Olga
stanęła przed bramą domu, którego adres miała zapisany na małej karteczce
ukrytej w kieszeni żakietu. Jeszcze nie była do końca przekonana, czy przyjazd
tutaj był dobrym pomysłem. Ale po rozmowie z Max’em musiała coś zrobić. Musiała
iść do kogoś, kto jej wysłucha, przytuli i nie będzie chciał nic więcej. No
chyba, że ona sama będzie chciała. Nie miała jednak szansy na zmianę decyzji,
bo ciche brzęczenie oznajmiło jej, że furtka właśnie stanęła otworem. Olga,
dość niepewnie, pchnęła ją i powoli ruszyła w stronę schodów, prowadzących do
okazałego domu.
- Jest trochę zimno, więc może się
pospiesz – usłyszała głos Aleksandra, który wychylił się zza drzwi. Był w
szortach i koszulce, na twarzy miał cień zarostu, a włosy nieco zmierzwione.
Najwyraźniej zdążył się już położyć.
- Nie dzwoniłam… - szybko wbiegła po
schodach i stanęła przed mężczyzną.
- Kochanie, nie musisz – prychnął. Złapał ją za ramię i wciągnął do środka. –
Wiedziałem, że idziesz jak tylko wysiadłaś z taksówki.
- Zapomniałam, że masz swoich goryli
wszędzie – też prychnęła, pozwalając zdjąć z siebie brudny żakiet. Sasza
cmoknął z niesmakiem na widok jej ubrania i brudu, który na niej zalegał.
- Powiedzmy, że muszę dbać o
bezpieczeństwo swoje i moich gości – oznajmił cierpko. – Wyglądasz okropnie. Chodź,
zrobię ci kąpiel – pociągnął ją w głąb domu, którego wystrój był dla Olgi
sporym zaskoczeniem. Sądząc po fasadzie budynku należałoby się spodziewać
nuworyszowskiego przepychu i kapiących złotem kryształowych żyrandoli,
jakkolwiek to brzmiało. A tu niespodzianka. Całość była utrzymana w klasycznym
stylu i miała klasę. Dokładnie jak Aleksander. Kobieta zrzuciła po drodze buty
i dała się poprowadzić. Chwilę później stała na miękkim, puchatym dywaniku w
kolorze ecru, tuż obok wielkiej, białej, ceramicznej wanny, do której właśnie
leciała gorąca woda. Tworząc pianę tuż pod kranem, bo Sasza natychmiast nalał
tam sporą porcję płynu do kąpieli. Łazienkę natychmiast wypełnił znajomy już
jej aromat.
- Już teraz wiem dlaczego zawsze czuję
ten zapach, kiedy tylko się pojawiasz – powiedziała, spoglądając na mężczyznę
uważnie.
- Ten zapach? – zapytał, podchodząc
bliżej niej i stając tuż przed.
- Twój zapach – wyjaśniła, patrząc mu
prosto w oczy. On też patrzył. Z napięciem pomieszanym z zachwytem. Aleksander
już przy pierwszym spotkaniu wiedział, że Olga nie jest zwykłą kobietą.
Pomijając zawód, który wykonywała, oczywiście. Już wtedy zrobiła na nim ogromne
wrażenie, jeszcze nieco stłamszonej przez swojego partnera, ale kobiety z
wielkim potencjałem. Potencjałem, który powoli zaczynała w sobie odkrywać. –
Będziesz patrzył jak się rozbieram? – zadała nurtujące ją pytanie, nieco
ochrypłym nagle głosem.
- Wolałbym to zrobić osobiście, ale
musisz sama o to poprosić – odpowiedział stanowczo. Po czym odwrócił się i
wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Olga odprowadziła go wzrokiem. Była
trochę rozczarowana, że poszedł w takim momencie. Była gotowa na seks z innym
mężczyzną niż jej mąż. Chciała seksu z inny mężczyzną. Chciała seksu właśnie z
Aleksandrem. I nie tylko seksu. Chciała jego. To było trudne do opisania. I
zrozumienia. Szybko zrzuciła z siebie ciuchy i weszła do wanny. Zanurzyła się w
gorącej wodzie pełnej piany z westchnieniem ulgi. Dopiero teraz poczuła jak
bardzo jest zmęczona. Jak bardzo ten dzień dał jej w kość. Dzień i kilka
ostatnich tygodni. Miesięcy. I nie miała tutaj na myśli tego konkretnego
zadania. Raczej jej związku i relacji z Maxem. Olga potrząsnęła głową, starając
się wyrzucić te myśli z głowy. Teraz nie był na to odpowiedni moment. Zamknęła
oczy i zanurzyła się bardziej. Woda miała na nią kojący wpływ. Woda i unoszący
się wokół zapach. Była tak pochłonięta kontemplowaniem tej chwili spokoju, że
nie usłyszała jak ktoś wszedł. Dopiero ciche chrząknięcie przywróciło ją do
rzeczywistości. Otworzyła oczy i zobaczyła Aleksandra. Stał na środku
pomieszczenia i patrzył na nią. Patrzył w taki sposób, że aż poczuła dreszcze w
dole brzucha. Przyjemne dreszcze.
- Chodź tutaj – powiedziała, zaskakując
samą siebie, nie tylko treścią, ale przede wszystkim tonem głosu. Był ochrypły
z pożądania i rozkazujący. Sasza drgnął, troszkę zaskoczony, ale podszedł.
Uklęknął obok wanny i zanurzył rękę w wodzie. Mokrą dłonią przejechał ostrożnie
po jej nagim ramieniu, wzbudzając w niej kolejny przypływ pożądania. – Umyj
mnie – zażądała. – Skoro nie możesz już mnie rozebrać… - dodała wyjaśniającym
tonem na widok jego miny. Sasza uśmiechał się jak kot, przed którym właśnie
postawiono spodek pełen śmietanki. Sięgnął po gąbkę i nalał na nią nieco mydła.
Szybko je spienił, po czym kazał jej usiąść. Wykonała polecenie, a Aleksander
bez wahania przystąpił do czynów. Delikatnie umył jej plecy, mydląc je i
pocierając szorstką gąbką. Jego dłonie były delikatne i pełne czułości, a Olga
poczuła się naprawdę wspaniale. Potem zajął się jej piersiami i brzuchem. Tak
długo je mył i spłukiwał, a potem znów mył i spłukiwał, aż jej brodawki stały
się sztywne i sterczące, a skóra wokół zaróżowiła.
- Wstań – poprosił, głosem pełnym
napięcia i pożądania. Olga posłusznie podniosła się, a Darylev zaczął myć jej
pośladki i uda. Zszedł niżej, aż do stóp, którymi zajął się równie starannie,
opierając je o brzeg wanny. Dopiero potem wrócił na górę, kolistymi ruchami
znów pieszcząc uda i jej naprawdę niezły tyłek. Olga stała i pozwalała mu
działać, zachwycona i podniecona. Marzyła, żeby zabrał ją z tej wanny i
zaprowadził do sypialni. Marzyła, żeby odłożył gąbkę i dotknął jej dłońmi.
Marzyła, żeby jego zgrabne palce odnalazły ten najwrażliwszy punkt pomiędzy jej
udami i zajęły się nim równie starannie. Palce
i język, dodała w myślach. Aleksander chyba usłyszał albo może dostrzegł,
że czas najwyższy zmienić sposób pieszczot, bo odłożył gąbkę i przebiegł
palcami po jej nagiej skórze. Olga jęknęła, czując ten dotyk. Palce Saszy
zawędrowały jeszcze wyżej, kobieta odruchowo rozchyliła uda, co natychmiast
wykorzystał. Wtargnął pomiędzy płatki jej kobiecości, delikatnie, ale
stanowczo. Pieścił ją, głaskał i wsuwał palec do środka sprawiając, że Olga
zwilgotniała i zaczęła szybciej oddychać. Ale Aleksander był wytrawnym kochankiem
i nie miał zamiaru tak szybko kończyć ich przygody. Zabrał dłoń, powodując jęk
zawodu u kobiety, zaśmiał się cicho na taką jej reakcję, po czym wyciągnął ją z
wanny, błyskawicznie wytarł pierwszym z brzegu ręcznikiem i zaprowadził do
sypialni. Tam pchnął na łóżko, rozbierając się równie szybko i uklęknął obok.
Olga bez przeszkód mogła teraz zobaczyć jak bardzo mu się podoba i jak na niego
działa. Sterczący, twardy członek, jego namiętne spojrzenie i odrobinę
przyspieszony oddech najlepiej o tym świadczyły. Przez chwilę na siebie
patrzyli, w końcu zniecierpliwiona kobieta przyciągnęła go zaborczo do siebie i
pocałowała. Oddał pocałunek, jego ręce już błądziły po jej ciele, wprawiając ją
w drżenie. Ale kiedy zaczął całować i lizać każdy fragment jej skóry, każdy
fragment ciała… odjechała. To był zupełnie inny seks niż z Maxem. Jej mąż
nigdy, przez cały ich związek, nie dał jej tyle czułości, tyle uwagi i
zachwytu, co ten właśnie mężczyzna przez tą krótką chwilę. A kiedy zszedł z tym
językiem i ustami do punktu u zbiegu jej ud, odleciała całkowicie. Z głośnym
krzykiem. A potem, kiedy już troszeczkę ochłonęła, odwdzięczyła mu się tym
samym. Dopiero później kochali się, tak prawdziwie i do końca, w satynowej,
chłodnej pościeli.
Aleksander
nie mógł uwierzyć. Nie mógł uwierzyć, że oto w jego łóżku, śpi właśnie,
zmęczona seksem z nim, ta cudowna kobieta. Wyglądała teraz strasznie bezbronnie
i niewinnie. Niewinna, dobre sobie prychnął
z rozbawieniem w myślach, przypominając sobie, co robiła niespełna półgodziny
temu. Prawdziwa z niej była wtedy diablica. Kusicielka. Kiedy skończyli,
położyła się obok, wtulając się w jego ramię i po chwili zasnęła. Najwyraźniej
była bardzo zmęczona, zresztą wcale jej się nie dziwił. Zdążyła mu co nieco
opowiedzieć, kiedy spotkali się w tej opuszczonej fabryce. I widział ranę na
jej ręce, nie była groźna, ale mogła boleć. Zastanawiał się, co zaszło pomiędzy
nią i tym całym Maxem, skoro nie dość, że uderzyła go na jego oczach, to
jeszcze do niego przyszła. Jednak, chociaż już stracił nadzieję. Teraz cieszył
się jej śpiącym towarzystwem, jej zapachem i ciepłem jej pięknego ciała. Nagle
z łazienki, która przynależała do jego sypialni i w której wszystko się
zaczęło, rozległ się dźwięk dzwonka. Telefon. Zaciekawiony Aleksander ostrożnie
wyszedł z łóżka, wzbudzając u Olgi nikły pomruk protestu. Dźwięk dolatywał z
kieszeni żakietu, leżącego na podłodze. Sam go tu przyniósł zresztą. Sasza
sięgnął po granatowe zawiniątko i zgrabnie wyłuskał aparat. Na ekranie
migotało: MAX. Uśmiechnął się lekko, złośliwie i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Olga? – usłyszał bardzo wściekły głos
Doherty’ego. – Gdzie, do kurwy nędzy, jesteś??
- Jest u mnie – odpowiedział mu chłodno
Darylev, natychmiast wchodząc w swoją zwykłą rolę rosyjskiego biznesmena. –
Śpi. Coś jej przekazać? – zapytał uprzejmie wiedząc, że właśnie tym wyprowadzi
partnera Olgi z równowagi.
- Co??? – nie pomylił się ani na jotę.
– Gdzie, kurwa, jest?? U ciebie?? Zabiję cię, gnoju!!
- Uspokój się – rzucił zimno Aleksander.
– Gówno mi zrobisz. Olga śpi, musi odpocząć. Nie wiem, co jej zrobiłeś, ale się
dowiem…
- Grozisz mi?? – Max nie mógł uwierzyć
w to, czego się właśnie dowiedział. Jego żona spała u tego gnojka!
- Ja nie grożę, Doherty i dobrze o tym
wiesz – niemal warknął Sasza. – Ja od razu przystępuję do czynów. To, że z tobą
gadam, świadczy tylko o tym, że nie chcę robić nic bez wiedzy Olgi. Jest
bezpieczna, musi odpocząć – powtórzył. -
Zadzwoni do ciebie rano i wtedy sobie pogadacie…
- Darylev, sukinsynu…
- Doherty, ostrzegam cię – syknął złowrogo
Aleksander. – Uspokój się. I zacznij myśleć może, bo nie ręczę za siebie…
- Jasne i co mi zrobisz? – Max opanował
się z najwyższym trudem. Teraz wszedł na poziom ironii i sarkazmu. –
Zastrzelisz mnie? Olga ci nie pozwoli…
- Nie będę jej pytał o zdanie – Sasza
znów był uprzedzająco grzeczny. – Jest pod moją opieką, a to dużo znaczy…
- Pierdolenie – warknął agent, którego
sama myśl o Oldze w domu tego mafioza doprowadzała do szału. – Dobra, powiedz
księżniczce, że jak już się wyśpi, to niech łaskawie zadzwoni do męża. Mamy
kilka spraw do załatwienia… - z tymi słowami Max rozłączył się i z ogromnym
trudem powstrzymał przed ciśnięciem telefonem o ścianę.
Aleksander
uśmiechnął się złośliwie pod nosem. Nie znosił tego faceta, tego jak traktował
Olgę. Jak uważał ją za swoją własność. Jak rozkazywał. Nie mógł pojąć, dlaczego
z nim była. Pracowali razem, w porządku. Ale dlaczego go kochała? Wrócił do
sypialni i zastał Olgę siedzącą na łóżku, nagą, przykrytą tylko niedbale cienką
kołdrą, spod której wystawały jej długie nogi, ramiona i kawałek piersi. Ale
zdawała się w ogóle na to nie zwracać uwagi. Podał jej telefon, który wciąż
trzymał w dłoni i spokojnie wytrzymał jej spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Musiałeś? – zapytała. Nawet nie pytał
skąd wie, ani jak się domyśliła.
- Nie mogłem nie skorzystać z takiej
okazji – odparł, siadając obok. – Co się stało?
- Sasza…
- Obiecałaś – przerwał jej stanowczo.
Chciał wiedzieć i już.
- Przyłapałam go jak pieprzył
Jacqueline, sekretarkę Arnauda – poddała się słysząc ten ton. Zdążyła już na
tyle poznać Darylev’a, żeby wiedzieć, że i tak to z niej wyciągnie. Zresztą, co
jej szkodziło mu powiedzieć. – A chwilę później trafić na złodzieja danych… A
kiedy wracaliśmy z poczty… - Sasza skinął głową, dając jej do zrozumienia, że wie,
o czym mówi. – Przyznał się, że to nie było pierwszy raz. A francuska dziwka
nie była pierwszą jego podrywką…
- I poszłaś ze mną do łóżka w ramach
zemsty? – spytał z uprzejmym zainteresowaniem, ale Olga nie dała się zwieść.
- Nie – przysunęła się bliżej i usiadła
tak, że patrzyli sobie w oczy. – Poszłam z tobą do łóżka, bo chciałam. Bo
marzyłam o tym od dawna. Bo jesteś cudownym mężczyzną, ale raczej nie dla mnie…
- Wiedziałem, że jest tu jakiś haczyk –
jęknął, nagle rozweselony. Tłumaczenie Olgi jak najbardziej mu się spodobało. –
Bo jestem rosyjskim mafiosem? – zakpił.
- Bo jesteś za dobry dla kogoś takiego
jak ja…
- Głupia – skarcił ją natychmiast. –
Jesteś wspaniałą kobietą i nigdy nie daj sobie wmówić, że jest inaczej… - Olga
uśmiechnęła się lekko na te słowa. Sasza był naprawdę świetny. Jako kochanek.
Jako przyjaciel. Ale nie mogli być razem, bo między nimi istniał dość znaczący
konflikt interesów. Nie wiedziała, co powiedzieć na te słowa, więc po prostu go
pocałowała. A Sasza od razu skorzystał z tego niemego zaproszenia i zajął się
nią należycie i z wielkim zapałem.
Ufff... jak porno :) Dobrze Olga zrobiła. Przy Saszy poczuje się choć przez chwile jak kobieta a nie własność czyjaś. Dobrze tak Max'owi; sam się prosił. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń