8 czerwca 2015

Rozdział 38

            Kiedy Olga wróciła do ich kryjówki, Max był już spakowany i gotowy do drogi. Na widok wchodzącej partnerki, poderwał się z kanapy i od razu do niej podszedł.
- Masz program? – spytał po prostu, stając przed nią.
- Ja też się cieszę, że cię widzę – sarknęła w odpowiedzi Olga, zaskoczona tym brakiem zainteresowania jej stanem. – Tak po prostu: masz program? – w jej głosie zabrzmiała nuta goryczy, co Doherty od razu dostrzegł.
- Przecież wróciłaś cała – zauważył łagodnie. – I sama chciałaś się z nim spotkać… - wytknął jej. Nie lubił, kiedy działała sama.
- A gdyby coś mi zrobił? – kobieta sięgnęła do kieszeni i wyjęła kartę. – Zastrzelił, na przykład?
- Kochanie, gdyby chciał cię zastrzelić, zrobiłby to jak przyprowadziliśmy Danilov’a – Max popatrzył na nią z uwagą. – Poza tym, chłopak miał rację. Słowo Rostockiego jest najlepszą gwarancją. Oddał bez problemu? – wziął od niej kartę i przyjrzał się jej uważnie.
- Bez problemu – mruknęła Olga. – Spadamy stąd? – zmieniła temat, nie chcąc, żeby Max zaczął dopytywać się o szczegóły spotkania.
- Spadamy – mężczyzna złapał swoją kurtkę, torbę i ruszył do drzwi. – Mamy bilety na lot do Sztokholmu, stamtąd do Malmo, a potem do Kopenhagi…
Olga bez słowa chwyciła swój plecak i poszła za Maxem. Miał już skrystalizowany plan wyjazdu i postanowiła mu nie przeszkadzać. Może dlatego, że był całkiem sensowny. A może dlatego, że musiała ochłonąć po spotkaniu z Aleksandrem. Ale i tak czuła, że Darylev nie da jej o sobie zapomnieć.

            Olga siedziała na krzesełku na lotnisku i ze znudzoną miną przyglądała się ludziom wokół. Czekali z Maxem na ich lot, wielka tablica informowała, że zostało im jeszcze półtorej godziny, a ponieważ megafon nie wzywał na odprawę, to nie pozostało im nic innego, jak znaleźć sobie jakieś nieskomplikowane zajęcie. Lotnisko było ogromne, ale Olga była zbyt zmęczona i nie chciało jej się go zwiedzać. Ani robić zakupów w licznych sklepach z pamiątkami. Żałowała, że pojawiła się w tym pięknym mieście w tak nieciekawych okolicznościach i nie miała okazji go zwiedzić. Szkoda, bo liczne zabytki i sama architektura oraz historia sprawiały, że w głębi serca czuła jakąś dziwną tęsknotę. Chyba spadek po przodkach ze strony ojca. Max, o dziwo, dał jej spokój i nie wnikał, dlaczego jest taka milcząca i nieobecna. To Olgę nieco zaniepokoiło, bo wyglądało jakby naprawdę miał w nosie sposób, w jaki odzyskała ten cholerny program. Dlatego jak najszybciej postanowiła wziąć się w garść i przestać myśleć o nowym znajomym.
Jej partner stwierdził, że ma dość grzania krzesełka i przejdzie się trochę, więc po chwili została sama. Kilka sekund później jej telefon zapikał, informując o nowej wiadomości. Olga sięgnęła po aparat i spojrzała na wyświetlacz. Numeru nie znała, ale i tak przeczytała.
<<Bardzo nudno na lotnisku?>>
Agentka westchnęła, a na jej ustach pojawił się ledwo widoczny uśmiech. No tak, mogła się spodziewać, że Aleksander spełni swoją groźbę i nie pozwoli jej o sobie zapomnieć.
<<Skoro wiesz, gdzie jestem, to pewnie wiesz, że tak>> odpisała szybko. Nie była pewna, czy dobrze robi podejmując jego grę.
<<Wiem. Ale lubię się upewnić osobiście…>>
<<Upewnić, że wyjadę?>>
<<Upewnić, że nic ci nie jest>>
<<Dlaczego??>>
<<Nie wiem. Nazwij to jak chcesz>>
<<Wścibstwo??>>
<<Troska>>
<<Troska?? Nie znasz mnie>>
<<Nieważne. Czasami tak mam>>
<<Nie obraź się, ale to nie jest dobry pomysł…>> Olga musiała kilka razy czytać wiadomości od Aleksandra, żeby dotarł do niej ich sens. Obcy facet najpierw ją podrywa, potem całuje, a na końcu interesuje się, czy jest bezpieczna. Nie mieściło jej się to w głowie. Naprawdę wyglądała jakby nie potrafiła dać sobie rady sama? Miała przecież Maxa, samo to powinno wystarczyć, żeby Darylev się odczepił i dał spokój. Podobała mu się, widziała to i sam fakt, że chciał ją przelecieć, powinien spowodować, żeby miała ochotę dać mu w mordę. Ale absolutnie tak nie było. Miała ochotę, ale na niego. Olga poczuła się dziwnie, kiedy to sobie uświadomiła. Miała ochotę iść do łóżka z innym facetem niż Max. Czyżby jednak nie kochała go na tyle mocno, żeby był jedynym mężczyzną w jej życiu?
<<Nie mam zamiaru się obrażać. Mam zamiar sprawić, że będziesz o mnie myślała>> brzmiała odpowiedź Aleksandra.
<<Już myślę>>  
<<Dobrze, czy źle?>>
<<Z rozterką. Z niepewnością. Trochę ze strachem>>
<<Boisz się mnie??>>
<<Boję się siebie i swoich reakcji. I czynów. I to skomplikowane>>
<<Wiem. Mam nadzieję, że wkrótce będziesz o mnie myślała z uśmiechem. I pożądaniem. Spokojnego lotu.>>
Olga wpatrywała się w ekran komórki z bardzo mieszanymi uczuciami. Wszystko, co napisała było prawdą. Bała się swoich uczuć i reakcji na tego przystojnego mężczyznę. Dlatego bez wahania postanowiła zepchnąć je głęboko tak, żeby nikt się o nich nie dowiedział. Tak głęboko, żeby nawet ona miała problem, aby wydobyć je na wierzch. Okazało się, że swoją sms-ową pogawędkę zakończyła w samą porę, bo minutę później wrócił Max, a zaraz potem usłyszała wezwanie do odprawy. Olga tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu, że Aleksander wysłał kogoś za nimi, żeby ich pilnował i zdawał mu relację z ich poczynań. Znacznie później dowiedziała się, że chodziło tylko i wyłącznie o nią, bo Maxa Darylev miał w głębokim poważaniu.

            Lot istotnie był spokojny. Na tyle spokojny, że Max przespał go całego. Olga nie. Zawsze miała problem z zasypianiem w samolotach. Siedziała i wpatrywała się w niewielki ekran, na którym puściła sobie jakiś durny film. Ale i tak nic z niego nie wiedziała. Może dlatego, że wcale nie widziała filmu tylko szare oczy Aleksandra i jego uśmiech, kiedy się żegnali.

            W Sztokholmie było zimno, ale jakby mniej. Olga podążyła za Maxem na postój autobusów, skąd odjechali do Malmo. Tak znów się przesiedli, do kolejnego i bez problemów przejechali most łączący Szwecję z Danią. W Kopenhadze czekały już na nich bilety na lot do Waszyngtonu. Niestety, przez Berlin, bo nie było o tej porze bezpośredniego połączenia. Ale żadne z nich nie narzekało. Olga marzyła już tylko o tym, żeby znaleźć się we własnym domu i pobyć trochę sama. I się w końcu wyspać. Dlatego, kiedy po kilkunastu godzinach podróży, taksówka zatrzymała się przed kamienicą, gdzie wynajmowała mieszkanie, z jej ust wydobyło się westchnienie ulgi. Nawet nie zaproponowała Maxowi, żeby wszedł, błyskawicznie wyskoczyła z samochodu, zabrała swoją torbę i zniknęła w budynku. Zaskoczony jej zachowaniem Doherty przez chwilę wpatrywał się w drzwi, po czym podał kierowcy swój adres. Pierwszy raz od powrotu z misji nie wylądowali w łóżku. Ostrzegawcza lampka, która w głowie Maxa zapaliła po powrocie Olgi ze spotkania z Darylev’em, teraz rozbłysła i rozwyła się niczym strażacka syrena. Cholera, nie chciał jej stracić. Wiedział, że swoim zachowaniem nie polepsza ich relacji, ale miał nadzieję, że nie poleci na żadnego fagasa. Tego by nie zniósł. Postanowił trochę bardziej się postarać, bo już na tyle poznał swoją partnerkę, żeby wiedzieć, że niczego bardziej nie cierpi jak kontroli i jego scen zazdrości. Dlatego też dał jej spokój na lotnisku i zmył się z widoku. Nie do końca zmył, bo obserwował ją z daleka. Chciał się przekonać, co zrobi. Wbrew wszelkim jego oczekiwaniom, pozostała na swoim miejscu i z nikim się nie spotkała. Widział za to, jak wymienia sms-y i nawet się przy tym uśmiechała. Poczuł wtedy wściekłą zazdrość, którą opanował z największym trudem. I z trudem powstrzymał się też, żeby zaraz nie kazać sprawdzić jej telefonu. Mógłby to zrobić. Ale nie zrobił. Tego by mu nie wybaczyła. Dlatego postanowił na razie odpuścić, mimo zazdrości i wściekłości. Do tego dochodził strach, że go zostawi, a tego by nie zniósł. Pierwszy raz w swoim życiu spotkał kobietę, która wzbudzała w nim tyle uczuć. I którą chciał mieć tylko dla siebie. Ale co miał w takim razie zrobić, skoro widział jak inni faceci reagują na jej widok?? Powystrzelać wszystkich? To bardzo często stało w sprzeczności z zadaniem, które mieli wykonać. A on pracę stawiał ponad inne rzeczy. Przynajmniej do tej pory, przy Oldze dużo się zmieniło i czuł, że byłby skłonny zaryzykować swoją karierę w Firmie. Dla niej. Z tą myślą zaległ we własnym łóżku. Sam.

            Nieświadoma rozterek swojego partnera Olga, po pierwsze się wykąpała, po drugie ubrała w lekką piżamę, a po trzecie wsunęła do łóżka i przykryła po uszy kołdrą. Potrzebowała odpoczynku  i miała nadzieję, że jak wstanie będzie mądrzejsza. I w końcu przestanie myśleć o tym cholernym Aleksandrze.


            Kilka następnych dni minęło im na zdawaniu raportów, wyjaśnianiu wszystkiego co możliwe oraz na rozmowach z Martomem, który nawet był zadowolony z przebiegu całej sytuacji. Głównie dlatego, że odzyskanie programu podnosiło prestiż Ósemki, a także stawiało kilkoro ludzi w dość niekomfortowej sytuacji spłaty długu wobec ich sekcji. A Martom lubił robić przysługi różnym, ważnym osobom, żeby potem móc wyciągnąć od nich spłatę w najmniej oczekiwanym momencie. Ale w to Olga już nie wnikała. Dlatego po zakończonych spotkaniach z przyjemnością zniknęła na sali treningowej, żeby w spokoju poćwiczyć. I rozładować nagromadzone przez ostanie dni napięcie. 

2 komentarze:

  1. Rozdział pod tytułem "Cisza przed burzą" :D Ale i takie są nam potrzebne. No Max musisz wiele przemyśleć ale i tak wiadomo jak to się skończy. Aleksander dość ciekawy gość ;) Ciekawa jestem co następnie wymyśli dla nich Martom i w jakie znów tarapaty wpadnie Olga. Zatem życzę duuużo wena :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki spokojny ten rozdział jak jezioro przed burzą. Zobaczymy co Martom dla nich planuje w przyszłości. Dużo weny życzę :-)

    OdpowiedzUsuń