27 maja 2015

Rozdział 37

            Telefon zadzwonił na drugi dzień, późnym popołudniem. Na dworze było ciemno, zimno i nieprzyjemnie. Olga grzebała w laptopie, pisząc i odbierając maile. A Max drzemał na kanapie, bo nerwy już go opuściły i uznał całą tą sytuację nawet za zabawną. No, może poza punktem, kiedy wyczuł, że facet leci na jego partnerkę. Ale nie powiedział tego głośno mając w pamięci jej ostatnią reakcję na jego zazdrość. Oldze jakoś mniej było do śmiechu, bo ten cały Aleksander wzbudzał w niej dziwne uczucia. I to nie dlatego, że reprezentował Rostockiego. Jego spojrzenie było zbyt przenikliwe i przez to bardzo niepokojące. Jego zapach był zbyt podniecający. A kształt ust kazał myśleć tylko o tym, jak całuje. Dlatego na dźwięk dzwonka gwałtownie wstała, w przeciwieństwie do Maxa, który odebrał nie ruszając się z kanapy. Jednak to, co usłyszał sprawiło, że poderwał się na równe nogi.
- Chyba oszalałeś! – warknął do słuchawki. – Mowy w ogóle nie ma! – odpowiedź na jego krzyki wkurzyła go jeszcze bardziej. – Nie zgadzam się! – ryknął tak, że Olga aż podskoczyła. Była ciekawa, co też ten cały Darylev wymyślił, że tak zdenerwował jej partnera, więc podeszła i wyrwała Maxowi aparat z ręki.
- Mówi Olga – powiedziała wykorzystując, że zaskoczony Doherty zamilkł. – Co jest?
- Jak miło, że ty nie wrzeszczysz – usłyszała po drugiej stronie rozbawiony głos Aleksandra. – Mam program. Przyjedź po niego.
- Dobrze. Zaraz będziemy. Gdzie?
- Nie zrozumiałaś – łagodnie upomniał ją Darylev. – TY przyjedź. Sama. Bez tego wariata.
- Ja?? – do Olgi dotarło, dlaczego Max się tak wydarł. – A jeśli się nie zgodzę?
- To go nie odzyskacie – niemal widziała jak Aleksander wzrusza ramionami. – I będziecie mieli problem, żeby stąd wyjechać.
- To szantaż – zauważyła, całkiem spokojnie. Przez telefon łatwiej było opanować uczucia i być bardziej profesjonalną.
- To interesy – sprostował. – Więc?
- Dobrze – agentka błyskawicznie podjęła decyzję. – Gdzie? – kiedy Darylev podał jej adres, rozłączyła się bez słowa i popatrzyła na Maxa z niesmakiem. – I o co te krzyki? Pojadę po program i spadamy z tej krainy lodu…
- Zgłupiałaś?? – popatrzył na nią gniewnie. – Nigdzie nie pojedziesz!
- To ty zgłupiałeś – zripostowała. – To nasza jedyna szansa, żeby wykonać to zadanie i wyjść z tego żywym. Inaczej nas pozabija. Tak ci się spieszy na tamten świat? – zapytała jadowicie. Miała dość humorów swojego partnera i tego, że nie pozwalał jej pracować samodzielnie. Czego się bał? A ona czuła, że Darylev ich nie wykiwa. Że odda im ten program i pozwoli spokojnie wyjechać. Zastanawiała się tylko, czego chce od niej.

            Olga zaparkowała samochód tuż obok czarnego Lexusa. Miejsce, które Darylev wybrał na ich spotkanie, było puste i ciemne. Jedna, jedyna latarnia prawie nie dawała światła tam, gdzie stały samochody. Kiedy agentka wysiadła ze swojego auta, w Lexusie otworzyły się drzwi po stronie kierowcy i wychyliła się z niego głowa Aleksandra.
- Wsiadaj – rozkazał, znikając powrotem we wnętrzu pojazdu. Nic dziwnego zresztą, bo było zimno i wiało. Kobieta uniosła lekko brwi, ale wsiadła. No cóż, faktycznie było zimno. I była też ciekawa, co będzie dalej. Wsunęła się więc na siedzenie pasażera i zatrzasnęła za sobą drzwiczki. Natychmiast owionął ją zapach luksusu. Przybrał aromat skórzanej tapicerki, drewnianych wykończeń, subtelnej nuty drogiej wody kolońskiej.
- Wow, niezła bryka – zaczęła z kpiną, rozpinając kurtkę i zdejmując szal, którym miała omotaną szyję. – Za gotówkę, czy na kredyt kupiłeś?
- Bardzo śmieszne – Darylev rzucił jej karcące spojrzenie.
- Ups, przepraszam, czyżbym trafiła w czuły punkt? – znów kpina. – Tatuś ci kupił? – kiedy nie odpowiedział, popatrzyła na niego ironicznie. – Sądziłeś, że cię nie sprawdzę?
- Ile wiesz? – zapytał spokojnie. Nie pomylił się w ocenie tej kobiety, nie dość, że była ładna, to jeszcze inteligentna. Rzadkie połączenie.
- Sporo – przyznała. - Wiem, że Rostocki to twój ojciec. Wiem, że figurujesz wszędzie pod panieńskim nazwiskiem babki. I wiem, że nikt nie wie, kim naprawdę jesteś, a twój ojciec traktuje cię jak każdego innego pracownika swojego imperium – zrobiła w powietrzu cudzysłowie.
- Jak się tego dowiedziałaś? – Aleksander nadal pytał spokojnie, chociaż gniewny błysk w oku świadczył, że niezbyt spodobało mu się to, co usłyszał.
- Nie zdradzę ci swoich źródeł – prychnęła z politowaniem Olga.
- Twój partner wie?
- Nie – pokręciła głową. – I się nie dowie, spokojnie…
- Nie wiem, czy mogę ci zaufać…
- Ja też nie wiem, czy możesz – zaśmiała się kpiąco. – Ale to już sam musisz sobie odpowiedzieć. Przyjechałam, jak prosiłeś – zmieniła temat, na słowo „prosiłeś” unosząc znacząco brwi. – Dostałeś, co chciałeś. Gdzie program?
- Tu – wyciągnął z kieszeni niewielką kartę pamięci z logo rządowego laboratorium.
- Świetnie – Olga sięgnęła ręką, ale Aleksander błyskawicznie złapał ją za nadgarstek.
- W naszej umowie nie było mowy o sprawdzaniu kogokolwiek – powiedział cicho, z lekką pogróżką w głosie.
- Nie było – przyznała mu rację Olga. – Ale to działa w dwie strony, a ty również sprawdziłeś mnie – spojrzała mu prosto w oczy.
- Czyli mamy remis? – Darylev wcale się nie wypierał. Faktycznie, sprawdził ją. Bardzo zainteresowała go ta kobieta, a zwłaszcza to, że pracuje dla takiej wrednej organizacji z jeszcze bardziej wrednym partnerem. Zainteresowała go, bo wpadła mu w oko już w pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył.
- Na to wygląda – uśmiechnęła się lekko. – Daj program, tak jak się umawialiśmy…
- A co dostanę w zamian? – przysunął się bliżej, wciąż z kartą w ręce.
- A co byś chciał? – Olga podjęła grę, zdając sobie sprawę, że to niebezpieczne i stąpa po cienkim lodzie.
- Może to… - nagle złapał ją za kark, przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Zaskoczona Olga oddała pocałunek, równie namiętnie. Chwyt Darylev’a nieco zelżał, ale nie ustał zupełnie. Ale nie był już potrzebny, bo po pierwszej chwili zaskoczenia, teraz już całowała się z nim całkowicie dobrowolnie i z wielką ochotą. Może dlatego, że całował świetnie. Może dlatego, że siedzieli tak blisko siebie w tak ograniczonej przestrzeni. Może dlatego, że ich wspólne zapachy nieco ich oszołomiły. A może dlatego, że tak pomiędzy nimi zaiskrzyło. Aleksander był naprawdę przystojnym facetem, a jego pocałunek świadczył, że też pełnym namiętności. Olga sama nie wiedziała, dlaczego mu na to pozwala. Coś ją do niego ciągnęło, jakaś niewidzialna siła. Gdzieś z tyłu głowy kołatała jej się myśl, że to nie w porządku wobec Maxa, ale nie chciała jej słuchać. Dłoń kobiety powędrowała na policzek mężczyzny, długie palce delikatnie musnęły skórę, czując cień zarostu. Po chwili jej ręka zanurzyła się w jego włosach, zaciskając się na jednym z pukli. Całowali się dłuższą chwilę, pierwsza oprzytomniała Olga, ale nie uciekła z krzykiem, tylko delikatnie się odsunęła. Rozczarowany Aleksander jęknął cicho, co skwitowała równie cichym śmiechem. Olga oparła swoje czoło o jego i popatrzyła mu prosto w oczy. W jej wzroku nie było kpiny, ironii, czy sarkazmu, obecnego w każdym poprzednim spojrzeniu. Było zdziwienie, pożądane i nawet odrobina czułości.
- Naprawdę tego chcesz? – spytała szeptem.
- Chciałbym więcej – odparł Darylev zachrypniętym głosem. – Znacznie więcej…
- Ja… - Olga się zawahała. – Ja nie mogę… Max…
- Tak, wiem – przerwał jej gwałtownie, ale nie zrobił żadnego ruchu. Nie wycofał się, jakby wciąż liczył na dalszy ciąg. – Wystarczy popatrzeć, jak reaguje, kiedy ktoś za bardzo się do ciebie zbliża – wyjaśnił na jej zaskoczone spojrzenie. – Kochasz go? – zapytał dość nieoczekiwanie. Olga wzruszyła ramionami. Ostatnio się nad tym zastanawiała i nie doszła do żadnych konstruktywnych wniosków. – Nie wiesz? – zakpił, ale jakoś tak łagodnie.
- Nie chcę o tym rozmawiać – mruknęła, prostując się i odrywając od niego. – A już na pewno nie z człowiekiem, którego widzę drugi raz w życiu.
- Mogłabyś widzieć częściej…
- Chcesz mi coś zaproponować? – Olga ostrożnie odsunęła się jak najdalej. Ta rozmowa zaczynała przybierać dość nieoczekiwany dla niej kierunek.
- Zaproponowałbym, gdybym wiedział, że nie odmówisz – Darylev poprawił się na swoim miejscu i spojrzał przez przednią szybę. – Ale odmówisz, bo jesteś lojalna do bólu. Tylko wybrałaś złego szefa…
- Ty byłbyś lepszy? – teraz ona zakpiła.
- Może… - uśmiechnął się lekko, wyciągając nagle rękę i gładząc ją po policzku. – Póki co, nie przekonasz się.
- Nie – zgodziła się z nim, wcale się nie odsuwając. Ten dotyk działał na nią hipnotyzująco. – Nie przekonam się. Muszę wracać – dodała. Resztki rozsądku jeszcze działały. – To zaczyna się robić zbyt niebezpieczne…
- To? – uniósł brwi, wodząc palcem po jej podbródku.
- TY jesteś niebezpieczny – wyjaśniła. Nagle pochyliła się i pocałowała go mocno w usta, jednocześnie ręką sięgając do wewnętrznej kieszeni jego marynarki, gdzie wcześniej schował kartę z programem. – Ale nie mogę wrócić bez tego – wyprostowała się, pokazując trzymany w palcach przedmiot. – Przepraszam…
- Nie masz za co – Aleksander nie wykonał najmniejszego gestu, żeby jej przeszkodzić. – Po to się przecież spotkaliśmy…
- Wiesz, że nie poszłabym z tobą do łóżka, gdybyś dał taki warunek – Olga poprawiła szalik i zaczęła zapinać kurtkę.
- Wiem – odparł, lekko rozbawiony. – To miał być bonus. Mimo wszystko, masz jeszcze jakieś zasady.
- Jeszcze? – popatrzyła na niego uważnie.
- Nie wiesz, co przyniesie ci życie i jak będziesz musiała postąpić…
- Filozof – mruknęła i odwróciła się, żeby wysiąść.
- Bez przesady. Dasz mi swój numer?
- Co? – Olga spojrzała na niego przez ramię, zatrzymując się w połowie sięgania do klamki. Nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
- Telefonu – wyjaśnił. - Dasz? Tak na wszelki wypadek…
- Jaki wszelki wypadek? – kobieta zmarszczyła brwi. Prośba Aleksandra zaskoczyła ją.
- Każdy – odparł. – Gdybyś znów była w Rosji i potrzebowała pomocy, wsparcia albo czegokolwiek…
- Trudno mi będzie, bo ja twojego nie mam – zauważyła, przytomnie.
- Nie bój się, będziesz miała – zaśmiał się. – Nie pozwolę ci o sobie zapomnieć.
- To zabrzmiało jak groźba – westchnęła, po czym podyktowała mu ciąg cyfr. W sumie, dlaczego nie?
- Powiedzmy, że to zabezpieczenie. Zazwyczaj jestem w Moskwie, ale gdzie byś nie była, dzwoń. Zawsze coś zorganizuję.
- Źle mi życzysz? – Olga uznała, że czas się pożegnać, więc otworzyła w końcu drzwiczki i szybko wysiadła. Aleksander poszedł w jej ślady bez wahania.
- Wręcz przeciwnie – odpowiedział. – Życzę ci jak najlepiej. I jak najdalej od tego wariata – oboje wiedzieli, że ma na myśli Maxa.
- Przestań – mruknęła, ale chyba bardziej z przyzwyczajenia. Max był wariatem, dobrze o tym wiedziała.
- Uważaj na siebie – Darylev nie skomentował jej mizernej próby obrony partnera.
- Skąd ta troska? – zapytała, zaskoczona taką opiekuńczością u, bądź co bądź, obcego faceta.

- Lubię cię – odparł po prostu. – Nie wiem, dlaczego… – z tymi słowami zniknął w aucie i po chwili odjechał. Olga została sama na pustym i ciemnym placu. Pokręciła z niedowierzaniem głową, wsiadła do swojego samochodu i odpaliła silnik. Czekając aż auto się nagrzeje, po kolei odtwarzała chwile w Lexusie Aleksandra. Nie mogła uwierzyć, że tak się dała ponieść jakiejś dziwnej namiętności i pożądaniu do mężczyzny, którego wcale nie znała. Czyżby okoliczności tego spotkania tak ją nakręciły? Tego nie wiedziała. Ale wiedziała jedno; za żadne skarby świata nie może o tym powiedzieć Maxowi. 

2 komentarze:

  1. No proszę, Aleksander jednak słowny i na dodatek synek Rostockiego i przyciąga Olgę jak magnes. Z jednym się zgodzę, Olga powinna zostawić Max'a - niekoniecznie dla Aleksandra ale po prostu zostawić. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy Olgi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech Olga szkoda, że nie posłuchałaś Aleksandra, wiem, że to bandzior, ale Max i Martom to większe szuje ;) Może nie koniecznie od razu przechodzić do Rosyjskiej mafii ale uciekać jak najdalej od tego wariata... Tak w ogóle, to się domyślałam, że gość (Aleksander) to dość wysoko postawiony jest, ale się nie spodziewałam, że to synalek Rostockiego! Wena życzę :D

    OdpowiedzUsuń