15 października 2015

Rozdział 48

            Olga wsiadła do czarnej limuzyny Aleksandra i natychmiast owionął ją znajomy zapach. Była z nim sam na sam tylko raz, ale bardzo dokładnie go zapamiętała.
- Czy wszystkie twoje auta pachną… tobą? – zapytała cicho, zapadając się w wygodnym, skórzanym fotelu i zamykając oczy.
- Skąd wiesz, że mną? – odpowiedział pytaniem, z zainteresowaniem w głosie.
- Wiem… - wzruszyła ramionami. – Czuję…
- Co się stało? – spytał, omiatając spojrzeniem jej sylwetkę. Jego uwadze nie umknął prowizoryczny opatrunek na ramieniu, ani poszarpane ubranie. Jednak zdecydowanie bardziej uderzyła go jej mina oraz smutek, jaki zdążył dostrzec w jej wzroku.
- Nie teraz – potrząsnęła głową, otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Później. Teraz ważniejsze sprawy. Przyłapałam Arnaud’a jak rozmawiał z kimś po rosyjsku – Sasza uniósł brwi na tą informację. – Padło imię Maksym…
- Szlag – zaklął. – Fiodorow zapewne.
- Maksym Fiodorow? – wyprostowała się gwałtownie. – Słyszałam to nazwisko…
- Ja myślę, że słyszałaś – prychnął. – Fiodorow jest znany w waszych kręgach. Trudno określić dla kogo pracuje.
- Nie dla twojego ojca? – skrzywiła się. Chociaż może lepiej, że nie, bo to jeszcze bardziej skomplikowałoby sprawę.
- Nie, nie dla mojego ojca – odparł spokojnie Sasza. – Nie wszyscy bandyci pracują dla Rostockiego – zganił ja łagodnie.
- Nie?? – zdziwiła się teatralnie. Zrobiła to specjalnie i Aleksander dobrze o tym wiedział. Potrafiła być złośliwa i uszczypliwa, a sarkazm był jej ulubioną formą wypowiedzi.
- Nieee – roześmiał się, ale zaraz spoważniał. – Olga, jeśli Fiodorow jest w to wszystko zamieszany, to robi się naprawdę niebezpiecznie…
- Dobra, dobra – mruknęła. – Mówisz, jakbym nie wiedziała. Dla kogo on w ogóle pracuje?
- Ostatnio dla białoruskiego wywiadu…
- Żartujesz??
- Chciałbym – przyświadczył ponuro. – Muszą mu nieźle płacić, skoro się zgodził.
- No dobrze – Olga intensywnie myślała. – Fiodorow dla Łukaszenki. Ale skąd Arnaud? Dlaczego zdradził?
- Zdradził Stany – zwrócił jej uwagę Aleksander. – Nie Francję. Może uznał, że nie chce dłużej pracować dla was. Może stwierdził, że nie chce obcego mocarstwa we własnym kraju. Może potrzebował forsy, a Fiodorow mu ją zapewnił.
- Gdyby kierował nim patriotyzm, to przekazałby nasze projekty francuskiemu wywiadowi – zauważyła trafnie kobieta. – Więc pewnie w grę wchodzą pieniądze. Albo Fiodorow ma coś na niego.
- Szantaż?
- Może szantaż. Może mu grozi. Możliwości jest pełno. Może powie nam coś ten koleś, którego złapaliśmy…
- Chcesz z nim pogadać? – zdziwił się Darylev. – Myślałem, że już to zrobiłaś…
- Owszem, ale facet kłamie – wyjaśniła. – Nie przyznał się do Fiodorowa. Za to bardzo wystraszył się, kiedy powiedziałam, że jedziesz po niego – spojrzała na Aleksandra znacząco.
- Hmm, naprawdę? – mruknął Sasza. – Ciekawe…
- Nawet bardzo. Pogadasz z nim? Masz zapewne lepsze argumenty…
- Chcesz popatrzeć?
- A pozwolisz mi?
- Tylko, jeśli powiesz co się stało i dlaczego walnęłaś Maxa – wyszczerzył się z uśmiechu.
- Dobrze – odparła. – Jak to się skończy.
- Myślałem, że się wykręcisz – spojrzał na nią zaskoczony.
- Niespodzianka – prychnęła. – To jak? Wracamy?
- Nie mamy wyjścia. Twój mąż zaraz pierdolca dostanie…

            Olga nie musiała długo czekać na informacje od złapanego bandyty. Aleksander miał naprawdę dobre „argumenty” i siłę przekonywania znacznie większą niż Olga i Max. Wystarczyło piętnaście minut w towarzystwie Saszy i jednego z jego goryli, żeby złapany mężczyzna powiedział im wszystko, co chcieli.
- To dlatego był taki przerażony, kiedy dowiedział się, że jedziecie po niego – Olga spojrzała na Darylev’a uważnie. – Ktoś się wam tutaj sprzeniewierzył…
- Możesz być pewna, że poniesie konsekwencje – Sasza zacisnął usta, bo jemu też nie podobało się, że potwierdziły się pogłoski, które przyjechał sprawdzić. Że jeden z ludzi jego ojca wdał się w interesy z białoruską mafią i dał się podkupić. I kopie pod Rostockim ile wlezie. – Ojciec się wkurzy…
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – w głosie kobiety dało się wyczuć wahanie. – Jednak to nie mafia, tylko wywiad…
- Daj spokój, Olga – Aleksander uśmiechnął się krzywo. – Mamy swoje sposoby, żeby uciszyć i takich zdrajców.
- W to nie wątpię – odparła z ironią. – Bardziej martwi mnie, że jak KBP się dowie, kto stoi za załatwieniem ich szpiegów, to się może źle skończyć…
- Martwisz się o mnie? – zdziwił się Sasza. – No, nie żartuj!
- Nie żartuję – prychnęła. – I to takie dziwne??
- Trochę – przyznał. – Ludzie na ogół martwią się o kogoś ważnego lub bliskiego…
- Jesteś ważny – mruknęła, odwracając wzrok. Zawsze miała problem, żeby mówić o własnych uczuciach. – I jesteś bliski. Dla mnie. Więc pozwól, że się trochę pomartwię, dobrze?
- Zaskakujesz mnie każdego dnia – stwierdził, całkiem poważnie. – Ale nie martw się zbyt intensywnie. Dam sobie radę…
- Faceci – prychnęła i wyszła przed budynek.

            Max stał oparty o ich samochód i minę miał ponurą jak diabli. Nie podobała mu się zażyłość Olgi i Darylev’a. Wyglądali i zachowywali się, jakby bardzo dobrze się znali. Jakby wciąż utrzymywali ze sobą kontakt. Doherty zacisnął usta, postanawiając sprawdzić historię kontaktów swojej żony. Co prawda, jej służbowa komórka była doskonale zabezpieczona przed inwigilacją, ale on miał dojścia wewnątrz Firmy i mógł to załatwić bez problemu. Jednak po chwili przyszło opamiętanie. To nie był dobry pomysł. Olga na pewno dowiedziałaby się, gdyby tak zrobił i wtedy już by mu nie darowała. Jeszcze miał szansę wyplątać się z tej historii z Jacqueline i załagodzić wszystko. Wiedział, że nie może mieć do niej pretensji, że znalazła sobie kogoś bliskiego. Sam tej bliskości ostatnio jej nie dawał. Co nie zmieniało faktu, że był cholernie zazdrosny i na samą myśl, że mogła iść do łóżka z takim Darylev’em, trafiał go szlag. Był trochę jak pies ogrodnika: sam nie jadł i nikomu nie chciał dać. Olga wyszła z budynku z impetem godnym wściekłej osy i od razu skierowała się w stronę swojego partnera. Partnera, bo nie chciała teraz myśleć o Maxie jak o swoim mężu. Za bardzo ją to wszystko bolało. I wkurzało.
- Dowiedziałaś się czegoś ciekawego? – zapytał ją Max, kiedy się zbliżyła. Rzuciła mu ponure spojrzenie z trudem powstrzymując cisnącą się na usta odpowiedź, że trzeba było przyjść i posłuchać.
- Owszem – odparła za to gniewnym tonem. – Nasz szpieg pracował do niejakiego Fiedki Stojanowa. To jeden z ludzi Rostockiego, jego człowiek na Francję. Rządzi tu i pilnuje interesów…
- Od kiedy mafijne przestępstwa nazywasz interesami? – wtrącił jadowicie, bo wkurzyło go niemiłosiernie, że zaczyna przejmować styl myślenia Darylev’a.
- Nie przerywaj – warknęła. – Stojanow zaczął robić interesy z Maksymem Fiodorowem…
- Szlag… - Max zaklął, bo nazwisko dużo mu mówiło.
- A Fiodorow obecnie pracuje dla Białorusinów – dokończyła Olga, z westchnieniem pocierając ranne ramię. Bolało.
- No chyba żartujesz! – wykrzyknął agent, patrząc na nią z osłupieniem.
- No chyba jednak nie – prychnęła. – Pytanie, skąd tu Arnaud.
- Nie dowiemy się, dopóki go nie zapytamy – odpowiedział stanowczo Max. – Wsiadaj, jedziemy do firmy. Pierre zapewne wciąż na nas czeka…
- I zapewne nie sam – mruknęła, nie ruszając się z miejsca.
- Olga, co jest? – zdenerwował się jej mąż. – Nie mamy czasu, musimy to rozwiązać. Jeśli sprzedał nasze programy  KBP, to trzeba się tym szybko zająć…
- Wiem, wiem… Zaraz jedziemy – odwróciła się i szybko wbiegła do hali. Max zaklął pod nosem. Idiotka, musi się pożegnać ze swoim kochasiem przemknęło mu przez głowę. Wsiadł do wozu i niecierpliwie odpalił silnik.

            Olga weszła do budynku dokładnie w momencie, kiedy jeden z goryli Aleksandra definitywnie kończył żywot złapanego szpiega. Skrzywiła się na ten widok, ale nie powiedziała nic. Im facet nie był już do niczego potrzebny, poza tym, przynajmniej nie musiała sama się tym zajmować. Na jej widok Sasza westchnął, skinął głową swoim ludziom, żeby zajęli się ciałem i podszedł do niej.
- Coś się stało? – zapytał, kiedy stanęli naprzeciw siebie.
- Jedziemy z Maxem do Net-Comu – odparła, patrząc na niego z napięciem.
- Cholera, Olga – jęknął. – Chcecie konfrontacji z Arnaud’em? To chyba nie jest dobry pomysł…
- Masz lepszy? – uniosła brwi pytająco. Kiedy nie odpowiedział, wydęła wargi. – Tak myślałam. Chcemy to skończyć. Dobrze wiesz, że te programy nie powinny wpaść w niepowołane ręce. A już na pewno nie w ręce białoruskiego wywiadu…
- Ten złapany podał mi adres i numer skrzynki depozytowej, gdzie przechowywał wyniesione dane – Sasza napisał coś szybko na niewielkiej kartce wyrwanej z podręcznego notesu. – Tam wszystko jest. Nie zdążyli jeszcze tego przekazać Fiodorowowi, ma przyjechać na dniach. A tu masz adres, gdzie mnie znajdziesz – dopisał kilka kolejnych linijek. – Obiecałaś wyjaśnić… - dodał na zdziwione spojrzenie.
- No tak…
- Dokładnie tak – przytaknął. – Ale wszystko zależy od ciebie…
- Czyżby? – mruknęła, biorąc świstek i chowając do kieszeni żakietu. Wciąż miała na sobie strój z pracy, może niezbyt wygodny, ale nie miała czasu się przebrać.
- Olga, nie zrobię nic wbrew tobie – odparł miękko Aleksander. – Jeśli będziesz chciała tylko pogadać… - urwał, patrząc na nią wymownie.
- Załapałam – prychnęła. – Jedziesz załatwić swoje sprawy? – zapytała, celowo nie nazywając rzeczy po imieniu. Zapewne jutrzejsza prasa doniesie o dwóch niezidentyfikowanych trupach na terenie jakiegoś gangu. Albo wręcz przeciwnie, przez długi czas nikt ich nie znajdzie.
- Tak. Muszę – odpowiedział. – Zróbcie swoje i przyjedź. U mnie nic ci nie grozi, a nie wiem jak wasza kryjówka…

- Uważaj na siebie – poprosiła jeszcze, nie komentując propozycji, ani się na nią nie zgadzając. Po czym odwróciła się i wyszła na zewnątrz.

1 komentarz:

  1. No proszę, nieźle się porobiło. Max i Olga nieźle wdepnęli. Miło, ze Olga ma wsparcie w Saszy i zdecydowanie bardziej koleś mi się podoba niż Max. Pisz szybciutko nową notkę bo wiesz, że Olga to moja ulubienica :-)

    OdpowiedzUsuń