20 sierpnia 2015

Rozdział 43

            Olga szarpnęła się raz i drugi, ale po sekundzie namysłu uznała, że lepiej oszczędzić tę resztkę sił na ewentualną ucieczkę albo chociaż próbę, bo nie wyobrażała sobie, że pozwoli im zrobić sobie krzywdę nawet bez próby stawiania oporu. Dlatego dała się poprowadzić betonowym korytarzem i wepchnąć do jakiegoś pokoju. Stanęła na środku pomieszczenia i rozejrzała się, nieco niepewnie. Od razu dostrzegła Maxa. Siedział na podłodze i wyglądał nieszczególnie. Z rozbitych warg sączyła mu się krew, oko miał podbite i już podpuchnięte, poszarpane ubranie odsłaniało zadrapania i siniaki. Nad nim stał kolejny facet, nieco solidniej zbudowany niż ten, który przyszedł po nią i właśnie wyprowadzał kolejny cios. Max jęknął, kiedy pięść napastnika kolejny raz trafiła go w szczękę. Terrorysta przerwał, kiedy weszli, spojrzał na nich wściekle i zaczął krzyczeć w swoim języku. Olga nie rozumiała co mówi, ale wyraźnie było widać, że facet jest naprawdę wkurzony. Jej strażnik coś mu odpowiedział, nieco uspokajającym tonem, więc mężczyzna zaprzestał krzyków i poderwał Maxa na nogi, sadzając na pobliskim krześle. Olga została usadzona na drugim, dokładnie naprzeciwko swojego partnera. Przez krótką chwilę wpatrywali się w siebie, jakby nawzajem oceniali swój stan i siły.
- Maleńka, nic ci nie jest? – wychrypiał w końcu Max, z trudem otwierając rozwalone usta.
- Nie… - wyszeptała, ale nic więcej nie zdążyła dodać, bo od razu zarobiła cios.
- Milczeć! – ryknął oprawca jej partnera i zdzielił ją w twarz. Max zrobił gest, jakby chciał się poderwać i rzucić na faceta, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Być może na widok reakcji kobiety, która zacisnęła usta w wąską kreskę i gniewnie zmrużyła oczy. Wyraz jej twarzy dobitnie świadczył, że jak tylko będzie mogła to dorwie gnoja i pewnie zabije. Albo nieźle mu dokopie. Zresztą on też miał taki zamiar, bo nie dopuszczał do siebie myśl, że pozwolą się tutaj zakatować.
- Kim jesteście? – podszedł do nich trzeci z terrorystów i stanął dokładnie między nimi. – Mówcie! – zarówno Olga jaki i Max spojrzeli na niego jednocześnie, potem na siebie i równo wzruszyli ramionami. – W sumie… - facet nie dał się sprowokować i też wzruszył ramionami. – W sumie, to jest mi to najzupełniej obojętne. I tak zginiecie. Ale najpierw powiecie mi, gdzie jest Lisa.
- O, czyżby? – mruknęła do siebie Olga, ale gość usłyszał. Odwrócił się do niej i pochylił nieznacznie, uśmiechając się przy tym złowrogo.
- Skarbie, nawet nie wiesz, co potrafię – przybliżył się jeszcze. – Będziesz krzyczała. Niekoniecznie z rozkoszy – wymruczał jej do ucha, na co agentka przełknęła ślinę i lekko się wzdrygnęła. Nie podobały jej się te słowa i zawarte w  nich pogróżki.
- Wątpię – odmruknęła, odsuwając się nieco z obrzydzeniem. – Poza tym, najpierw musiałbyś się wykąpać… - dodała, marszcząc znacząco nos. Myślała, że facet się wkurzy, ale on tylko się roześmiał.
- Jesteś pyskata – powiedział, już głośno. – Lubię takie. Amir! – rzucił ostro w stronę terrorysty, który ją tu przyprowadził. – Pani nie chce współpracować, więc przygotuj argumenty…
Olga zmarszczyła brwi, słysząc to polecenie. Za jej plecami coś się poruszyło, usłyszała szelesty, ale nie była w stanie dojrzeć, co się tam dzieje. Mogła tylko patrzeć na Maxa, który to widział i ten widok najwyraźniej bardzo mu się nie spodobał. Mało tego, wzbudził w nim wściekłość, co rozpoznała po pociemniałym spojrzeniu. Olga poczuła się zdecydowanie nieswojo. Nie wiedziała, co ją czeka, ale najwyraźniej nic miłego, skoro jej partner patrzył na to takim wzrokiem.
- Olga – zaczął nagle, zmuszając ją, żeby skupiła się na jego słowach. – Ufasz mi?
- Co to za pytanie? – żachnęła się. Też sobie moment znalazł na takie rozmowy.
- Ufasz mi? – powtórzył, patrząc na nią z napięciem. – Ufasz?? – skinęła głową, bo w jego głosie pojawiła się histeryczna nuta. – To dobrze. Cokolwiek by się nie działo wiedz, że z tego wyjdziemy…
- Max… - otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Coraz mniej podobała jej się ta przemowa. – Co ty gadasz??
- Pamiętaj o tym – mówił dalej, coraz szybciej. – Będzie dobrze. Dasz radę. Jesteś silna. Zaufaj mi, proszę…
- Max… - powtórzyła, już teraz z paniką w głosie. – Co, do cholery, się dzieje??
- Skarbie… - chyba chciał dalej coś jej wyjaśnić, albo uspokoić, ale nie pozwolono mu dokończyć.
- Zamknij się, amerykańska świnio! – jego dotychczasowy oprawca znów do niego przyskoczył i zdzielił go z pięści w szczękę. Olga krzyknęła, Max spadł z krzesła i boleśnie stłukł sobie bark. Agentka zrobiła ruch jakby chciała się poderwać i rzucić mu na ratunek, ale silna dłoń przytrzymała ją na miejscu.
- Zostaw go – usłyszała warknięcie trzeciego terrorysty. Najwyraźniej był tutaj szefem, bo oprawca Maxa cofnął się nieco. – Posadź go na krześle, żeby dobrze widział, co zrobię z jego panią… - zaśmiał się ponuro.

            Olga szarpnęła się, kiedy terrorysta poderwał ją z krzesła, odwrócił je siedziskiem do niej, po czym zmusił do uklęknięcia tuż przed. Drugi z napastników złapał jej ręce i szybko przytwierdził nadgarstki do oparcia za pomocą plastikowych opasek. Przerażona Olga patrzyła na to niczego nie rozumiejąc, a jej strach potęgowało jeszcze echo słów Maxa, które wciąż brzmiały w jej głowie. Działo się coś niedobrego, to już wiedziała na pewno. Nie wiedziała tylko co.
- Zobaczymy, czy dalej będziesz taka harda – szef grupy złapał ją za włosy i boleśnie odgiął głowę do tyłu. Olga skrzywiła się, ale nic nie odpowiedziała. Zresztą facet nie czekał na odpowiedź. Puścił ją energicznie, aż z impetem przyrżnęła czołem w twarde oparcie. Olga nie widziała, co dzieje się, dopiero ostry, piekący ból uświadomił jej, że trafiła na prawdziwych psycholi. Krzyknęła głośno, bo kolejne smagnięcie po plecach przyniosło kolejną porcję bólu. Potem było następne i następne. Każde uderzenie sprawiało, że na plecach kobiety pojawiały się ciemnoczerwone pręgi, a z jej gardła wydobywał się okrzyk pełen bólu. Z oczu Olgi popłynęły łzy, kiedy cienkie końcówki pejcza przedarły w końcu koszulkę i zostawiły po sobie krwawe ślady. Głowa agentki zawisła bezwładnie pomiędzy ramionami, niemal opierając się na siedzisku. Kolejne uderzenie sprawiło, że krew popłynęła mocniej, a z jej ust wydobył się tylko głośny jęk. Bolało. Strasznie bolało i przez głowę Olgi przemknęło błaganie o litość.  

            Max patrzył na klęczącą Olgę i faceta z pejczem z rosnącą wściekłością. Kiedy pierwsze uderzenie spadło na plecy jego partnerki aż się poderwał, ale zaraz został posadzony z powrotem. Z niedowierzaniem i zgrozą oglądał te cholerne tortury, bo inaczej nie można było tego nazwać. Czuł, że coś mu się w środku robi, coś strasznego i już wiedział, że żaden z ich oprawców nie przeżyje tego spotkania. Osobiście ich wykończy i to w bardzo bolesny sposób. Olga krzyczała po każdym uderzeniu, a każdy jej krzyk wbijał się w jego mózg niczym ostry nóż. Nie mógł tego znieść. A kiedy zaczęła płakać, coś w nim pękło. Poczuł, że jest na granicy wytrzymałości. Zawsze był opanowany, zawsze doprowadzał zadania do końca, wykonywał je z całą stanowczością i brutalnością. Ale widok bitej Olgi uzmysłowił mu, że jeszcze nigdy jej tak naprawdę nie przekroczył. Dopiero teraz. Kolejne smagnięcie i krew na plecach kobiety przerwała tamę. Ich oprawcy byli tak zajęci oglądaniem przedstawienia, że na moment stracili czujność. I Max to wykorzystał. Poderwał się gwałtownie, złapał krzesło i przywalił nim najbliżej stojącemu terroryście. Ten zwalił się na podłogę z głuchym jękiem, co sprawiło, że facet bijący Olgę zatrzymał się w połowie kolejnego uderzenia. A trzeci z napastników, zaskoczony, spojrzał na leżącego towarzysza i z dzikim wrzaskiem rzucił się na agenta. Ale Max mimo, że poobijany, nie stracił jednak swojego refleksu. Co prawda, rany nieco go spowolniły, ale i tak był wystarczająco szybki. Wykonał błyskawiczny unik, złapał nogę od rozwalonego krzesła i przyrżnął nią facetowi prosto w żołądek. Kiedy ten zachwiał się pod wpływem tego ciosu, dołożył kolejny, tym razem w głowę. Włożył w to uderzenie całą swoją siłę, więc drewniana noga po prostu pękła na pół. Terrorysta padł nieprzytomny, a Max bez wahania wbił mu resztę belki wprost w gardło, definitywnie posyłając go na tamten świat. Agent nie poświęcił jednak temu nawet chwili swojej uwagi, w ogóle nie zwracając uwagi na tryskającą wszędzie krew. Błyskawicznie odwrócił się w stronę ostatniego terrorysty i ruszył w jego stronę, miękko niczym kot. Z równie wrednym wyrazem twarzy. Napastnik, widząc co się dzieje, odrzucił pejcz, nożem rozciął krępujące Olgę więzy i poderwał ją gwałtownie, robiąc z niej tarczę.
- Ani kroku! – wrzasnął, widząc zbliżającego się Maxa. – Ani kroku, bo ją załatwię! – w ręku terrorysty błyszczał nóż, więc agent zatrzymał się w niewielkiej odległości. Zgięta w pół Olga stała chwiejnie, trzymana w pionie tylko siłą ramienia napastnika. Wydawała się krucha i bezbronna, ale Max bez problemu dostrzegł jej błyszczące gorączką i wściekłością oczy. Było w nich coś, czego sam by się przestraszył, gdyby ten gniew był skierowany w jego stronę.
- W porządku – Max uniósł obie dłonie w górę, w geście poddania. – Już stoję. Puść ją!
- Puszczę, kiedy stąd wyjdę – odparł stanowczo terrorysta, powoli wycofując się z pomieszczenia na korytarz. Olga nie miała jeszcze tyle siły, żeby się sprzeciwiać, więc pozwoliła się poprowadzić.
- Puść ja teraz i będziesz mógł odejść żywy! – odpowiedział mu Max, równie stanowczo.
- Nie masz żadnych kart przetargowych – roześmiał się w odpowiedzi facet. – A ja mam ją – szarpnął lekko kobietę, jednocześnie przykładając jej ostrze noża do szyi.
- Kochanie, będzie dobrze – zapewnił ją szybko Max, widząc jak Olga drgnęła pod wpływem tego dotyku.
- On ma rację, kochanie – znów zaśmiał się terrorysta. – Wszystko będzie dobrze z tym, że nie koniecznie dla was – dodał. Nadal szedł korytarzem, wycofując się powoli w stronę wyjścia.
- Jeżeli jeszcze raz ją dotkniesz… - w głosie Maxa brzmiała groźba pomieszana z wściekłością. Taką samą wściekłość widział w spojrzeniu Olgi, która owszem, dała się prowadzić, ale nie spuszczała wzroku ze swojego partnera.
- Twoje pogróżki nie robią na mnie wrażenia, Amerykaninie – warknął terrorysta, momentalnie tracąc swój dobry nastrój. – Kochanie, mówiłem ci, że będziesz krzyczała… - wyszeptał wprost do ucha Olgi, docierając do drzwi wyjściowych. Odsunął nóż od szyi kobiety, co ta natychmiast wykorzystała. W końcu była uczennicą najlepszego agenta Ósemki. Pomimo bólu, który wciąż czuła, szarpnęła się gwałtownie, łapiąc terrorystę za rękę z nożem. Wygięła mu nadgarstek, aż strzeliło, a bandyta z wrzaskiem wypuścił broń. Wtedy błyskawicznie okręciła się wokół własnej osi sprawiając, że znalazła się za plecami napastnika, razem z jego wykręconą i wygiętą ręką. Dołożyła do tego kopnięcie w kolano i cios łokciem wprost pomiędzy łopatki, więc facet klęknął ze stęknięciem. Kolejnym uderzeniem, tym razem w kark, posłała go na czworaka, złapała leżący na podłodze nóż i bez wahania poderżnęła mu gardło.

            Max patrzył na to wszystko ze zdumieniem i jakimś masochistycznym zachwytem. Kochał tą kobietę, naprawdę, a w takim wydaniu, bezwzględnej i nie mającej skrupułów, kochał jeszcze bardziej. Nie miał zamiaru przeszkadzać jej w zabijaniu tego faceta. Nie dlatego, że sam nie chciał tego robić. Marzył o tym. Ale wiedział, że jest to jej potrzebne. Musiała poczuć ten charakterystyczny smak zemsty. Tylko to mogło jej pomóc uporać się z tym przeżyciem i dalej pracować jako agentka. Poza tym, szczerze, bał się, że jeśli będzie chciał ją powstrzymać, to sam oberwie. W takim stanie była niebezpieczna, a on miał na dzisiaj dość bicia. Dlatego podszedł do niej dopiero, kiedy ciało martwego terrorysty opadło na posadzkę, a Olga wyprostowała się wciąż z zakrwawionym nożem w ręce. I spojrzała na niego wciąż tymi błyszczącymi z wściekłości oczyma.
- Kurwa mać, Max! – ni to krzyknęła, ni to jęknęła.
- Wiem, Skarbie – Max natychmiast do niej przyskoczył i wziął ją w ramiona. – Wiem… Już dobrze. Już po wszystkim… - tulił ją mocno, a Olga przylgnęła do niego z całych sił. Potrzebowała tego. Czuła się strasznie. Nie tylko dlatego, że poranione plecy wciąż ją bolały i nadal czuła cieniutkie strużki krwi płynące w dół. Czuła się strasznie, bo jakiś świrnięty terrorysta przywiązał ją do krzesła, a potem wychłostał! Nigdy o czymś takim do tej pory nie słyszała. Nie mówiąc już, że nigdy osobiście się z czymś takim nie zetknęła.
- Dlaczego to ja muszę… - urwała czując, że w gardle narasta jej szloch. – Ja wiem, że… - łkanie stało się nad wyraz słyszalne, przeszkadzało jej mówić i nie pozwalało się skupić. – Max…
- Cii… - Doherty przytulił ją jeszcze mocniej, na tyle, na ile mógł, nie raniąc jej bardziej. Wiedział, że długo będzie o tym myślała i wracała do tego, ale wierzył, że poradzi sobie z tą traumą. – Kochanie, już dobrze… - banał, ale musiał wystarczyć.
- Wyjdę za ciebie – wyłkała nagle. Odchyliła głowę i popatrzyła na niego mokrymi oczyma. – Niech to szlag, Max! Wyjdę!
- Skarbie, cieszę się niezmiernie, ale jeśli zgadzasz się tylko dlatego, że… - zaczął, ale niespodziewanie zasłoniła mu usta własną dłonią.

- Zamknij się – wymamrotała, bo łzy nadal dusiły ją w gardle. – Zamknij się i po prostu mnie przytul… - znów zaczęła szlochać. Olga płakała w ramionach Maxa, a on trzymał ją, tulił i kołysał delikatnie. Wiedział, że muszą stąd spadać i to jak najszybciej, ale nie miał serca jej teraz poganiać. Nie po tym wyznaniu. Też musiał się z nim oswoić. Stali tak dłuższą chwilę, oboje skupieni na swoich uczuciach, kiedy nagle na korytarz wypadł jeden z terrorystów, przedtem jedynie ogłuszony przez Maxa. Wypadł z dzikim rykiem, trzymając w dłoni pistolet i mierząc do agentów. Był rozjuszony niczym wściekły byk i wrzeszczał coś w swoim języku. Max nie zdążył zareagować, nawet nie zdążył się odwrócić, kiedy trzymany wciąż przez Olgę nóż z cichym świstem poszybował w powietrzu i wbił się bandycie prosto w szyję.

4 komentarze:

  1. przyjęcie oświadczyn w niecodziennych okolicznościach to jest jak najbardziej w stylu maxa i olgi. olga dopiero przy g stała się bardziej ludzka i kobieca :-)
    pozdrawiam i życzę dużo weny
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena tortur przypomniała mi scenę z 1 sezonu SB :-) A bójka z krzesłem Czarną Wdowę :D Ten motyw jest świetny :D Pierwsze ale nie ostatnie tortury w życiu Olgi. Pozbiera się i będzie jeszcze silniejsza. A scena "romantyczna" przyjęcia oświadczyn rozwala. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chandni, słusznie ci przypomina :) jest świetna i musiałam ją wykorzystać ;) zaczynam sie rozkrecać i teraz bedzie już tylko... bardziej. Bardziej intensywnie, bardziej niebezpiecznie i bardziej skomplikowanie. Mam nadzieje, że sie spodoba :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się ta zapowiedź BARDZIEJ :D A scena z krzesłem, to świetna scena i dzięki za przypomnienie Chandni skąd ją kojarzyłam ;)

    OdpowiedzUsuń