Olga
wsiadła do czarnej limuzyny Aleksandra i natychmiast owionął ją znajomy zapach.
Była z nim sam na sam tylko raz, ale bardzo dokładnie go zapamiętała.
- Czy wszystkie twoje auta pachną…
tobą? – zapytała cicho, zapadając się w wygodnym, skórzanym fotelu i zamykając
oczy.
- Skąd wiesz, że mną? – odpowiedział
pytaniem, z zainteresowaniem w głosie.
- Wiem… - wzruszyła ramionami. – Czuję…
- Co się stało? – spytał, omiatając
spojrzeniem jej sylwetkę. Jego uwadze nie umknął prowizoryczny opatrunek na
ramieniu, ani poszarpane ubranie. Jednak zdecydowanie bardziej uderzyła go jej
mina oraz smutek, jaki zdążył dostrzec w jej wzroku.
- Nie teraz – potrząsnęła głową,
otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Później. Teraz ważniejsze sprawy.
Przyłapałam Arnaud’a jak rozmawiał z kimś po rosyjsku – Sasza uniósł brwi na tą
informację. – Padło imię Maksym…
- Szlag – zaklął. – Fiodorow zapewne.
- Maksym Fiodorow? – wyprostowała się
gwałtownie. – Słyszałam to nazwisko…
- Ja myślę, że słyszałaś – prychnął. –
Fiodorow jest znany w waszych kręgach. Trudno określić dla kogo pracuje.
- Nie dla twojego ojca? – skrzywiła
się. Chociaż może lepiej, że nie, bo to jeszcze bardziej skomplikowałoby
sprawę.
- Nie, nie dla mojego ojca – odparł
spokojnie Sasza. – Nie wszyscy bandyci pracują dla Rostockiego – zganił ja
łagodnie.
- Nie?? – zdziwiła się teatralnie.
Zrobiła to specjalnie i Aleksander dobrze o tym wiedział. Potrafiła być
złośliwa i uszczypliwa, a sarkazm był jej ulubioną formą wypowiedzi.
- Nieee – roześmiał się, ale zaraz
spoważniał. – Olga, jeśli Fiodorow jest w to wszystko zamieszany, to robi się
naprawdę niebezpiecznie…
- Dobra, dobra – mruknęła. – Mówisz,
jakbym nie wiedziała. Dla kogo on w ogóle pracuje?
- Ostatnio dla białoruskiego wywiadu…
- Żartujesz??
- Chciałbym – przyświadczył ponuro. –
Muszą mu nieźle płacić, skoro się zgodził.
- No dobrze – Olga intensywnie myślała.
– Fiodorow dla Łukaszenki. Ale skąd Arnaud? Dlaczego zdradził?
- Zdradził Stany – zwrócił jej uwagę
Aleksander. – Nie Francję. Może uznał, że nie chce dłużej pracować dla was.
Może stwierdził, że nie chce obcego mocarstwa we własnym kraju. Może
potrzebował forsy, a Fiodorow mu ją zapewnił.
- Gdyby kierował nim patriotyzm, to
przekazałby nasze projekty francuskiemu wywiadowi – zauważyła trafnie kobieta.
– Więc pewnie w grę wchodzą pieniądze. Albo Fiodorow ma coś na niego.
- Szantaż?
- Może szantaż. Może mu grozi.
Możliwości jest pełno. Może powie nam coś ten koleś, którego złapaliśmy…
- Chcesz z nim pogadać? – zdziwił się
Darylev. – Myślałem, że już to zrobiłaś…
- Owszem, ale facet kłamie – wyjaśniła.
– Nie przyznał się do Fiodorowa. Za to bardzo wystraszył się, kiedy
powiedziałam, że jedziesz po niego – spojrzała na Aleksandra znacząco.
- Hmm, naprawdę? – mruknął Sasza. –
Ciekawe…
- Nawet bardzo. Pogadasz z nim? Masz
zapewne lepsze argumenty…
- Chcesz popatrzeć?
- A pozwolisz mi?
- Tylko, jeśli powiesz co się stało i
dlaczego walnęłaś Maxa – wyszczerzył się z uśmiechu.
- Dobrze – odparła. – Jak to się
skończy.
- Myślałem, że się wykręcisz – spojrzał
na nią zaskoczony.
- Niespodzianka – prychnęła. – To jak?
Wracamy?
- Nie mamy wyjścia. Twój mąż zaraz
pierdolca dostanie…
Olga
nie musiała długo czekać na informacje od złapanego bandyty. Aleksander miał
naprawdę dobre „argumenty” i siłę przekonywania znacznie większą niż Olga i
Max. Wystarczyło piętnaście minut w towarzystwie Saszy i jednego z jego goryli,
żeby złapany mężczyzna powiedział im wszystko, co chcieli.
- To dlatego był taki przerażony, kiedy
dowiedział się, że jedziecie po niego – Olga spojrzała na Darylev’a uważnie. –
Ktoś się wam tutaj sprzeniewierzył…
- Możesz być pewna, że poniesie
konsekwencje – Sasza zacisnął usta, bo jemu też nie podobało się, że
potwierdziły się pogłoski, które przyjechał sprawdzić. Że jeden z ludzi jego
ojca wdał się w interesy z białoruską mafią i dał się podkupić. I kopie pod
Rostockim ile wlezie. – Ojciec się wkurzy…
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – w
głosie kobiety dało się wyczuć wahanie. – Jednak to nie mafia, tylko wywiad…
- Daj spokój, Olga – Aleksander
uśmiechnął się krzywo. – Mamy swoje sposoby, żeby uciszyć i takich zdrajców.
- W to nie wątpię – odparła z ironią. –
Bardziej martwi mnie, że jak KBP się dowie, kto stoi za załatwieniem ich
szpiegów, to się może źle skończyć…
- Martwisz się o mnie? – zdziwił się
Sasza. – No, nie żartuj!
- Nie żartuję – prychnęła. – I to takie
dziwne??
- Trochę – przyznał. – Ludzie na ogół
martwią się o kogoś ważnego lub bliskiego…
- Jesteś ważny – mruknęła, odwracając
wzrok. Zawsze miała problem, żeby mówić o własnych uczuciach. – I jesteś
bliski. Dla mnie. Więc pozwól, że się trochę pomartwię, dobrze?
- Zaskakujesz mnie każdego dnia – stwierdził,
całkiem poważnie. – Ale nie martw się zbyt intensywnie. Dam sobie radę…
- Faceci – prychnęła i wyszła przed
budynek.
Max
stał oparty o ich samochód i minę miał ponurą jak diabli. Nie podobała mu się
zażyłość Olgi i Darylev’a. Wyglądali i zachowywali się, jakby bardzo dobrze się
znali. Jakby wciąż utrzymywali ze sobą kontakt. Doherty zacisnął usta,
postanawiając sprawdzić historię kontaktów swojej żony. Co prawda, jej służbowa
komórka była doskonale zabezpieczona przed inwigilacją, ale on miał dojścia
wewnątrz Firmy i mógł to załatwić bez problemu. Jednak po chwili przyszło
opamiętanie. To nie był dobry pomysł. Olga na pewno dowiedziałaby się, gdyby
tak zrobił i wtedy już by mu nie darowała. Jeszcze miał szansę wyplątać się z tej
historii z Jacqueline i załagodzić wszystko. Wiedział, że nie może mieć do niej
pretensji, że znalazła sobie kogoś bliskiego. Sam tej bliskości ostatnio jej
nie dawał. Co nie zmieniało faktu, że był cholernie zazdrosny i na samą myśl,
że mogła iść do łóżka z takim Darylev’em, trafiał go szlag. Był trochę jak pies
ogrodnika: sam nie jadł i nikomu nie chciał dać. Olga wyszła z budynku z
impetem godnym wściekłej osy i od razu skierowała się w stronę swojego
partnera. Partnera, bo nie chciała teraz myśleć o Maxie jak o swoim mężu. Za bardzo
ją to wszystko bolało. I wkurzało.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego? –
zapytał ją Max, kiedy się zbliżyła. Rzuciła mu ponure spojrzenie z trudem
powstrzymując cisnącą się na usta odpowiedź, że trzeba było przyjść i
posłuchać.
- Owszem – odparła za to gniewnym
tonem. – Nasz szpieg pracował do niejakiego Fiedki Stojanowa. To jeden z ludzi
Rostockiego, jego człowiek na Francję. Rządzi tu i pilnuje interesów…
- Od kiedy mafijne przestępstwa
nazywasz interesami? – wtrącił jadowicie, bo wkurzyło go niemiłosiernie, że
zaczyna przejmować styl myślenia Darylev’a.
- Nie przerywaj – warknęła. – Stojanow
zaczął robić interesy z Maksymem Fiodorowem…
- Szlag… - Max zaklął, bo nazwisko dużo
mu mówiło.
- A Fiodorow obecnie pracuje dla
Białorusinów – dokończyła Olga, z westchnieniem pocierając ranne ramię. Bolało.
- No chyba żartujesz! – wykrzyknął
agent, patrząc na nią z osłupieniem.
- No chyba jednak nie – prychnęła. –
Pytanie, skąd tu Arnaud.
- Nie dowiemy się, dopóki go nie
zapytamy – odpowiedział stanowczo Max. – Wsiadaj, jedziemy do firmy. Pierre
zapewne wciąż na nas czeka…
- I zapewne nie sam – mruknęła, nie
ruszając się z miejsca.
- Olga, co jest? – zdenerwował się jej
mąż. – Nie mamy czasu, musimy to rozwiązać. Jeśli sprzedał nasze programy KBP, to trzeba się tym szybko zająć…
- Wiem, wiem… Zaraz jedziemy –
odwróciła się i szybko wbiegła do hali. Max zaklął pod nosem. Idiotka, musi się pożegnać ze swoim
kochasiem przemknęło mu przez głowę. Wsiadł do wozu i niecierpliwie odpalił
silnik.
Olga
weszła do budynku dokładnie w momencie, kiedy jeden z goryli Aleksandra
definitywnie kończył żywot złapanego szpiega. Skrzywiła się na ten widok, ale
nie powiedziała nic. Im facet nie był już do niczego potrzebny, poza tym,
przynajmniej nie musiała sama się tym zajmować. Na jej widok Sasza westchnął,
skinął głową swoim ludziom, żeby zajęli się ciałem i podszedł do niej.
- Coś się stało? – zapytał, kiedy
stanęli naprzeciw siebie.
- Jedziemy z Maxem do Net-Comu –
odparła, patrząc na niego z napięciem.
- Cholera, Olga – jęknął. – Chcecie
konfrontacji z Arnaud’em? To chyba nie jest dobry pomysł…
- Masz lepszy? – uniosła brwi pytająco.
Kiedy nie odpowiedział, wydęła wargi. – Tak myślałam. Chcemy to skończyć.
Dobrze wiesz, że te programy nie powinny wpaść w niepowołane ręce. A już na
pewno nie w ręce białoruskiego wywiadu…
- Ten złapany podał mi adres i numer
skrzynki depozytowej, gdzie przechowywał wyniesione dane – Sasza napisał coś
szybko na niewielkiej kartce wyrwanej z podręcznego notesu. – Tam wszystko
jest. Nie zdążyli jeszcze tego przekazać Fiodorowowi, ma przyjechać na dniach.
A tu masz adres, gdzie mnie znajdziesz – dopisał kilka kolejnych linijek. –
Obiecałaś wyjaśnić… - dodał na zdziwione spojrzenie.
- No tak…
- Dokładnie tak – przytaknął. – Ale
wszystko zależy od ciebie…
- Czyżby? – mruknęła, biorąc świstek i
chowając do kieszeni żakietu. Wciąż miała na sobie strój z pracy, może niezbyt
wygodny, ale nie miała czasu się przebrać.
- Olga, nie zrobię nic wbrew tobie –
odparł miękko Aleksander. – Jeśli będziesz chciała tylko pogadać… - urwał,
patrząc na nią wymownie.
- Załapałam – prychnęła. – Jedziesz
załatwić swoje sprawy? – zapytała, celowo nie nazywając rzeczy po imieniu.
Zapewne jutrzejsza prasa doniesie o dwóch niezidentyfikowanych trupach na
terenie jakiegoś gangu. Albo wręcz przeciwnie, przez długi czas nikt ich nie
znajdzie.
- Tak. Muszę – odpowiedział. – Zróbcie
swoje i przyjedź. U mnie nic ci nie grozi, a nie wiem jak wasza kryjówka…
- Uważaj na siebie – poprosiła jeszcze,
nie komentując propozycji, ani się na nią nie zgadzając. Po czym odwróciła się
i wyszła na zewnątrz.
No proszę, nieźle się porobiło. Max i Olga nieźle wdepnęli. Miło, ze Olga ma wsparcie w Saszy i zdecydowanie bardziej koleś mi się podoba niż Max. Pisz szybciutko nową notkę bo wiesz, że Olga to moja ulubienica :-)
OdpowiedzUsuń