23 lipca 2015

Rozdział 42

            Dwadzieścia kilometrów to była naprawdę niewielka odległość, więc autko pokonało ją naprawdę szybko. Olga uważnie obserwowała siedzącą obok lekarkę, czy przypadkiem nie zacznie wariować i próbować uciekać, gotowa położyć kres jej szaleństwom jednym strzałem lub ciosem. Ale nie. Pani doktor siedziała grzecznie i cicho, nieobecnym spojrzeniem wpatrując się w krajobraz za oknem. Musiała nad czymś intensywnie myśleć, bo siedziała praktycznie bez ruchu. A może po prostu cierpiała po stracie ukochanego i to cierpienie tak ją obezwładniło. Generalnie Olgę mało to obchodziło, chociaż nawet była w stanie ją zrozumieć. Zrozumieć, ale niekoniecznie współczuć.
Max zjechał na leśny parking, gdzie w najdalszym jego rogu czekało jakieś auto. Czarny SUV z przyciemnianymi szybami. Doherty zaparkował tuż obok i dopiero wtedy szyba po jego stronie powoli opadła.
- Macie przesyłkę? – z wnętrza doszedł ich nieco przytłumiony męski głos.
- Tak – padła krótka odpowiedź ze strony Maxa.
- Przytomna?
- Jak najbardziej.
- Świetnie. Jakieś problemy po drodze?
- Mała scysja na stacji benzynowej…
- Granicę przekroczycie bez problemu, czy mamy to jakoś załatwić?
- Damy radę – Max wzruszył ramionami. Nie miał zamiaru uzależniać swojego wyjazdu od faceta, którego nawet dobrze nie widział.
- Lubię ludzi samowystarczalnych – z wozu dobiegł ich cichy śmiech. – Dajcie ją i znikamy – na te słowa Max wysiadł ze Skody, otworzył tylne drzwiczki i wyciągnął lekarkę na zewnątrz. Nie opierała się, dała się wywlec i wepchnąć do SUV’a, niczym bezwolna lalka. Olga patrzyła na to z mieszanymi uczuciami. Jej instynkt mówił jej, że kobieta raczej nie będzie zachwycona tym, co usłyszy. Ale z drugiej strony, sama była sobie winna. Nie trzeba było zadawać się z terrorystami.

            Kiedy SUV odjechał, wcale nie z piskiem opon, tylko zwyczajnie, Olga przesiadła się do przodu i popatrzyła na swojego partnera.
- Już? – zapytała. – Koniec zadania?
- Jesteś zawiedzona? – max uniósł nieco brwi. To zazwyczaj on miał niedosyt wrażeń podczas misji, a nie Olga. Ona chciała wszystko szybko kończyć, bez zbędnych komplikacji i utrudnień.
- W sumie to nie – odpowiedziała po sekundzie namysłu. – Raczej zaskoczona, że tak szybko poszło…
- Nie mów, bo wykraczesz – przerwał jej, odpalając wóz i ruszając.
- Nic nie wykraczę – potrząsnęła głową. – Zobaczysz, teraz już wszystko pójdzie dobrze – dodała z pełnym przekonaniem.
- Wiesz, zdrzemnij się – poradził jej, włączając się do ruchu. – Bo ta twoja wiara zaczyna mnie przerażać. W tej pracy nic nigdy nie idzie aż tak zgodnie z planem jak byśmy chcieli…
- Pesymista – pokazała mu język.
- Raczej realista – sprostował. – Śpij…

            Max podjechał pod przejście graniczne i ustawił się w kolejce do szlabanu. Nie była długa, może dlatego, że nie była to pora wakacyjna i hordy wczasowiczów nie urządzały sobie wycieczek.
- Masz w ogóle jakiś plan? – Olga obudziła się już jakiś czas temu, ale odezwała się dopiero teraz. Wcześniej dochodziła do siebie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że jest aż tak zmęczona.
- Po prostu przejedziemy granicę, potem zmienimy auto i pojedziemy dalej – odpowiedział spokojnie.
- Aha – skwitowała krótko. – To twój cały plan? Dość… szczątkowy – zadrwiła.
- Masz lepszy? – spojrzał na nią przeciągle. – Nie krępuj się i się podziel – zaproponował ironicznie.
- Czasami zachowujesz się jak dupek – prychnęła ze złością. Naprawdę ją wkurzał.
- Tylko czasami? A tak się staram – zakpił, wciąż z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Jesteś bezczelny! I mam ochotę ci walnąć! – wyciągnęła w jego stronę oskarżycielsko palec. W odpowiedzi Max złapał ją za nadgarstek, przyciągnął gwałtownie do siebie i mocno pocałował. Zaskoczona Olga najpierw do odepchnęła, ale sekundę później złapała za koszulkę i przyciągnęła do siebie. – Ty draniu – wyszeptała, całując go równie mocno. – Nienawidzę, kiedy taki jesteś!
- Czyli? – zapytał, pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim.
- Ironiczny, złośliwy i wredny – wyjaśniła. – Powiedz, że postarasz się być milszy…
- Oczywiście, kochanie – odpowiedział potulnie, ale oboje wiedzieli, że kłamie. Max łgarstwo miał zakodowane głęboko, kto wie, czy nie wyssał go z mlekiem matki. Taki był i nawet Olga, kobieta, którą kochał, nie potrafiłaby go zmienić. Całowali się dłuższą chwilę, kiedy nagle coś im przerwało. Ktoś otworzył drzwi samochodu, złapał agentów za karki i szarpnął do tyłu, odrywając ich od siebie. Zaskoczona Olga dała się wywlec z wozu i rzucić na ziemię. Na nic więcej napastnikowi nie pozwoliła, włączył jej się instynkt obronny i sama zaatakowała. Nie widziała, co dzieje się z Maxem, do jej uszu docierały tylko jakieś odgłosy walki i krzyki. Miała nadzieję, że to jej partner tak walczy, a te ciosy to zadaje on, a nie jemu. Sama też stawiała czynny opór, wymierzając precyzyjne uderzenia atakującym ją ludziom. Nie mieli mundurów, byli ubrani w jakieś bure bluzy i spodnie, mieli broń, ale z niej nie korzystali. Najwyraźniej chcieli ich pojmać żywych. Właśnie kolejny rzucił się na nią, ale powstrzymała go silnym kopnięciem i dodatkowym ciosem w szczękę. Facet zgiął się i uklęknął, ale nie miała już czasu, żeby dokończyć i znokautować go całkiem, bo ruszył na nią kolejny. Temu też nieźle walnęła, aż się cofnął, wykorzystała, że przez sekundę nikt się na nią rzucał i ustawiła się tak, żeby nie mieć nikogo za plecami. Tylko auto. Broni pozbyli się w lesie, więc nie mogła nikogo zastrzelić. Szkoda, bo bez Sig’a nie czuła się zbyt komfortowo. Może dlatego, że miała niezłe oko i trafiała tam, gdzie chciała. Teraz musiała zdać się tylko i wyłącznie na swoją znajomość sztuk walki oraz na wyszkolenie. Odpierając kolejne ciosy dziękowała sobie w myślach, że nie zaprzestała treningów. Atakujący ją mężczyźni nie byli zbyt wielkiej postury, ale do ułomków też nie należeli. Olga była drobna, ale zwinna i wygimnastykowana, jednak mimo wszystko miała mniej siły od nich. Dlatego kolejny cios sprawił, że się zachwiała, następny, że uklękła, a ten ostatni powalił ją na ziemię. Oszołomiona agentka usiłowała się podnieść, ale jej nieporadne gramolenie zostało szybko przerwane. Jeden z napastników brutalnie wykręcił jej ręce do tyłu, błyskawicznie związał, po czym inny zarzucił worek na głowę. Zapadła ciemność i w tej ciemności kobieta poczuła tylko, że się unosi, a po chwili ląduje gdzieś, uderzając przy okazji głową w twardą podłogę. Odgłos zatrzaskiwanej klapy uświadomił ją, że to bagażnik samochodu. Przerażona, zaczęła gwałtownie łapać powietrze, ale worek na głowie skutecznie uniemożliwiał jej nabranie większej porcji powietrza. Była przerażona, bo nie wiedziała, z kim mają do czynienia, mogła się tylko domyślać. Była przerażona, bo trafiła do bagażnika i jechała w nieznanym jej kierunku. Była przerażona, bo nie wiedziała, co z Maxem. Była przerażona, bo nikt nie zareagował widząc napaść na nich. Była przerażona, bo z całą brutalnością uświadomiła sobie, jak skończy. To było najgorsze. Nie chciała umierać. Szarpnęła się gwałtownie, uderzając stopami w pokrywę bagażnika. Raz, drugi, trzeci, aż głuchy łomot rozniósł się po całym aucie. Chwilę później wóz się zatrzymał, Olga usłyszała, że wieko otwiera się ze zgrzytem, potem poczuła ból w skroni i zapadła w niebyt.

            Olga ocknęła się w jakimś nieznanym jej pomieszczeniu. Podniosła powieki dość gwałtownie, co okazało się błędem, bo jasne słoneczne światło natychmiast zakłuło ją w oczy. W dodatku ostry, pulsujący ból w skroni przeszkadzał w jakimkolwiek myśleniu. Dlatego przez dłuższą chwilę po prostu leżała w bezruchu, tępym wzrokiem wpatrując się w przeciwległą ścianę. Dopiero po kilku minutach zaczynało docierać do niej, że jeszcze żyje. Oraz, że oprócz niej, nikogo tu więcej nie ma. Co już było znacznie gorszą wiadomością. Olga jęknęła i bardzo powoli podniosła się do pozycji klęczącej. Jej głowa natychmiast zaprotestowała sprawiając, że pomieszczenie zawirowało. Kobieta poczuła, że zawartość jej żołądka gwałtownie unosi się, nie dała rady się powstrzymać i po prostu zwymiotowała. Dopiero wtedy poczuła się nieznacznie lepiej. Wyprostowała się, przysiadając na piętach i ostrożnie się rozejrzała. Ostrożnie, bo głowa wciąż ją bolała i wolała nie ryzykować kolejnych torsji ani zawirowań. Pokój, w którym się znalazła, nie był duży. Miał około trzy na trzy metry i duże okno pod sufitem, przez które wpadało popołudniowe słońce. Olga odruchowo spojrzała na zegarek, ale na nadgarstku go nie było. Więc nie była w stanie sprawdzić, ile czasu minęło od ataku na nich. Poza tym w pomieszczeniu nie było nic. Gołe ściany, betonowa posadzka. Kobieta powoli przesunęła się pod ścianę, opierając się o nią plecami. Pomacała się po głowie, znajdując na niej sporego guza i lekkie rozcięcia. Już nie krwawiły, ale wyczuła pod palcami strupy. Pięknie! Sarknęła w myślach. Po prostu, kurwa, pięknie! Olga ukryła twarz w dłoniach i usiłowała pomyśleć. Nawet jeśli nie konstruktywnie, to przynajmniej jakkolwiek! Ale za cholerę nie mogła się skupić. Bała się. Nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o Maxa. Domyślała się, że ludzie, którzy ich porwali to ci cholerni terroryści, których szefa załatwili. Czyli wpadli w niezłe gówno.

            Olga siedziała pod ścianą, starając się z całych sił pokonać ten upierdliwy ból głowy, jednocześnie uważnie nasłuchując odgłosów otoczenia. Które były dość nikłe, najwyraźniej ich porywacze siedzieli cicho. Może odpoczywali, może spali, a może po prostu przygotowywali się do czegoś większego, co wymagało skupienia. Na przykład uzbrajanie ładunków wybuchowych wymagało spokoju. Kobieta już zdążyła się przekonać, że im ktoś jest cichszy, tym groźniejszy. Chciało jej się pić, wciąż w ustach miała posmak zawartości własnego żołądka. Chociaż na myśl o jedzeniu robiło jej się niedobrze. Co zapewne spowodowane było kwaśnym odorem wymiocin unoszącym się w powietrzu. Agentka straciła rachubę czasu, siedząc w bezruchu i czekając nie wiadomo na co. Bo nie wiedziała, czego może się spodziewać. Ale czuła, że już wkrótce się przekona i że będzie to bolesne doświadczenie. Starała się wypchnąć te myśli z głowy, starała się w ogóle nie myśleć. Wpadła przez to w jakiś dziwny stan odrętwienia, w którym niemoc i chęć poddania walczyła w niej ze strachem i wściekłością. Dziwna mieszanka…

            Dlatego też, kiedy drzwi nagle się otworzyły z głośnym zgrzytem, Olga nawet nie drgnęła. Co prawda, kosztowało ją to sporo wysiłku, żeby nie poderwać się na równe nogi z dzikim wrzaskiem, ale udało jej się tego dokonać. Ba, nawet nie spojrzała w tamtą stronę. Dopiero, kiedy jakaś postać stanęła tuż przed nią, a jej sylwetka zasłoniła poblask zachodzącego już słońca, uniosła wzrok. Mężczyzna był ubrany w burą koszulkę i spodnie bojówki koloru khaki. Miał ciemną karnację i ciemne włosy, a jego oczy patrzyły na nią beznamiętnie. Skrzyżował ręce na piersi i przypatrywał jej się przez dłuższą chwilę. Odwzajemniła spojrzenie starając się z całych sił, żeby w jej wzroku nie było strachu, czy paniki. Tylko raczej ironia. Chyba jej się udało, bo facet zmarszczył brwi, nieco zaskoczony jej postawą.

- Wstawaj – warknął, cofając się o pół kroku. Olga uniosła brwi, słysząc to polecenie i nawet nie drgnęła. Nie miała zamiaru słuchać gościa i wykonywać jakichkolwiek jego poleceń. Przynajmniej nie z własnej woli. – Powiedziałem: wstawaj! – ponieważ znów nie zareagowała, wykonał gwałtowny zamach i zdzielił ją otwartą dłonią w twarz. Olga zachłysnęła się pod wpływem tego ciosu, a jej głowa poleciała w bok i uderzyła w ścianę. Kolejna fala bólu przepłynęła przez jej czaszkę sprawiając, że miała ochotę się rozpłakać. Powstrzymała się z trudem. Odruchowo pomacała się po uderzonym policzku, ale mężczyzna nie dał jej więcej czasu na jakąkolwiek inną reakcję. Złapał ją za ramię i szarpnął do góry. Agentka stanęła chwiejnie na nogach, mając wrażenie, że cały świat wiruje i ściany zaraz na nią runą. Ale nie miała czasu, żeby dalej kontemplować to niezwykłe zjawisko, bo złapał ją za kark, ścisnął boleśnie i zaczął wywlekać z pomieszczenia. 

3 komentarze:

  1. Ok. Ale jak oni teraz się z tego wyplączą? No chyba, że jakimś cudem Max nie dał się złapać i kombinuje jak uwolnić partnerkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Było spokojnie, za spokojnie i Olga wykrakała :/ Oni zawsze muszą w coś się wpakować. Jeśli to terroryści, którym sprzątnęli szefa to mają pozamiatane i ciężko to widzę :/ Ale po Tobie wszystkiego się spodziewam więc nie będę snuć domysłów tylko grzecznie poczekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy rozdział
    Olgę bardzo kochają kłopoty :-)
    pozdrawiam
    Anita

    OdpowiedzUsuń