piętnaście osób, a
trzydzieści cztery zostały ranne.
- Po co mi to mówisz? – Olga nawet nie
zaszczyciła go spojrzeniem. Miała w nosie ile osób zabił ten sukinkot. Już nie
żył, więc nikogo więcej nie skrzywdzi.
- Dobrze zrobiłaś – odpowiedział,
pozornie bez związku z jej pytaniem. Złapał ją za ramię i zatrzymał. Olga
szarpnęła się, ale też stanęła. Patrzyli na siebie przez moment, co było
dziwne, po czym facet wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął siniaka na jej
policzku. Co było jeszcze dziwniejsze. – To jego sprawka? – zapytał cicho, na
co kobieta tylko skinęła głową. – Dobrze zrobiłaś – powtórzył. Chciał dodać coś
jeszcze, ale nie zdążył. Olga pchnęła go mocno na przeciwległą ścianę, a sama
uniosła broń i oddała dwa strzały do skradającego
się za ich plecami napastnika. Jego towarzyszem zajął się jej aktualny partner,
który błyskawicznie otrząsnął się z początkowego zaskoczenia. Na odgłos
strzałów z pobliskiej ładowni wysypała się grupka porywaczy, uzbrojonych i
zaskoczonych. Najwyraźniej jeszcze nie wiedzieli o śmierci ich szefa, a Olga od
razu dostrzegła ich aktualnego dowódcę. Kiedy kule świsnęły nad głowami agentki
i Nieznajomego, a jedna wbiła się w ścianę tuż obok ramienia kobiety, ta
stwierdziła, że jednak przydałaby się jakaś osłona. Korytarz jednak żadnej
konkretnej nie dawał, więc błyskawicznie otworzyła pierwsze z brzegu drzwi i
schowała się za nimi. Jej towarzysz zrobił dokładnie to samo, z tą różnicą, że
ona przykucnęła i lufa jej Sig’a znajdowała się na poziomie brzuchów i ud
napastników, a jego – na wysokości ich głów. A ponieważ bandyci dość szybko się
ogarnęli i zaczęli strzelać, Olga i Nieznajomy bez wahania odpowiedzieli
ogniem. Agentka lekko się wychyliła i posłała kilka kul w kierunku dowodzącego
grupą porywacza. Trafiła go, więc z okrzykiem bólu upadł na podłogę. Jego
ludzie natychmiast go otoczyli, chcąc zapewne go chronić, ale towarzysz kobiety
miał równie dobre oko. Zlikwidował dwóch, następnych dwóch zastrzeliła Olga, bo
nawet w ogniu walki i specjalnie się nie przymierzając miała dobrą celność.
Kolejny przekroczył martwych kolegów i zaczął się wycofywać, ale nie miał szans
w obliczu wkurzonej agentki i równie wściekłego żołnierza. Dwa pistolety
wypaliły w tym samym czasie i kilka kul trafiło faceta w klatkę piersiową.
Upadł na plecy z szeroko rozpostartymi ramionami i upuszczając swoją broń. Olga
i Nieznajomy wysunęli się zza swoich osłon i powoli, osłaniając się wzajemnie,
podeszli do leżących bandytów. Oprócz dowódcy grupy wszyscy już nie żyli. Olga
szła, odkopując do tyłu lub na boki znajdujące się na podłodze pistolety, po
czym zatrzymała się przed ostatnim żywym bandytą. Był solidnie ranny, właściwie
umierający, bo jedna z kul utkwiła mu w płucu sprawiając, że z każdym ciężkim
oddechem na jego torsie pojawiały się krwawe bąbelki. Agentka popatrzyła na
niego w milczeniu, jakby zastanawiając się, co z nim zrobić. Jednak po
sekundzie w jej działaniach nie było już żadnego wahania. Dobiła go jednym,
celnym strzałem w głowę, po czym szybko zmieniła, pusty już, magazynek.
Nieznajomy nie skomentował tego ani jednym słowem, za co kobieta była mu nawet
wdzięczna. Nie miała ochoty z niczego się tłumaczyć. Ani teraz, ani nigdy. Ani
tym bardziej jakiemuś facetowi, który nie uznał za stosowne nawet się
przedstawić. Do ich uszu doszły kolejne strzały, więc bez wahania ruszyli w
tamtą stronę.
Na
dziobie Marika, Joe oraz ich dwóch nowych kolegów właśnie walczyło z kolejną
grupką porywaczy. Olga i Nieznajomy od razu wkroczyli do akcji, więc szala
zwycięstwa od razu przechyliła się na ich stronę. Po kilku minutach strzelaniny
na podłodze zaległa kolejna grupa martwych bandytów.
- To wszyscy? – Olga rozejrzała się
dookoła, ale nie dostrzegła nikogo więcej.
- Sprawdziliśmy wszystko – Marika
skinęła potwierdzająco głową. – Nikogo żywego więcej nie ma. Gdzie Max?
- Rozbraja bomby – wyjaśniła jej Olga.
- Rozbraja… co?? – do Mariki dopiero po
sekundzie dotarł sens tych słów. – Żartujesz, prawda?
- Wyglądam jakbym żartowała? – agentka
schowała Sig’a i uniosła pytająco brwi.
- Ja pierdolę – jęknęła Marika, widząc
minę koleżanki. Tego się nie spodziewała.
- Gdzie? – zapytał Joe krótko. Był
typem człowieka, który nie rozwlekał swoich wypowiedzi. Za to chętnie pomagał.
- Maszynownia – równie krótko
odpowiedziała mu Olga. Joe tylko kiwnął głową i bez wahania ruszył w tamtą
stronę.
- Skoro twój partner jest zajęty
udaremnianiem zatonięcia tej góry żelastwa… – odezwał się za jej plecami
Nieznajomy. – Może wyjaśnimy sobie kilka spraw?
- Marika, idź z panami i sprawdźcie
jeszcze raz wszystkie pokłady – stanowczym głosem powiedziała Olga po sekundzie
namysłu. Czuła, że lepiej pozbyć się koleżanki, bo miała obawy, że nie spodoba
jej się to, co usłyszy od mężczyzny. Poza tym, im mniej świadków, tym lepiej.
- Ale… - Marika oczywiście
zaprotestowała, lecz Olga ucięła jej protesty w zarodku.
- Idź! – warknęła. Oburzona agentka
ruszyła korytarzem, a koledzy Nieznajomego poszli za nią. Chociaż właściwszym
określeniem byłoby: podwładni. – Słucham – Olga odwróciła się z powrotem i
popatrzyła na mężczyznę mrużąc oczy. – Co masz ciekawego do powiedzenia?
- Nie patrz na mnie jakbyś chciała mnie
zastrzelić – poprosił nagle facet. Olga przez sekundę poczuła zaskoczenie, nie
takiej odpowiedzi się spodziewała.
- Nie ukrywam, że przeszło mi to przez
myśl – odpowiedziała, nieco rozbawiona. – Ale zanim to zrobię, wolałabym
się czegoś dowiedzieć…
- To może zacznę od przedstawienia się
– Nieznajomy westchnął. – Kapitan Philip Locke, SAS – wyciągnął rękę w stronę
kobiety. Olga przez moment patrzyła mu w oczy, jakby upewniając się, że mówi
prawdę. Rozum podpowiadał jej, żeby od razu mu tak nie wierzyła, ale instynkt
mówił, że facet nie kłamie.
- Olga Lenkov, CIA - uścisnęła
wyciągniętą dłoń, decydując się na bycie szczerą. Oczywiście w granicach
rozsądku. – Skąd się tu wzięliście?
- Kieran O’Neall – padła krótka
odpowiedź.
- Rozumiem, że oprócz tych ludzi w
kościele ma na sumieniu jeszcze inne osoby? – domyśliła się agentka.
- Całkiem długą listę… - przyznał
kapitan. – Jestem tu, bo wysadził w powietrze samochód z żołnierzami. Za pomocą
wyrzutni rakietowej – Locke nie zamierzał owijać w bawełnę, Poza tym, to nie
było tajne. – Rozkaz był jasny: zlikwidować. Wyręczyłaś nas.
- Możesz tą zasługę przypisać sobie –
Olga wzruszyła ramionami.
- Domyślam się, że nie macie ochoty
ujawniać swojego udziału w tej całej hecy – prychnął żołnierz. – Jaki mieliście
cel? Tylko nie mów, że naprawdę byliście na wakacjach, a ten walnięty gość to
twój mąż – dodał widząc, że kobieta już otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
- Szczerość za szczerość – usłyszał, ku
swojemu zaskoczeniu. – John Walker. Amerykański naukowiec.
- Po co wam on? – zdziwił się.
- Coś sprzedał. Komuś – Olga potarła
skronie. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. – Nic nie wiemy. Mieliśmy się
dowiedzieć.
- Dlaczego na statku?
- Bo nie pływa pod amerykańską banderą
i opuścił amerykańskie wody…
- No tak, jurysdykcja – Locke
uśmiechnął się lekko. – Chcecie go nadal?
- Musimy wykonać zadanie – odparła stanowczo
kobieta. – Ta cała… heca.. – pokazała ręką - …to tylko efekt uboczny – Olga też
się uśmiechnęła.
- Całkiem niezły efekt uboczny – tym
razem Locke uśmiechnął się znacznie szerzej. – I skoro nadal płyniemy, to chyba
jest nadzieja, że twój mąż rozbroił te bomby…
- Nie jest moim mężem – ruszyli z
powrotem na rufę, ramię w ramię. – Jesteśmy partnerami.
- A wygląda to zupełnie inaczej…
- Pozory – Olga sama nie wiedziała,
dlaczego tak upiera się przy tej wersji. To były jej prywatne sprawy i nikomu
nic do tego.
- Sprawdzimy jak mu poszło, czy chcesz
poszukać waszego naukowca? – zapytał Philip. Sprawiał wrażenie osoby, która nie
za bardzo ma ochotę na kolejne spotkanie z Maxem. W sumie Olga mu się nie
dziwiła, jej partner potrafił być odpychający. A był taki zwłaszcza wobec
innych mężczyzn.
- Sprawdźmy – po sekundzie wahania
odpowiedziała agentka. Ale skoro dalej płynęli, to mogła się założyć o każde
pieniądze świata, że rozbroił te cholerne bomby.
CUDO,CUDO ,CUDO. Bojowa Olga... Super. Cos mi mówi ze Max będzie nieźle zazdrosny ;) Rozdział genialny! Chce więcej !!!!
OdpowiedzUsuńMax na pewno będzie zazdrosny ale dobrze mu tak :-) haha
OdpowiedzUsuńOlga i Nico są z jednej gliny ulepieni - przyciągają kłopoty jak magnes
bardzo fajny rozdział
pozdrawiam :-)
Philip Locke, SAS - szczerzy się do monitora :D Locke jeszcze bez chłopaków jak widzę :D Bardzo się za nimi stęskniłam i już chce sezon chociaż będzie to ostatni. Ale jak zwykle zapowiada się niezła rozpierducha :) Olga w akcji to jest to co lubię :) Skoro porywacze zlikwidowani to teraz tylko misję swoją muszą wykonać. Max'a nikt nie lubi - ciekawe dlaczego? :D
OdpowiedzUsuńo jakim serialu mówisz Chandni ? :-)
Usuńjuż się nie mogę doczekać twojego i Alexandretty Dziecka nr 5
pozdrawiam :-)
AniaEmma - Chandni mówi o serialu Strike Back:D To z niego pochodzi postać Philipa Locke'a (musiałam ją wykorzystać :D) Też się za chłopakami stęskniłam, bo nikt nie potrafi zrobić takiej rozpierduchy jak Stonebridge i Scott :D Polecam, kto nie widział :D A Dziecko nr 5 się pisze, co prawda w powijakach jeszcze jest, ale pomysły są, więc trzymajcie kciuki :D
UsuńA kto lubi Max'a? No przecież to Max Doherty no nie, gościa nie da się lubić, choć trzeba mu przyznać, że czasami pomysły ma dobre, no i martwi się o Olgę... Ale jednak to Max!
OdpowiedzUsuńDobra a tak już na poważnie to rozdział dość zwyczajny, Olga i Nieznajomy szli korytarzem, pogadali po strzelali, potem trochę więcej postrzelali i w końcu dowiedzieli się w końcu jak ta druga osoba ma na imię i po co tu jest... Czekam na ciąg dalszy! I liczę, że Olga jeszcze spuści komuś łomot, wolę ją jak walczy w ręcz niż strzela :D
No właśnie, jest ktoś kto lubi Max'a? A jakbyście nie wiedziały co zrobił później i jak bardzo skrzywdził Olgę - byłybyście w stanie go polubić? Sfora, spokojnie, łomot jeszcze będzie :D
OdpowiedzUsuńJa tam Maxa lubię ;) ale mnie zawsze ciągnie do zlych charakterów, pod warunkiem ze są interesujące ;). Pozdrawiam
UsuńTo dobre pytanie... Sama się nad tym zastanawiałam. Czy gdybym nie wiedziała jaka z niego perfidna świnia, to czy byłabym w stanie go polubić? Właściwie to nie jestem pewna bo jakoś nigdy (zanim zobaczyłam CHAOS) tak naprawdę nie interesowałam się CIA i w każdym serialu bądź filmie agent CIA okazywał się świnią i chyba ten obraz zawsze gdzieś będzie się mi plątał po głowie...
OdpowiedzUsuńOoooo i będzie łomot! Dziękuję, już czekam :D