5 października 2015

Rozdział 47

            Olga z roztargnieniem przysłuchiwała się odgłosom przesłuchania, jakie Max zaserwował ich więźniowi. Nawet na to nie patrzyła, nie miała ochoty. Dobrze wiedziała jak facet będzie wyglądał, kiedy jej partner z nim skończy. Ale gość był twardy, milczał uparcie i wyglądał, jakby cała ta sytuacja nie robiła na nim wrażenia. Olga spojrzała na zegarek i wstała. Miała dość. Była zmęczona, obolała i marzyła tylko o tym, żeby wejść pod prysznic, a potem iść spać. Zakopać się pod kołdrą i nie myśleć o tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. A tu zanosiło się na dłuższy pobyt, więc w końcu postanowiła wkroczyć do akcji. Podeszła do ich więźnia i stanęła tuż przed nim. Max, nieco zdziwiony, zatrzymał kolejny cios w połowie i odsunął się o krok. Nie wiedział, co Olga zamierza, ale po jej minie domyślił się, że nic przyjemnego. Była ewidentnie wkurzona, a w takim stanie była po prostu niebezpieczna.
- Posłuchaj, gnojku – agentka pochyliła się lekko i złapała mężczyznę za brodę zmuszając, żeby na nią spojrzał. Chyba go zaskoczyła. – Jeśli nie zaczniesz gadać stracę tę resztkę cierpliwości, którą mam. Strzelałeś do mnie. Mało tego, postrzeliłeś mnie!  Bardzo tego nie lubię…
- Mam w dupie co lubisz, a co nie – plunął jadem facet.
- Wiem, że masz – Olgę zalał zimny spokój. – A ja mam w dupie, czy przeżyjesz nasze spotkanie. A na chwilę obecną zanosi się, że nie…
- Jeśli mnie zabijecie, to się niczego nie dowiecie – zauważył, nadal tym wrednym tonem.
- Mylisz się – zaprzeczyła równie wrednie. – Nie zabijemy cię… Nie od razu. Najpierw powiesz nam wszystko, co będziemy chcieli… I w dodatku zrobisz to sam, z własnej woli…
- Niby jak? – zaśmiał się drwiąco, ale w jego spojrzeniu można już było dostrzec niepewność.
- Niby tak – Olga odwróciła się do Max’a, który już zdążył się odsunąć. Był ciekaw, co też kobieta wymyśliła i postanowił jej nie przeszkadzać. – Nóż – poleciła, wyciągając dłoń. Doherty bez słowa podał jej swój, ukryty do tej pory na kostce. Agentka wróciła do więźnia i uśmiechnęła się jeszcze bardziej wrednie. Po czym rozcięła facetowi spodnie na wysokości krocza. Bandyta zachłysnął się, bo ostrze przejechało tuż obok jego najcenniejszego skarbu. Max szeroko otwartymi oczyma przyglądał się poczynaniom swojej żony. W takiej wersji jeszcze jej nie widział. A Olga pochyliła się nad facetem, czubkiem ostrza dotykając tego męskiego, strategicznego miejsca. Uniosła wzrok wyżej, aż jej spojrzenie spotkało się z niezwykle przerażonym spojrzeniem pojmanego mężczyzny. – To jak? – zapytała słodko. I złowieszczo zarazem. – Powiesz, czy mam ci uciąć klejnoty? Po kawałeczku…
- Nie zrobisz tego… - wydyszał z trudem facet.
- Chcesz to sprawdzić? – zakpiła. – Nie ma sprawy, mnie twoje jajka nie są do niczego potrzebne… Tobie, owszem. – zaśmiała się zimno i wykonała malutkie cięcie w pachwinie. Małe, żeby faceta nastraszyć, a nie zabić.
- Jezu! – bandyta szarpnął się gwałtownie, usiłując uciec. – To wariatka! Weź ją ode mnie!
- Gościu, ja nie mam na nią żadnego wpływu – Max w odpowiedzi wzruszył ramionami. – Jak będzie chciała uciąć ci co nieco… To utnie.
- Kurwa mać! – zawył, bo Olga wykonała drugi cięcie, nieco głębsze i znacznie bliżej. – To nie może być prawda!
- Kochanieńki, to nie sen – Olga wyszeptała mu te słowa wprost do ucha. – To rzeczywistość. TWOJA rzeczywistość. A będzie jeszcze gorzej…
- Rany boskie! – facet zaczął się rzucać niczym ryba wyciągnięta z wody. Kobieta odsunęła się nieco i pozwoliła, żeby razem z krzesłem upadł na podłogę.
- Nie bluźnij! – warknęła, kucając obok. – Dopiero zaczynam się rozkręcać... – nie dokończyła zdania, bo jej komórka rozdzwoniła się natarczywie. – Kurwa – mruknęła pod nosem i odebrała. – Sasza, to naprawdę nie jest dobry moment… - zaczęła po rosyjsku, ale szybko urwała, marszcząc brwi. – Teraz mi to mówisz? – wybuchła gniewem. – No kurwa, Słońce, tak nie można! – słuchała przez chwilę w milczeniu. – No dobra, można – ustąpiła. – Masz rację. Oczywiście, że żyje. Przynajmniej jeszcze… Dobra, dobra, nie panikuj. Kiedy będziesz? – znów odpowiedź, najwyraźniej zadowalająca, bo na jej usta wpłynął lekki uśmiech. Rozłączyła się bez słowa i spojrzała na Maxa, który całej tej rozmowie przysłuchiwał się z ponurym wyrazem twarzy.
- Darylev? – syknął ze złością. Organicznie nie cierpiał tego faceta. Z czego Olga niewiele sobie robiła. Zwłaszcza teraz. Skinęła tylko głową na potwierdzenie i wróciła do więźnia.
- Masz przejebane – oznajmiła, znów kucając obok ich więźnia i uśmiechając się wesoło. – Ludzie od Rostockiego już po ciebie jadą. Podobno twój szef nieźle go wkurzył wchodząc mu w drogę. Wiem już dla kogo pracujesz, więc mogę twoje klejnoty zostawić w spokoju – zaśmiała się. – Naciesz się nimi, bo Sasza nie będzie tak łaskawy – mrugnęła do niego z satysfakcją patrząc, jak robi się coraz bledszy. – Spadajmy stąd – mruknęła do Max’a, chcąc wyjść.
- Nie, proszę – zajęczał nagle ich więzień. – Powiem wam. Powiem wszystko, co wiem, ale nie pozwólcie temu świrowi mnie dorwać…
- Ty naprawdę sądzisz, że ja dla jakiegoś pionka zadrę z Rostockim? – Max zatrzymał się i popatrzył na faceta, jakby ten był niespełna rozumu. Nawet on wiedział, że z pewnymi ludźmi się nie wygra. A Oleg Rostocki do takich niewątpliwie należał.
- Może i jestem pionkiem, ale powiem wam o co tu chodzi. Tylko mnie wypuście!
- Dobra, gadaj – Olga westchnęła i przysunęła sobie stołek. – Może coś się uda załatwić…

            Olga weszła do gabinetu Arnaud’a i zatrzymała się w progu. Pierre siedział na swoim fotelu i właśnie konferował z kimś przez telefon. A że siedział odwrócony tyłem do drzwi, nie zauważył jej. Ani nie usłyszał, bo agentka zachowywała się bardzo cicho. Max właśnie pakował ich więźnia do samochodu, a ona przyszła poinformować ich szefa o rezultacie przesłuchania. Co ją zastopowało od razu to fakt, że Pierre nie rozmawiał po francusku. Rozmawiał po rosyjsku, co było niezwykłe u Francuza. Wszak naród ten od zawsze uważał, że nie musi się uczyć języków obcych, bo to cały świat ma się uczyć francuskiego. A tu taka niespodzianka. Dlatego nie weszła do środka, nawet się nie odezwała. Tylko w skupieniu zaczęła przysłuchiwać się tej wymianie zdań. Co prawda, tylko jednostronnie, ale zawsze to coś. Jej znajomość z Aleksandrem Darylev’em, synem rosyjskiego mafiosa, właśnie przyniosła rezultaty.
- Maksym, mówiłem ci, że oni są dobrzy… - mówił właśnie Arnaud. – Cholernie dobrzy. Miałeś się ich pozbyć wcześniej, jak prosiłem, ale jak zwykle mnie nie posłuchałeś… - słuchał w milczeniu przez chwilę, po czym westchnął głośno. – Tak, znaleźli twojego szpiega – to zdanie ostatecznie rozwiało wątpliwości Olgi, co do lojalności ich przykrywkowego szefa. Aż dziwne, że pozwolił im na taką swobodę i nie sabotował misji. Chociaż może sabotował, na tyle umiejętnie, że się nie zorientowali. – Nie wiem, co im powiedział, jeszcze nie dostałem żadnych informacji… Nie wiem, Maksym, co zrobią. Pewnie chcą go gdzieś zabrać i przesłuchać znacznie porządniej. Nie mogę ich zatrzymać, przecież wiesz. Nie chcę wzbudzać podejrzeń… - wyjaśnił. – Tak, Maksym, załatw ich… - dodał spokojnie, jakby właśnie nie planował morderstwa. Olga ostrożnie się wycofała, bo najwyraźniej rozmowa dążyła do zakończenia. Nie miała zamiaru dać się zastrzelić albo w jakikolwiek inny sposób zabić. Błyskawicznie ruszyła korytarzem i kilka chwil później znalazła się w garażu.

            Olga niemal wskoczyła do ich czarnego SUV’a, co Max przyjął z niemałym zdziwieniem.
- Jedź! – warknęła, sięgając do schowka po broń i sprawdzając ją.
- Co jest? – jej mąż posłusznie ruszył, kierując się w stronę wyjazdu z garażu. – Byłaś u Pierre’a?
- I tu właśnie jest problem – Olga odbezpieczyła Sig’a i skierowała lufę w stronę leżącego na tylnym siedzeniu więźnia. – Byłam. Akurat rozmawiał z kimś przez telefon. Po rosyjsku…
- Że co, kurwa?? – Max natychmiast dodał gazu i wyprysnęli na ulicę. Była noc i ruch był już niewielki, więc agent spokojnie mógł przyspieszyć.
- Po rosyjsku rozmawiał – powtórzyła ostro. – Z facetem o imieniu Maksym.
- Maksym? – Max zmarszczył brwi. – Chyba coś słyszałem…
- Ja też – przytaknęła ponuro Olga. – Ale muszę się upewnić…
- U Darylev’a? – zapytał jadowicie.
- Owszem, u Darylev’a – odpowiedziała zimnym tonem. – A tobie nic do tego…
- Jak to: nic do tego?? – oburzył się wściekle. – Jesteś moją żoną!
- Żoną?? – uśmiechnęła się jadowicie. – Trzeba było o tym myśleć zanim zacząłeś pieprzyć Jacqueline! – krzyknęła, wymachując bronią tuż przed jego nosem.
- Jezu, Olga, nie machaj tym tak – Max odsunął się odruchowo.
- On ma rację – z tylnego siedzenia ponuro odezwał się bandyta. – Nie machaj.
- Zamknij się! – Olga natychmiast skierowała lufę z powrotem w jego stronę. – Z przestrzeloną nogą nadal będziesz żywy – zagroziła mu. – I będę robić, co chcę! A z tobą… - spojrzała na Maxa wściekle. – Jeszcze sobie porozmawiam. Po wszystkim…
Max westchnął w odpowiedzi. Że też musiała zobaczyć akurat to. Szczerze, to ta cała Jacqueline wcale mu się zbytnio nie podobała. Ale przez nią mógł uzyskać dostęp do gabinetu Pierre’a, a to bardzo by się im przydało. Teraz już nie, bo skoro Arnaud zadał się z jakimiś Ruskimi, to i tak już było po przysłowiowych ptakach.
- Nie świruj – mruknął pod nosem, ale usłyszała, bo spojrzenie jakim go obrzuciła, mogłoby położyć go trupem na miejscu. – Dokąd mam jechać? – zapytał z irytacją. – Ustaliłaś coś z tym swoim…
- Nie kończ – przerwała mu zimno. – Tu masz adres – pokazała mu ekran komórki. – Sasza będzie tam na nas czekał…

            Miejscem ich spotkania z rosyjską mafią okazała się opuszczona hala na przedmieściach Paryża. Kiedy podjechali, natychmiast zza załomu wynurzył się w pełni uzbrojony goryl Darylev’a. Na widok auta uniósł karabin, ale kiedy zobaczył Olgę, natychmiast go opuścił.
- Pan Darylev na was czeka – powiedział po angielsku z ciężkim akcentem charakterystycznym dla wschodniej Europy. – Prosto – pokazał i schował się z powrotem. Max pojechał we wskazanym kierunku i po chwili zatrzymał auto obok czarnej limuzyny Darylev’a. Olga poczekała aż jej partner wysiądzie, po czym zrobiła to samo. I wpadła prosto w ramiona jej rosyjskiego przyjaciela.
- Olga! – Aleksander, nie zważając na obecność Maxa, przyciągnął ją do siebie i przytulił, lekko cmokając w policzek.
- Sasza! – ucieszona Olga pozwoliła na te czułości. Szczerze, bardzo ich potrzebowała.
- Nie przesadzacie przypadkiem? – cierpki głos Maxa sprawił, że oderwali się od siebie, dość niechętnie zresztą. Zwłaszcza Aleksander, który najchętniej nie wypuszczałby Olgi z rąk. Mimo, że ich kontakt polegał właściwie tylko i wyłącznie na rozmowach telefonicznych oraz wymianie sms’ów. Ale to wystarczyło, żeby przekonać się, że jest naprawdę wyjątkową kobietą. Chociaż oprócz erotycznych aluzji nie poszli dalej, to i tak czuł, że łączy ich coś naprawdę fajnego.
- Czyżbyś był zazdrosny? – zakpił Aleksander, odsuwając się nieco. Bardziej ze względu na Olgę niż z obawy, że agent coś mu zrobi.
- Posłuchaj, Darylev… - Max zrobił krok w stronę mężczyzny, ale pomiędzy nimi stanęła Olga.
- Dość, Max! – oznajmiła stanowczo. – To nie jest odpowiedni moment. Sasza – odwróciła się do Darylev’a. – To jest facet, którego złapaliśmy w Net-Comie. Chciałeś z nim pogadać…
- Nadal chcę – Aleksander przyjrzał się stojącemu przy aucie bandycie. Po czym skinął ręką i jeden z jego ludzi natychmiast zbliżył się, żeby go zabrać.
- Zaraz! – zaprotestował Max, ale Olga zmroziła go takim spojrzeniem, że zamilkł, pozwalając, aby ich zatrzymany zniknął wewnątrz fabrycznej hali. – Kurwa, Olga! Chyba coś ci się poprzestawiało w głowie! – przyskoczył do niej po chwili tak gwałtownie, że aż się cofnęła. Sasza poruszył się niespokojnie, ale nie interweniował. Wiedział, że kobieta sobie poradzi, a sądząc po jej minie, była teraz naprawdę wściekła. – Chyba zapomniałaś dla kogo pracujesz! Strony ci się pochrzaniły?? – w odpowiedzi Max zarobił cios w szczękę. To Olga stwierdziła, że ma już na dziś dosyć, jej ramię po prostu wystrzeliło do przodu, a pięść trafiła jej osobistego męża w podbródek. Uderzony Doherty poleciał do tyłu, upadła na ziemię i oniemiały wpatrywał się w swoją wściekłą żonę. Nie spodziewał się czegoś takiego. A już na pewno nie przy tych wszystkich ludziach. Nie przy Darylev’ie.

- Nigdy więcej nie waż się tak do mnie mówić! – wycedziła wściekłym głosem, rozcierając rękę. – I nic mi się, kurwa, nie pomyliło! A teraz się zamknij, nie wtrącaj się i nie zbliżaj do mnie! – odwróciła się i spojrzała na Aleksandra. – Pogadamy? – Sasza skinął głowa i poprowadził ją do swojego auta.

3 komentarze:

  1. Taką Olgę kocham najbardziej! Max trzymaj się od niej z daleka po tym co zrobiłeś i nie ważne z jakiego powodu. Ty możesz bzykać laski a Olga już z innym nie może flirtować?! Coś mu się pomyliło! Niezły zwrot w akcji - ich człowiek wtyczką Rosjan. Oj, coś my ostatnio męczymy tych biednych Rosjan :P Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie z Chandni w pełni taka Olga jest najlepsza :-)
    Max jest sku*** i dobrze że Olga przywaliła mu w szczękę należało mu sie bardzo, a poza tym tak naskakiwac na Olge nie ładnie.
    czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
    pozdrawiam i życzę weny
    Anita

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomimo że Sasza to reprezentant rosyjskiej mafii to jednak nadal wolę go od tego dupka Maxa ;) I dobrze, że Olga dała mu w zęby może na chwilę się zamknie :D Taką Olgę kocham i takiego Maxa bym udusiła na miejscu!
    Czekam na ciąg dalszy i życzę wena!!

    OdpowiedzUsuń