13 listopada 2015

Rozdział 50

            Olga stanęła przed bramą domu, którego adres miała zapisany na małej karteczce ukrytej w kieszeni żakietu. Jeszcze nie była do końca przekonana, czy przyjazd tutaj był dobrym pomysłem. Ale po rozmowie z Max’em musiała coś zrobić. Musiała iść do kogoś, kto jej wysłucha, przytuli i nie będzie chciał nic więcej. No chyba, że ona sama będzie chciała. Nie miała jednak szansy na zmianę decyzji, bo ciche brzęczenie oznajmiło jej, że furtka właśnie stanęła otworem. Olga, dość niepewnie, pchnęła ją i powoli ruszyła w stronę schodów, prowadzących do okazałego domu.
- Jest trochę zimno, więc może się pospiesz – usłyszała głos Aleksandra, który wychylił się zza drzwi. Był w szortach i koszulce, na twarzy miał cień zarostu, a włosy nieco zmierzwione. Najwyraźniej zdążył się już położyć.
- Nie dzwoniłam… - szybko wbiegła po schodach i stanęła przed mężczyzną.
- Kochanie, nie musisz – prychnął.  Złapał ją za ramię i wciągnął do środka. – Wiedziałem, że idziesz jak tylko wysiadłaś z taksówki.
- Zapomniałam, że masz swoich goryli wszędzie – też prychnęła, pozwalając zdjąć z siebie brudny żakiet. Sasza cmoknął z niesmakiem na widok jej ubrania i brudu, który na niej zalegał.
- Powiedzmy, że muszę dbać o bezpieczeństwo swoje i moich gości – oznajmił cierpko. – Wyglądasz okropnie. Chodź, zrobię ci kąpiel – pociągnął ją w głąb domu, którego wystrój był dla Olgi sporym zaskoczeniem. Sądząc po fasadzie budynku należałoby się spodziewać nuworyszowskiego przepychu i kapiących złotem kryształowych żyrandoli, jakkolwiek to brzmiało. A tu niespodzianka. Całość była utrzymana w klasycznym stylu i miała klasę. Dokładnie jak Aleksander. Kobieta zrzuciła po drodze buty i dała się poprowadzić. Chwilę później stała na miękkim, puchatym dywaniku w kolorze ecru, tuż obok wielkiej, białej, ceramicznej wanny, do której właśnie leciała gorąca woda. Tworząc pianę tuż pod kranem, bo Sasza natychmiast nalał tam sporą porcję płynu do kąpieli. Łazienkę natychmiast wypełnił znajomy już jej aromat.
- Już teraz wiem dlaczego zawsze czuję ten zapach, kiedy tylko się pojawiasz – powiedziała, spoglądając na mężczyznę uważnie.
- Ten zapach? – zapytał, podchodząc bliżej niej i stając tuż przed.
- Twój zapach – wyjaśniła, patrząc mu prosto w oczy. On też patrzył. Z napięciem pomieszanym z zachwytem. Aleksander już przy pierwszym spotkaniu wiedział, że Olga nie jest zwykłą kobietą. Pomijając zawód, który wykonywała, oczywiście. Już wtedy zrobiła na nim ogromne wrażenie, jeszcze nieco stłamszonej przez swojego partnera, ale kobiety z wielkim potencjałem. Potencjałem, który powoli zaczynała w sobie odkrywać. – Będziesz patrzył jak się rozbieram? – zadała nurtujące ją pytanie, nieco ochrypłym nagle głosem.
- Wolałbym to zrobić osobiście, ale musisz sama o to poprosić – odpowiedział stanowczo. Po czym odwrócił się i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Olga odprowadziła go wzrokiem. Była trochę rozczarowana, że poszedł w takim momencie. Była gotowa na seks z innym mężczyzną niż jej mąż. Chciała seksu z inny mężczyzną. Chciała seksu właśnie z Aleksandrem. I nie tylko seksu. Chciała jego. To było trudne do opisania. I zrozumienia. Szybko zrzuciła z siebie ciuchy i weszła do wanny. Zanurzyła się w gorącej wodzie pełnej piany z westchnieniem ulgi. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest zmęczona. Jak bardzo ten dzień dał jej w kość. Dzień i kilka ostatnich tygodni. Miesięcy. I nie miała tutaj na myśli tego konkretnego zadania. Raczej jej związku i relacji z Maxem. Olga potrząsnęła głową, starając się wyrzucić te myśli z głowy. Teraz nie był na to odpowiedni moment. Zamknęła oczy i zanurzyła się bardziej. Woda miała na nią kojący wpływ. Woda i unoszący się wokół zapach. Była tak pochłonięta kontemplowaniem tej chwili spokoju, że nie usłyszała jak ktoś wszedł. Dopiero ciche chrząknięcie przywróciło ją do rzeczywistości. Otworzyła oczy i zobaczyła Aleksandra. Stał na środku pomieszczenia i patrzył na nią. Patrzył w taki sposób, że aż poczuła dreszcze w dole brzucha. Przyjemne dreszcze.
- Chodź tutaj – powiedziała, zaskakując samą siebie, nie tylko treścią, ale przede wszystkim tonem głosu. Był ochrypły z pożądania i rozkazujący. Sasza drgnął, troszkę zaskoczony, ale podszedł. Uklęknął obok wanny i zanurzył rękę w wodzie. Mokrą dłonią przejechał ostrożnie po jej nagim ramieniu, wzbudzając w niej kolejny przypływ pożądania. – Umyj mnie – zażądała. – Skoro nie możesz już mnie rozebrać… - dodała wyjaśniającym tonem na widok jego miny. Sasza uśmiechał się jak kot, przed którym właśnie postawiono spodek pełen śmietanki. Sięgnął po gąbkę i nalał na nią nieco mydła. Szybko je spienił, po czym kazał jej usiąść. Wykonała polecenie, a Aleksander bez wahania przystąpił do czynów. Delikatnie umył jej plecy, mydląc je i pocierając szorstką gąbką. Jego dłonie były delikatne i pełne czułości, a Olga poczuła się naprawdę wspaniale. Potem zajął się jej piersiami i brzuchem. Tak długo je mył i spłukiwał, a potem znów mył i spłukiwał, aż jej brodawki stały się sztywne i sterczące, a skóra wokół zaróżowiła.
- Wstań – poprosił, głosem pełnym napięcia i pożądania. Olga posłusznie podniosła się, a Darylev zaczął myć jej pośladki i uda. Zszedł niżej, aż do stóp, którymi zajął się równie starannie, opierając je o brzeg wanny. Dopiero potem wrócił na górę, kolistymi ruchami znów pieszcząc uda i jej naprawdę niezły tyłek. Olga stała i pozwalała mu działać, zachwycona i podniecona. Marzyła, żeby zabrał ją z tej wanny i zaprowadził do sypialni. Marzyła, żeby odłożył gąbkę i dotknął jej dłońmi. Marzyła, żeby jego zgrabne palce odnalazły ten najwrażliwszy punkt pomiędzy jej udami i zajęły się nim równie starannie. Palce i język, dodała w myślach. Aleksander chyba usłyszał albo może dostrzegł, że czas najwyższy zmienić sposób pieszczot, bo odłożył gąbkę i przebiegł palcami po jej nagiej skórze. Olga jęknęła, czując ten dotyk. Palce Saszy zawędrowały jeszcze wyżej, kobieta odruchowo rozchyliła uda, co natychmiast wykorzystał. Wtargnął pomiędzy płatki jej kobiecości, delikatnie, ale stanowczo. Pieścił ją, głaskał i wsuwał palec do środka sprawiając, że Olga zwilgotniała i zaczęła szybciej oddychać. Ale Aleksander był wytrawnym kochankiem i nie miał zamiaru tak szybko kończyć ich przygody. Zabrał dłoń, powodując jęk zawodu u kobiety, zaśmiał się cicho na taką jej reakcję, po czym wyciągnął ją z wanny, błyskawicznie wytarł pierwszym z brzegu ręcznikiem i zaprowadził do sypialni. Tam pchnął na łóżko, rozbierając się równie szybko i uklęknął obok. Olga bez przeszkód mogła teraz zobaczyć jak bardzo mu się podoba i jak na niego działa. Sterczący, twardy członek, jego namiętne spojrzenie i odrobinę przyspieszony oddech najlepiej o tym świadczyły. Przez chwilę na siebie patrzyli, w końcu zniecierpliwiona kobieta przyciągnęła go zaborczo do siebie i pocałowała. Oddał pocałunek, jego ręce już błądziły po jej ciele, wprawiając ją w drżenie. Ale kiedy zaczął całować i lizać każdy fragment jej skóry, każdy fragment ciała… odjechała. To był zupełnie inny seks niż z Maxem. Jej mąż nigdy, przez cały ich związek, nie dał jej tyle czułości, tyle uwagi i zachwytu, co ten właśnie mężczyzna przez tą krótką chwilę. A kiedy zszedł z tym językiem i ustami do punktu u zbiegu jej ud, odleciała całkowicie. Z głośnym krzykiem. A potem, kiedy już troszeczkę ochłonęła, odwdzięczyła mu się tym samym. Dopiero później kochali się, tak prawdziwie i do końca, w satynowej, chłodnej pościeli.

            Aleksander nie mógł uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że oto w jego łóżku, śpi właśnie, zmęczona seksem z nim, ta cudowna kobieta. Wyglądała teraz strasznie bezbronnie i niewinnie. Niewinna, dobre sobie prychnął z rozbawieniem w myślach, przypominając sobie, co robiła niespełna półgodziny temu. Prawdziwa z niej była wtedy diablica. Kusicielka. Kiedy skończyli, położyła się obok, wtulając się w jego ramię i po chwili zasnęła. Najwyraźniej była bardzo zmęczona, zresztą wcale jej się nie dziwił. Zdążyła mu co nieco opowiedzieć, kiedy spotkali się w tej opuszczonej fabryce. I widział ranę na jej ręce, nie była groźna, ale mogła boleć. Zastanawiał się, co zaszło pomiędzy nią i tym całym Maxem, skoro nie dość, że uderzyła go na jego oczach, to jeszcze do niego przyszła. Jednak, chociaż już stracił nadzieję. Teraz cieszył się jej śpiącym towarzystwem, jej zapachem i ciepłem jej pięknego ciała. Nagle z łazienki, która przynależała do jego sypialni i w której wszystko się zaczęło, rozległ się dźwięk dzwonka. Telefon. Zaciekawiony Aleksander ostrożnie wyszedł z łóżka, wzbudzając u Olgi nikły pomruk protestu. Dźwięk dolatywał z kieszeni żakietu, leżącego na podłodze. Sam go tu przyniósł zresztą. Sasza sięgnął po granatowe zawiniątko i zgrabnie wyłuskał aparat. Na ekranie migotało: MAX. Uśmiechnął się lekko, złośliwie i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Olga? – usłyszał bardzo wściekły głos Doherty’ego. – Gdzie, do kurwy nędzy, jesteś??
- Jest u mnie – odpowiedział mu chłodno Darylev, natychmiast wchodząc w swoją zwykłą rolę rosyjskiego biznesmena. – Śpi. Coś jej przekazać? – zapytał uprzejmie wiedząc, że właśnie tym wyprowadzi partnera Olgi z równowagi.
- Co??? – nie pomylił się ani na jotę. – Gdzie, kurwa, jest?? U ciebie?? Zabiję cię, gnoju!!
- Uspokój się – rzucił zimno Aleksander. – Gówno mi zrobisz. Olga śpi, musi odpocząć. Nie wiem, co jej zrobiłeś, ale się dowiem…
- Grozisz mi?? – Max nie mógł uwierzyć w to, czego się właśnie dowiedział. Jego żona spała u tego gnojka!
- Ja nie grożę, Doherty i dobrze o tym wiesz – niemal warknął Sasza. – Ja od razu przystępuję do czynów. To, że z tobą gadam, świadczy tylko o tym, że nie chcę robić nic bez wiedzy Olgi. Jest bezpieczna, musi odpocząć – powtórzył. -  Zadzwoni do ciebie rano i wtedy sobie pogadacie…
- Darylev, sukinsynu…
- Doherty, ostrzegam cię – syknął złowrogo Aleksander. – Uspokój się. I zacznij myśleć może, bo nie ręczę za siebie…
- Jasne i co mi zrobisz? – Max opanował się z najwyższym trudem. Teraz wszedł na poziom ironii i sarkazmu. – Zastrzelisz mnie? Olga ci nie pozwoli…
- Nie będę jej pytał o zdanie – Sasza znów był uprzedzająco grzeczny. – Jest pod moją opieką, a to dużo znaczy…
- Pierdolenie – warknął agent, którego sama myśl o Oldze w domu tego mafioza doprowadzała do szału. – Dobra, powiedz księżniczce, że jak już się wyśpi, to niech łaskawie zadzwoni do męża. Mamy kilka spraw do załatwienia… - z tymi słowami Max rozłączył się i z ogromnym trudem powstrzymał przed ciśnięciem telefonem o ścianę.

            Aleksander uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Nie znosił tego faceta, tego jak traktował Olgę. Jak uważał ją za swoją własność. Jak rozkazywał. Nie mógł pojąć, dlaczego z nim była. Pracowali razem, w porządku. Ale dlaczego go kochała? Wrócił do sypialni i zastał Olgę siedzącą na łóżku, nagą, przykrytą tylko niedbale cienką kołdrą, spod której wystawały jej długie nogi, ramiona i kawałek piersi. Ale zdawała się w ogóle na to nie zwracać uwagi. Podał jej telefon, który wciąż trzymał w dłoni i spokojnie wytrzymał jej spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Musiałeś? – zapytała. Nawet nie pytał skąd wie, ani jak się domyśliła.
- Nie mogłem nie skorzystać z takiej okazji – odparł, siadając obok. – Co się stało?
- Sasza…
- Obiecałaś – przerwał jej stanowczo. Chciał wiedzieć i już.
- Przyłapałam go jak pieprzył Jacqueline, sekretarkę Arnauda – poddała się słysząc ten ton. Zdążyła już na tyle poznać Darylev’a, żeby wiedzieć, że i tak to z niej wyciągnie. Zresztą, co jej szkodziło mu powiedzieć. – A chwilę później trafić na złodzieja danych… A kiedy wracaliśmy z poczty… - Sasza skinął głową, dając jej do zrozumienia, że wie, o czym mówi. – Przyznał się, że to nie było pierwszy raz. A francuska dziwka nie była pierwszą jego podrywką…
- I poszłaś ze mną do łóżka w ramach zemsty? – spytał z uprzejmym zainteresowaniem, ale Olga nie dała się zwieść.
- Nie – przysunęła się bliżej i usiadła tak, że patrzyli sobie w oczy. – Poszłam z tobą do łóżka, bo chciałam. Bo marzyłam o tym od dawna. Bo jesteś cudownym mężczyzną, ale raczej nie dla mnie…
- Wiedziałem, że jest tu jakiś haczyk – jęknął, nagle rozweselony. Tłumaczenie Olgi jak najbardziej mu się spodobało. – Bo jestem rosyjskim mafiosem? – zakpił.
- Bo jesteś za dobry dla kogoś takiego jak ja…

- Głupia – skarcił ją natychmiast. – Jesteś wspaniałą kobietą i nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej… - Olga uśmiechnęła się lekko na te słowa. Sasza był naprawdę świetny. Jako kochanek. Jako przyjaciel. Ale nie mogli być razem, bo między nimi istniał dość znaczący konflikt interesów. Nie wiedziała, co powiedzieć na te słowa, więc po prostu go pocałowała. A Sasza od razu skorzystał z tego niemego zaproszenia i zajął się nią należycie i z wielkim zapałem. 

1 komentarz:

  1. Ufff... jak porno :) Dobrze Olga zrobiła. Przy Saszy poczuje się choć przez chwile jak kobieta a nie własność czyjaś. Dobrze tak Max'owi; sam się prosił. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń