15 maja 2015

Rozdział 36

            Telefon do Martoma ukierunkował nieco działania agentów. Ich szef niezwykle się ucieszył, że złapali Danilov’a. Trochę humor zepsuła mu informacja dla kogo facet ukradł program, ale obiecał to załatwić. Na ich pytanie jak i od kiedy ma znajomości wśród rosyjskich mafiosów po prostu się rozłączył. Olga nie była zachwycona takim zachowaniem, ale Max jakoś niezbyt się przejął. Najwyraźniej był już przyzwyczajony do takich zagrywek z jego strony. Teraz pozostało już im tylko czekać na znak, że wszystko załatwione. Olga nie lubiła czekać, ale tutaj przynajmniej mieli jakiś plan. Nienawidziła improwizacji, a w tej pracy bardzo często musiała ją stosować. Zbyt często.

            Dzwonek telefonu przerwał im posiłek, bo w końcu postanowili coś zjeść. Max odebrał, posłuchał przez chwilę i się rozłączył.
- No? – Olga popatrzyła na niego pytająco.
- Mamy się spotkać z Rostockim i oddać mu Danilov’a – odpowiedział jej powoli.
- A program?
- Program wróci do właścicieli od razu jak tylko to załatwimy…
- Dziwne – Olga zmarszczyła brwi. – Tak na piękne oczy?
- Podobno Rostocki dał słowo, że wszystko załatwi.
- Nie podoba mi się to – kobieta pokręciła głową z dezaprobatą. – Jakoś trudno mi zaufać facetowi, który ma tyle na sumieniu. I który osobiście zlecił kradzież.
- Wiem – Max przeciągnął się, po czym wstał. – Ale skoro Martom tak to załatwił, nie zostaje nam nic innego jak się dostosować.
- Jesteś pewien?
- Komuś trzeba ufać – zauważył trzeźwo. – Martom jest naszym szefem, jemu też zależy. Nie wystawi nas… - Olga nic już więcej nie powiedziała, uniosła tylko brwi, rzucając mu pełne powątpiewania spojrzenie. Ale posłusznie zaczęła się przygotowywać do wyjazdu. Martom przesłał im adres, gdzie mieli dokonać wymiany, w dodatku dał im tylko dwie godziny, więc nie mieli za dużo czasu. Max wywlókł Danilov’a, zapakował go do auta i po chwili ruszyli.

            Max zaparkował przed niewielkim budynkiem ukrytym w głębi parku na obrzeżach miasta. Znacznie później dowiedzieli się, że była to jedna z kryjówek Rostockiego i sam fakt, że ją poznali stawiał ich na straconej pozycji. Ale póki co, mieli kogoś, na kim Rosjaninowi zależało, w dodatku doszło do jakiś układów z Martomem, więc byli względnie bezpieczni. Agenci weszli do środka przez drewniane drzwi, pilnowane przez dwójkę rosłych ochroniarzy. Danilov szedł pomiędzy nimi, a raczej był prowadzony niczym owca na rzeź. I taką też miał minę. Olga czuła jego strach, ostry i nieprzyjemny zapach przerażonego faceta, który już wie jak skończy. Z kulą w głowie, w głębokim dole. Ale jakoś nie potrafiła wykrzesać z siebie nawet odrobiny współczucia.
            Wąski korytarz poprowadził ich do niewielkiego saloniku, umeblowanego niczym chatka myśliwska z bajki. Kominek, skórzane fotele i poroże na ścianie tworzyły dość oryginalny wystrój pomieszczenia. Na jednym z foteli siedział szczupły mężczyzna, ubrany w szary garnitur, białą koszulę i czarne półbuty. Miał szczupłą, pociągłą twarz, nieco kanciasty podbródek, bystre szare oczy i delikatne zmarszczki wokół ust. I był absolutnie w typie Olgi, czego głośno nie przyznałaby za żadne skarby świata. Nie znali go i na pewno nie był to Oleg Rostocki. Para agentów zatrzymała się na środku pokoju i popatrzyła pytająco. Nie tego się spodziewali.
- Pan Rostocki, z przyczyn niezależnych od siebie, nie mógł się pojawić na naszym spotkaniu – facet podniósł się z fotela i odezwał po angielsku, z lekkim akcentem. – Jest mu z tego powodu niewymownie przykro…
- Akurat – mruknęła pod nosem Olga, ale mężczyzna najwyraźniej usłyszał, bo rzucił jej przeciągłe spojrzenie. Poczuła nikły dreszcz, kiedy tak omiótł ją wzrokiem.
-…ale upoważnił mnie do działania w jego imieniu – dokończył zdanie mężczyzna. – Nazywam się Aleksander Darylev i mam wam pomóc.
- Pomóc? – Max popatrzył na faceta z powątpiewaniem. – Mamy dokonać wymiany, z tego co wiem. Danilov za program.
- Nie mamy programu – wyjaśnił Darylev. – Ale mamy zrobić wszystko, żeby go odzyskać i zwrócić właścicielom.
- Przecież ukradł go na wasze zlecenie – sarknęła Olga. Nie podobało jej się to wszystko coraz bardziej. Nie podobała jej się własna reakcja na tego faceta.
- Owszem. Ale ponieważ zdradził zaufanie pana Rostockiego, wszelkie ustalenia są już nieaktualne. Jurij odda nam program, a my go wam zwrócimy.
- Kiedy? – Maxa interesowały konkrety.
- Jak najszybciej – padła odpowiedź.
- Mamy wam oddać Danilov’a, ot tak, a wy oddacie nam program? – w głosie Olgi zabrzmiała kpina pomieszana z powątpiewaniem. Zawsze kpiła, kiedy nie była pewna własnej pozycji. – Jaką mamy gwarancję, że faktycznie tak będzie?
- Słowo pana Rostockiego. To najwyższa gwarancja… – wytłumaczył Darylev.
- Mamy zaufać przestępcy?? – Olga niemal roześmiała się na głos.
- Biznesmenowi – zripostował natychmiast Aleksander.
- Taki z ciebie biznesmen jak ze mnie baletnica – prychnęła, na co facet gniewnie zmarszczył brwi. Ale tak naprawdę to była tylko poza, ta niepozorna kobieta zaimponowała mu tym zachowaniem. Była pyskata, a nazwisko jego szefa nie zrobiło z niej trzęsącej się kukiełki. A tak zazwyczaj wszyscy reagowali.
- Myślisz stereotypowo – zwrócił jej uwagę, też ironicznie. – To wszystko to biznes. Kosztowny biznes. Ale takie są warunki. Nie pasuje wam… - podszedł do Olgi i spojrzał jej prosto w oczy, na co Max niespokojnie się poruszył. Natomiast agentka nawet nie drgnęła, zniosła to spojrzenie spokojnie i beznamiętnie. Nie drgnęła, pomimo, że znów poczuła dreszcz biegnący wzdłuż jej kręgosłupa. Nie strachu, tylko podniecenia. Co ją samą bardzo zdziwiło. Nie spodziewała się po sobie takich uczuć wobec widzianego pierwszy raz w życiu faceta. Rzadko który mężczyzna wzbudzał w niej takie odczucia.
- To? – zapytała tonem równie beznamiętnym, co jej wzrok. Potrafiła się maskować, a tutaj instynktownie czuła, że tak będzie bezpieczniej. Dla wszystkich.
- To skończycie jak Danilov.
- Teraz to była groźba – zwróciła mu uwagę, znów kpiąco. Nie wyglądał na prawą rękę wielkiego mafiosa. Olga zawsze myślała, że prawe ręki wielkich mafijnych bossów są wielkie, łyse i uzbrojone po zęby. A ten mężczyzna, owszem, był wysportowany i zwinny, ale sprawiał bardzo sympatyczne wrażenie. Możliwe, że dzięki tym zmarszczkom, prawie niewidocznym, ale powstałych na pewno od śmiechu. Wiedziała, że to tylko pozory i że facet potrafi być zapewne bardzo bezwzględny, ale czuła, że i tak nic im nie zrobi. Pomimo swoich słów.
- Tylko ostrzeżenie – Aleksander  uśmiechnął się lekko, po czym odsunął się kawałek od kobiety. Dość niechętnie, bo oprócz tego, że była pyskata, to była też ładna i seksowna. I zrobiła na nim wrażenie, zwłaszcza, kiedy poczuł jej zapach, stając tak blisko. Od razu też wyczuł, że jej partnerowi bardzo się nie spodoba ta poufałość, ale miał ochotę go podrażnić. Może dlatego, że ten cały Max nie spodobał się jemu.
- Zawsze tak prowadzisz interesy? – jak na zawołanie odezwał się Doherty. Istotnie, bardzo nie podobało mu się zachowanie tego całego Darylev’a, za bardzo wgapiał się w Olgę i widać było, że jest nią bardzo zainteresowany.
- Każdy sposób jest dobry, że uzyskać to, co się chce – błysnął zębami w uśmiechu Aleksander i każdy z nich wiedział, że nie miał na myśli tylko interesów. – To jak?
- Bierz go – Max zdecydowanym ruchem pchnął Danilov’a w stronę ich rozmówcy. Ten skinął lekko głową, a wtedy jeden z obecnych w pokoju ochroniarzy złapał ich więźnia za ramię i wywlókł z pomieszczenia. Danilov opierał się jak szalony i pewnie by wrzeszczał, gdyby nie miał zaklejonych taśmą ust.
- Rozsądna decyzja – pochwalił go Darylev znów się uśmiechając. – Jak tylko odzyskamy program, skontaktujemy się z wami. Myślę, że to długo nie potrwa – dodał po krótki namyśle. I Olga uznała, że w tej kwestii można mu wierzyć bez zastrzeżeń. – Moi ludzie was odprowadzą…

Max zacisnął usta w złości na tak bezczelny sposób ich odprawienia, a Olga poczuła coś na kształt ulgi i rozbawienia. Facet miał jaja, ale miał też nad nimi przewagę. Nie wykorzystał jej, mógł ich przecież od razu zastrzelić. W końcu odzyskał zdrajcę. Miałby i Danilov’a, i program. Agentka była nieco zaskoczona, że nawet w tym świecie istnieje pojęcie czegoś takiego jak honor i przestrzeganie danego słowa. Nawet wobec wrogów, bo lojalność wśród swoich była przecież bezdyskusyjna. 

            Odprowadzeni przez dwóch rosłych ochroniarzy, Olga i Max opuścili domek, żeby odjechać nim w stronę swojej kryjówki. Cała drogę Doherty pluł jadem, sarkał i mamrotał. Na Darylev’a, nazywając go bezczelnym gówniarzem. Na Danilov’a, że przez jego chciwość wplątali się takie coś. Na Martoma też, że zaproponował taki, a nie inny sposób odzyskania programu. Nieco zirytowana Olga spytała go, czy wobec tego wolałby tam wpaść z karabinem i wszystkich załatwić, bo póki co, to pierwsza ich misja, którą mają okazję załatwić prawie bezkrwawo. Równie zirytowany Max wsiadł na nią, że wcale nie ułatwiła im tego zadania i wkurzona Olga kazała mu się zastanowić, co też za bzdury wygaduje. Oboje zamilkli i w tym gniewnym milczeniu oczekiwali na telefon od Darylev’a.

2 komentarze:

  1. No proszę, chemia z nieznajomym :D Martom zna różne szumowiny więc to że rosyjskich mafiozów zna to mnie nie zaskoczyło. Ciekawe czy rzeczywiście dotrzymają słowa i przekażą im program? Coś ostatnio Olga i Max często się gryzą. Szkoda, że Olga nie zostawi go jako partnera związkowego tylko jeszcze się z nim zwiąże :/ Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział mojej Olgi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że ruska mafia tak po prostu odda im ten program. No w końcu to mafia, a takie typy to zazwyczaj chcą mieć ciastko i zjeść ciastko... Oj Olga zostaw ty w końcu tego drania i strzel mu w łeb!

    OdpowiedzUsuń