2 grudnia 2016

Rozdział 64

            Olga i Aleksander spędzili ze sobą całą noc i kawałek poranka. Telefon agentki milczał, z czego z jednej strony była zadowolona, a z drugiej,  zaniepokojona. To oznaczało, że Max też nie wrócił na noc do ich mieszkania. Nie była pewna, czy chce wiedzieć, gdzie był i co robił. Podejrzewała, że stoi za tym jakaś kobieta, ale jej przeczucie, tak jak powiedziała Saszy, cichutko dźgało ją gdzieś pod żebrem. Nie dając o sobie zapomnieć. O podejrzeniach, które, niechciane, kiełkowały gdzieś z tyłu głowy. Dlatego po cichutku wymknęła się z łóżka i poszła pod prysznic. Musiała się odświeżyć i chwilę pomyśleć. Kiedy wyszła z łazienki Aleksander nie spał. Siedział przy stole w jadalnej części apartamentu i właśnie nalewał kawy do kubków.
- Myślałaś, że wymkniesz się bez pożegnania? – odwrócił się na dźwięk jej kroków.
- Miałam taki pomysł – Olga usiadła na wysokim krześle i sięgnęła po pieczywo. – Ale chyba brałam prysznic zbyt długo…
- Szkoda, że mnie nie obudziłaś, wziąłbym go razem z tobą – Sasza usiadł naprzeciwko i też wziął sobie rogalika.
- I nie skończyłoby się tylko na kąpieli…
- Pewnie nie – zgodził się z uśmiechem. – Ale nie mów, że ci się ta perspektywa nie podoba…
- Pewnie, że mi się podoba - też się zaśmiała. – I uwierz mi, wiele bym dała, żeby zostać tu z tobą.
- Więc dlaczego nie zostaniesz?
- Dobrze wiesz, dlaczego.
- Tak, wiem. Max – skrzywił się.
- Praca – poprawiła go z naciskiem. – Wbrew pozorom, jestem sumiennym pracownikiem rządu Stanów Zjednoczonych i nie olewam swoich obowiązków.
- A ten rząd jest równie sumiennym pracodawcom?
- Jestem patriotką – zwróciła mu uwagę. – Nie będę szkalowała własnego kraju w obecności obywatela innego…
- Patriotka, też coś – prychnął. – Zimna wojna już dawno się skończyła.
- Teoretycznie – odpowiedziała zadziornie. – Ale szpiedzy zostali i nigdy nie wiesz, na kogo trafisz.
- Podejrzewasz, że jestem szpiegiem? – żachnął się.
- Wszystkich podejrzewam. Tylko dzięki temu jeszcze żyję.
- Szczera aż do bólu – jęknął. – To było brutalne.
- Tak, a ty taki wrażliwy jesteś – pokazała mu język, po czym wstała i podeszła do niego. – Dziękuję za spotkanie. To był uroczy czas, ale muszę wracać do rzeczywistości…
- Nie MUSISZ tylko CHCESZ – poprawił ją, obejmując w pasie i całując w szyję. – A to różnica. I to ja dziękuję – dodał. – Cieszę się, że się zgodziłaś. Samochód już czeka, Wadim cię odwiezie…
- Do zobaczenia – Olga pocałowała Saszę mocno i popatrzyła mu prosto w oczy. Chwile z nim pozwoliły jej chociaż na moment zapomnieć o problemach i uwierzyć, że wciąż jest godna pożądania. A to wiele dla niej znaczyło.
- Uważaj na siebie – odprowadził ją do drzwi, gdzie czekał już wspomniany Wadim, prawa ręka Aleksandra. Kobieta skinęła tylko głową na te słowa i ruszyła do winy, nie oglądając się za siebie ani razu. Tak było lepiej.

            Wadim, prawa ręka Aleksandra, odwiózł Olgę dokładnie w to samo miejsce skąd ją zabierał. Agentka tak chciała, wolała nie chwalić się wszem i wobec adresem zamieszkania. Nie ufała za bardzo ludziom Saszy, jemu samemu owszem, ale jego ludzie to była zupełnie inna bajka. Byli lojalni wobec swojego pracodawcy, nie wobec niej.

            Mieszkanie było puste. W zasadzie Olga mogła się tego spodziewać, bo Max nie dzwonił do niej od ich ostatniej kłótni. A to znaczyło, że nie wrócił na noc i nie wiedział, że jej też nie ma. I bardzo dobrze. Olga nie miała ochoty z niczego mu się tłumaczyć, ani słuchać żadnych wyrzutów. Przebrała się i usiadła w salonie z komputerem na kolanach. Nie dawało jej spokoju zdjęcie felgi, której nie mogła do niczego przypasować. Jednego była pewna – już ją gdzieś widziała. Wrzuciła zdjęcie w specjalny program, żeby chociaż znaleźć markę auta, ale wyszukiwanie nic nie dało. Najprawdopodobniej była robione na specjalne zamówienie. Olga westchnęła. W sprawie pojawiło się kilka nie pasujących do siebie elementów, na czoło wysuwał się wybuch w hotelu. Jeśli to konkurencja Stavros’a, która chciałaby przejąć towar, to powstał kolejny problem. Trzeba było działać szybciej, żeby ich uprzedzić. Najlepszą opcją było zniszczenie całej partii broni, bo przejęcie jej było zbyt pracochłonne. Zbyt wielu ludzi musiałaby zaangażować, żeby się tego pozbyć. Agentka rozejrzała się dookoła. Spotkanie z Aleksandrem sprawiło, że była pełna energii do działania, ale nie mogła jej wykorzystać. Bo nie wiedziała od czego zacząć i jak ruszyć tą sprawę. Przez głowę przeszła jej myśl, żeby wrócić do hotelu i rozejrzeć się po miejscu wybuchu, ale szybko porzuciła ten pomysł. To nie było rozsądne. Zamiast tego wykonała telefon i już dziesięć minut później na jej skrzynkę mailową wpłynął wstępny raport ze zdarzenia. A w zasadzie dwa, bo jeden z policji, a drugi ze straży pożarnej. Niestety, oba nic nie wniosły, zawierały tylko wstępne ustalenia, bez szczegółowych analiz. Na dokładniejsze dane trzeba byłoby poczekać jeszcze kilka dni. Albo nawet kilkanaście. Wiedziała tylko, że nie było ofiar śmiertelnych, jedynie kilka osób odniosło niewielkie obrażenia. Zatem bomba nie miała wyeliminować Nikolic’a, tylko go nastraszyć. I ostrzec Stavros’a, że konkurencja nie śpi. Bo, że była to robota jakiejś konkurencyjnej grupy, nie miała wątpliwości. Olga nie chciała już siedzieć i się zastanawiać, więc zmieniła ubranie na świeże, zabrała komputer, aparat i broń, i postanowiła posprawdzać kilka miejsc, które pojawiły się na mapie tej sprawy. Chodziło jej głównie o miejsca, gdzie już doszło do spotkań, miała nadzieję, że skończyły im się kryjówki i zaczęli się dublować.

            Olga ustawiła trasę na nawigacji i ruszyła. Dzień był całkiem ładny, przez chmury przebijało słońce i kobieta czuła się zdecydowanie lepiej, niż przez kilka ostatnich dni. Zastanawiała się, czy jest to efekt spotkania z Saszą, czy po prostu tego, że w końcu pozwoliła dojść do głosu swojej intuicji. A ta mówiła, że nie powinna siedzieć na tyłku i przerzucać plików w komputerze, tylko w końcu zacząć działać konkretniej. Najlepsza byłaby konfrontacja z wrogiem, ale na to chyba było za wcześnie. Odwiedziła kilka pierwszych miejsc z mapy, ale nic jej to nie dało. Były puste, opuszczone wręcz, brudne i wyglądały na nieużywane od dłuższego czasu. Przy okazji spotkała się też z dwójką swoich informatorów, ale nie mieli dla niej nic nowego. Tylko informację o wybuchu w hotelu i wściekłości Stavros’a. Ale tego akurat mogła się spodziewać. Olga właśnie ruszała spod kolejnego magazynu, kiedy zadzwonił jej telefon. Rzuciła okiem na wyświetlacz, ale pojawił się na nim nieznany jej numer. Odebrała bez wahania, bo nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie i co ma ciekawego do przekazania.
- Tak? – wrzuciła tryb głośnomówiący, żeby móc jednocześnie jechać autem.
- Witaj Olgo – usłyszała w odpowiedzi nieznajomy głos.
- Hmm… Znasz moje imię, ale ja nie znam twojego. Kultura wymaga, żebyś się przedstawił…
- Kto powiedział, że jestem kulturalny? – zakpił głos.
- A nie jesteś? – uniosła lekko brwi, chociaż jej rozmówca nie mógł tego widzieć.
- Nie do końca. Podpowiem ci. Śledzisz moje poczynania od dłuższego czasu.
- Stavros – zgadła od razu. – Może i śledzę…
- Nie jesteś zaskoczona – stwierdził mężczyzna.
- Nie ubliżaj mojej inteligencji – zwróciła mu uwagę. – Nie mam czapki-niewidki, a ludzie nie są ślepi i głupi…
- Fakt – przyświadczył. – Nie widziałem cię, ale informacje mają swoją cenę, a ja mam odpowiednią ilość gotówki, żeby je zdobyć.
- Chyba nie tylko gotówki… - mruknęła. Stavros roześmiał się.
- Bystra jesteś. A teraz wróćmy do interesów – jego głos stwardniał. – Chcę się spotkać.
- Po co?
- Irytujesz mnie.
- Chcesz mnie zabić?
- Zaraz zabić… Możemy negocjować.
- Negocjacje? Nie jestem pewna, czy twoje argumenty mnie przekonają…
- Mam nieodparty urok. I coś, na czym ci zależy…
- Coś?
- Kogoś – poprawił się.
- Cześć, kochanie – w słuchawce rozbrzmiał głos jej męża, na co Olga gwałtownie wcisnęła hamulec, zatrzymując auto na środki drogi i ignorując wściekłe wycie klaksonu za nią.
- Max???
- Wybacz, Słonko, wzięli mnie z zaskoczenia.
- Kurwa, Max – jęknęła. – Nie wierzę…
- Ja też. Skarbie, nie słuchaj ich… - chciał coś powiedzieć, ale Stavros mu nie pozwolił.
- Bez przesady z tą czułością – niemal widziała jak się krzywił. – Zabiję go, jeśli nie przyjedziesz – stwierdził krótko. – Jak najszybciej…
- Gdzie? – Olga zaklęła w duchu. Podał jej adres, który szybko wbiła do nawigacji. – Jadę… - rozłączyła się i wrzuciła pierwszy bieg.

            Adres, który podał jej Stavros okazał się wielką działką z równie dużym magazynem, kilka kilometrów za miastem. Okolica ponura, niezamieszkana i otoczona podobnymi budynkami. Olga gnała tam najszybciej jak mogła, ignorując przeczucie, które wielkim głosem krzyczało, że coś tu jest nie tak. Ale nie mogła zostawić Max’a, oprócz tego, że był jej mężem, był także jej partnerem, a to zobowiązywało chyba nawet bardziej. I szczerze, nie była za bardzo przygotowana na konfrontację, miała broń, bo bez niej nie ruszała się nigdzie, ale poza tym nic. Ale czuła, że nie ma wyjścia. I że w końcu wszystko się wyjaśni. Kiedy podjechała pod wskazany adres, zatrzymała się chwilę przed wielką bramą. Jeszcze miała czas, żeby się wycofać. Ale już po sekundzie wcisnęła gaz i przejechała przez otwarte skrzydła. Pod budynek prowadziła asfaltowa droga, nieco zniszczona, ale przejezdna. Agentka podjechała pod magazyn najbliżej jak się dało i zatrzymała auto. Nie zdążyła wysiąść, kiedy brama magazynowa uniosła się i stanął  w niej jakiś człowiek. Człowiek miał broń i ubrany był cały na czarno. Skinął na kobietę dłonią, więc wyszła z samochodu i ruszyła w jego stronę.
- Broń! – warknął, kiedy stanęła tuż przed nim. Olga uniosła lekko brwi, ale bez protestów oddała swojego Sig’a. – To wszystko? – Lenkov wzruszyła ramionami.
- Chcesz mnie przeszukać? – zapytała tonem, który informował wyraźnie: tylko mnie dotknij, a popamiętasz. Facet chyba to wyczuł, bo odsunął się pół kroku.
- Do środka! – rozkazał, lufą karabinu pokazując, że ma iść. Agentka westchnęła i zanurzyła się w półmrok budynku.

1 komentarz:

  1. Nic a nic mi sie to nie podoba :? No ale i tak zrobisz co masz zrobić naszej Oldze. Czekam niecierpliwie i bardzo ale to baaardzo niecierpliwie czekam na rozdział gdzie Olga ubije Max'a!

    OdpowiedzUsuń