Olga i Aleksander spędzili ze sobą
całą noc i kawałek poranka. Telefon agentki milczał, z czego z jednej strony
była zadowolona, a z drugiej,
zaniepokojona. To oznaczało, że Max też nie wrócił na noc do ich
mieszkania. Nie była pewna, czy chce wiedzieć, gdzie był i co robił.
Podejrzewała, że stoi za tym jakaś kobieta, ale jej przeczucie, tak jak
powiedziała Saszy, cichutko dźgało ją gdzieś pod żebrem. Nie dając o sobie
zapomnieć. O podejrzeniach, które, niechciane, kiełkowały gdzieś z tyłu głowy.
Dlatego po cichutku wymknęła się z łóżka i poszła pod prysznic. Musiała się
odświeżyć i chwilę pomyśleć. Kiedy wyszła z łazienki Aleksander nie spał.
Siedział przy stole w jadalnej części apartamentu i właśnie nalewał kawy do
kubków.
- Myślałaś, że
wymkniesz się bez pożegnania? – odwrócił się na dźwięk jej kroków.
- Miałam taki
pomysł – Olga usiadła na wysokim krześle i sięgnęła po pieczywo. – Ale chyba
brałam prysznic zbyt długo…
- Szkoda, że mnie
nie obudziłaś, wziąłbym go razem z tobą – Sasza usiadł naprzeciwko i też wziął
sobie rogalika.
- I nie
skończyłoby się tylko na kąpieli…
- Pewnie nie –
zgodził się z uśmiechem. – Ale nie mów, że ci się ta perspektywa nie podoba…
- Pewnie, że mi
się podoba - też się zaśmiała. – I uwierz mi, wiele bym dała, żeby zostać tu z
tobą.
- Więc dlaczego
nie zostaniesz?
- Dobrze wiesz,
dlaczego.
- Tak, wiem. Max
– skrzywił się.
- Praca –
poprawiła go z naciskiem. – Wbrew pozorom, jestem sumiennym pracownikiem rządu
Stanów Zjednoczonych i nie olewam swoich obowiązków.
- A ten rząd jest
równie sumiennym pracodawcom?
- Jestem
patriotką – zwróciła mu uwagę. – Nie będę szkalowała własnego kraju w obecności
obywatela innego…
- Patriotka, też
coś – prychnął. – Zimna wojna już dawno się skończyła.
- Teoretycznie –
odpowiedziała zadziornie. – Ale szpiedzy zostali i nigdy nie wiesz, na kogo
trafisz.
- Podejrzewasz,
że jestem szpiegiem? – żachnął się.
- Wszystkich
podejrzewam. Tylko dzięki temu jeszcze żyję.
- Szczera aż do
bólu – jęknął. – To było brutalne.
- Tak, a ty taki
wrażliwy jesteś – pokazała mu język, po czym wstała i podeszła do niego. –
Dziękuję za spotkanie. To był uroczy czas, ale muszę wracać do rzeczywistości…
- Nie MUSISZ
tylko CHCESZ – poprawił ją, obejmując w pasie i całując w szyję. – A to
różnica. I to ja dziękuję – dodał. – Cieszę się, że się zgodziłaś. Samochód już
czeka, Wadim cię odwiezie…
- Do zobaczenia –
Olga pocałowała Saszę mocno i popatrzyła mu prosto w oczy. Chwile z nim
pozwoliły jej chociaż na moment zapomnieć o problemach i uwierzyć, że wciąż
jest godna pożądania. A to wiele dla niej znaczyło.
- Uważaj na
siebie – odprowadził ją do drzwi, gdzie czekał już wspomniany Wadim, prawa ręka
Aleksandra. Kobieta skinęła tylko głową na te słowa i ruszyła do winy, nie
oglądając się za siebie ani razu. Tak było lepiej.
Wadim, prawa ręka Aleksandra,
odwiózł Olgę dokładnie w to samo miejsce skąd ją zabierał. Agentka tak chciała,
wolała nie chwalić się wszem i wobec adresem zamieszkania. Nie ufała za bardzo
ludziom Saszy, jemu samemu owszem, ale jego ludzie to była zupełnie inna bajka.
Byli lojalni wobec swojego pracodawcy, nie wobec niej.
Mieszkanie było puste. W zasadzie
Olga mogła się tego spodziewać, bo Max nie dzwonił do niej od ich ostatniej
kłótni. A to znaczyło, że nie wrócił na noc i nie wiedział, że jej też nie ma.
I bardzo dobrze. Olga nie miała ochoty z niczego mu się tłumaczyć, ani słuchać
żadnych wyrzutów. Przebrała się i usiadła w salonie z komputerem na kolanach.
Nie dawało jej spokoju zdjęcie felgi, której nie mogła do niczego przypasować.
Jednego była pewna – już ją gdzieś widziała. Wrzuciła zdjęcie w specjalny
program, żeby chociaż znaleźć markę auta, ale wyszukiwanie nic nie dało.
Najprawdopodobniej była robione na specjalne zamówienie. Olga westchnęła. W
sprawie pojawiło się kilka nie pasujących do siebie elementów, na czoło wysuwał
się wybuch w hotelu. Jeśli to konkurencja Stavros’a, która chciałaby przejąć
towar, to powstał kolejny problem. Trzeba było działać szybciej, żeby ich
uprzedzić. Najlepszą opcją było zniszczenie całej partii broni, bo przejęcie
jej było zbyt pracochłonne. Zbyt wielu ludzi musiałaby zaangażować, żeby się
tego pozbyć. Agentka rozejrzała się dookoła. Spotkanie z Aleksandrem sprawiło,
że była pełna energii do działania, ale nie mogła jej wykorzystać. Bo nie
wiedziała od czego zacząć i jak ruszyć tą sprawę. Przez głowę przeszła jej
myśl, żeby wrócić do hotelu i rozejrzeć się po miejscu wybuchu, ale szybko
porzuciła ten pomysł. To nie było rozsądne. Zamiast tego wykonała telefon i już
dziesięć minut później na jej skrzynkę mailową wpłynął wstępny raport ze
zdarzenia. A w zasadzie dwa, bo jeden z policji, a drugi ze straży pożarnej.
Niestety, oba nic nie wniosły, zawierały tylko wstępne ustalenia, bez
szczegółowych analiz. Na dokładniejsze dane trzeba byłoby poczekać jeszcze
kilka dni. Albo nawet kilkanaście. Wiedziała tylko, że nie było ofiar
śmiertelnych, jedynie kilka osób odniosło niewielkie obrażenia. Zatem bomba nie
miała wyeliminować Nikolic’a, tylko go nastraszyć. I ostrzec Stavros’a, że
konkurencja nie śpi. Bo, że była to robota jakiejś konkurencyjnej grupy, nie
miała wątpliwości. Olga nie chciała już siedzieć i się zastanawiać, więc
zmieniła ubranie na świeże, zabrała komputer, aparat i broń, i postanowiła
posprawdzać kilka miejsc, które pojawiły się na mapie tej sprawy. Chodziło jej
głównie o miejsca, gdzie już doszło do spotkań, miała nadzieję, że skończyły im
się kryjówki i zaczęli się dublować.
Olga ustawiła trasę na nawigacji i
ruszyła. Dzień był całkiem ładny, przez chmury przebijało słońce i kobieta
czuła się zdecydowanie lepiej, niż przez kilka ostatnich dni. Zastanawiała się,
czy jest to efekt spotkania z Saszą, czy po prostu tego, że w końcu pozwoliła
dojść do głosu swojej intuicji. A ta mówiła, że nie powinna siedzieć na tyłku i
przerzucać plików w komputerze, tylko w końcu zacząć działać konkretniej.
Najlepsza byłaby konfrontacja z wrogiem, ale na to chyba było za wcześnie.
Odwiedziła kilka pierwszych miejsc z mapy, ale nic jej to nie dało. Były puste,
opuszczone wręcz, brudne i wyglądały na nieużywane od dłuższego czasu. Przy okazji
spotkała się też z dwójką swoich informatorów, ale nie mieli dla niej nic
nowego. Tylko informację o wybuchu w hotelu i wściekłości Stavros’a. Ale tego
akurat mogła się spodziewać. Olga właśnie ruszała spod kolejnego magazynu,
kiedy zadzwonił jej telefon. Rzuciła okiem na wyświetlacz, ale pojawił się na
nim nieznany jej numer. Odebrała bez wahania, bo nigdy nie wiesz, kto jest po
drugiej stronie i co ma ciekawego do przekazania.
- Tak? – wrzuciła
tryb głośnomówiący, żeby móc jednocześnie jechać autem.
- Witaj Olgo –
usłyszała w odpowiedzi nieznajomy głos.
- Hmm… Znasz moje
imię, ale ja nie znam twojego. Kultura wymaga, żebyś się przedstawił…
- Kto powiedział,
że jestem kulturalny? – zakpił głos.
- A nie jesteś? –
uniosła lekko brwi, chociaż jej rozmówca nie mógł tego widzieć.
- Nie do końca.
Podpowiem ci. Śledzisz moje poczynania od dłuższego czasu.
- Stavros –
zgadła od razu. – Może i śledzę…
- Nie jesteś
zaskoczona – stwierdził mężczyzna.
- Nie ubliżaj
mojej inteligencji – zwróciła mu uwagę. – Nie mam czapki-niewidki, a ludzie nie
są ślepi i głupi…
- Fakt –
przyświadczył. – Nie widziałem cię, ale informacje mają swoją cenę, a ja mam
odpowiednią ilość gotówki, żeby je zdobyć.
- Chyba nie tylko
gotówki… - mruknęła. Stavros roześmiał się.
- Bystra jesteś.
A teraz wróćmy do interesów – jego głos stwardniał. – Chcę się spotkać.
- Po co?
- Irytujesz mnie.
- Chcesz mnie
zabić?
- Zaraz zabić…
Możemy negocjować.
- Negocjacje? Nie
jestem pewna, czy twoje argumenty mnie przekonają…
- Mam nieodparty
urok. I coś, na czym ci zależy…
- Coś?
- Kogoś –
poprawił się.
- Cześć, kochanie
– w słuchawce rozbrzmiał głos jej męża, na co Olga gwałtownie wcisnęła hamulec,
zatrzymując auto na środki drogi i ignorując wściekłe wycie klaksonu za nią.
- Max???
- Wybacz, Słonko,
wzięli mnie z zaskoczenia.
- Kurwa, Max –
jęknęła. – Nie wierzę…
- Ja też.
Skarbie, nie słuchaj ich… - chciał coś powiedzieć, ale Stavros mu nie pozwolił.
- Bez przesady z
tą czułością – niemal widziała jak się krzywił. – Zabiję go, jeśli nie
przyjedziesz – stwierdził krótko. – Jak najszybciej…
- Gdzie? – Olga
zaklęła w duchu. Podał jej adres, który szybko wbiła do nawigacji. – Jadę… -
rozłączyła się i wrzuciła pierwszy bieg.
Adres, który podał jej Stavros
okazał się wielką działką z równie dużym magazynem, kilka kilometrów za
miastem. Okolica ponura, niezamieszkana i otoczona podobnymi budynkami. Olga
gnała tam najszybciej jak mogła, ignorując przeczucie, które wielkim głosem
krzyczało, że coś tu jest nie tak. Ale nie mogła zostawić Max’a, oprócz tego, że
był jej mężem, był także jej partnerem, a to zobowiązywało chyba nawet
bardziej. I szczerze, nie była za bardzo przygotowana na konfrontację, miała
broń, bo bez niej nie ruszała się nigdzie, ale poza tym nic. Ale czuła, że nie
ma wyjścia. I że w końcu wszystko się wyjaśni. Kiedy podjechała pod wskazany
adres, zatrzymała się chwilę przed wielką bramą. Jeszcze miała czas, żeby się
wycofać. Ale już po sekundzie wcisnęła gaz i przejechała przez otwarte
skrzydła. Pod budynek prowadziła asfaltowa droga, nieco zniszczona, ale
przejezdna. Agentka podjechała pod magazyn najbliżej jak się dało i zatrzymała
auto. Nie zdążyła wysiąść, kiedy brama magazynowa uniosła się i stanął w niej jakiś człowiek. Człowiek miał broń i
ubrany był cały na czarno. Skinął na kobietę dłonią, więc wyszła z samochodu i
ruszyła w jego stronę.
- Broń! –
warknął, kiedy stanęła tuż przed nim. Olga uniosła lekko brwi, ale bez
protestów oddała swojego Sig’a. – To wszystko? – Lenkov wzruszyła ramionami.
- Chcesz mnie
przeszukać? – zapytała tonem, który informował wyraźnie: tylko mnie dotknij, a
popamiętasz. Facet chyba to wyczuł, bo odsunął się pół kroku.
- Do środka! –
rozkazał, lufą karabinu pokazując, że ma iść. Agentka westchnęła i zanurzyła
się w półmrok budynku.
Nic a nic mi sie to nie podoba :? No ale i tak zrobisz co masz zrobić naszej Oldze. Czekam niecierpliwie i bardzo ale to baaardzo niecierpliwie czekam na rozdział gdzie Olga ubije Max'a!
OdpowiedzUsuń