18 grudnia 2015

Rozdział 54

Olga weszła do jednego z pokoi, który wskazał im Iwan i rozejrzała się uważnie. Typowa gościnna sypialnia, z wielkim łóżkiem, toaletka, przestronną szafą oraz wypasionym telewizorem na wielkiej komodzie. Była ciekawa, czy pokój Maxa wygląda podobnie. Śmiać jej się chciało, że dostali osobne sypialnie, ale nie zamierzała tego kwestionować. Była tu gościem, a gospodarz sprawiał wrażenie rządzącego twarda ręką. Tak, zdecydowanie, pokój był całkiem, całkiem. Olga rzuciła torbę na łóżko i obeszła pomieszczenie, zaglądając do szafy i łazienki. Która też urządzona była ze smakiem i klasycznie. Widać było rękę projektanta wnętrz, bo całość prezentowała się dobrze, ale bezosobowo. Olga wzięła szybki prysznic i ubrana w świeże ciuchy wyszła, z zamiarem zejścia z powrotem na dół. Na korytarzu spotkała swojego męża, z jego miny wywnioskowała, że nie jest zbyt zadowolony.
- Co jest? – zapytała, zatrzymując się przy nim.
- Nie podoba mi się tutaj – odparł, rozglądając się uważnie.
- Całkiem przyjemna chatynka…
- Wiesz, że nie o tym mówię – żachnął się.
- Wiem, wiem, nie irytuj się tak – prychnęła. – Bardziej nie podoba ci się Usmanow, czy że zabrali nam broń?
- Akurat brak pistoletu nie jest naszym największym problemem, bo doskonale potrafisz sobie poradzić bez niego – zauważył.
- Potrafię – przyznała. – Ale nie lubię. Pewniej się czuję jak mam mojego Sig’a gdzieś blisko…
- Miałem nadzieję, że to przy mnie czujesz się pewnie… - Olga rzuciła mu tylko przeciągłe spojrzenie, ale nie skomentowała tych ostatnich słów. W tym właśnie był problem: nie była już taka pewna jak wcześniej. Max westchnął. Wiedział, że po tym wszystkim nie będzie łatwo.

            Zeszli na dół i pokierowani przez jednego z lokai Usmanowa, weszli do przestronnej jadalni. Za całe jej umeblowanie służył dość sporych rozmiarów podłużmy stół, gdzie przy czterech krzesłach stały przygotowane już do kolacji talerze. Oprócz stołu pod jedną ze ścian stała wielka komoda, przy której uwijało się kilka osób, donosząc i układając nowe dania. Z sufitu zwisał wielki żyrandol, a na ścianie, pomiędzy oknami wisiały małe lampki w tym samym stylu. Pomieszczenie urządzone było ze smakiem, a mieszanka nowoczesnego stylu z tradycyjnym nie raziła, tylko tworzyła harmonijną całość. Agenci rozejrzeli się, niepewni, czy siadać, czy czekać na gospodarza. Na szczęście, Usamanow wraz z Martomem pojawili się dokładnie w tym momencie i cała czwórka zasiadła do stołu. Kolacja minęła szybko, ale w całkiem przyjemnej atmosferze, o którą zadbał Rosjanin. Przeszedł również na angielski, co znacznie ułatwiło konwersację. Oldze co prawda było obojętne, z racji pochodzenia ojca i dziadków, u których się wychowała, rosyjskim władała równie biegle co angielskim, ale nie chciała się z tym zdradzać. Już się nauczyła, że nigdy nie wiadomo co się może okazać atutem. A teraz była, przynajmniej w teorii, na terytorium wroga i lepiej, żeby ten potencjalny wróg nie wiedział, że rozumie o czym mówi.
- Duże to przyjęcie Pan urządza? – zapytała Olga, kiedy posiłek zaczynał dobiegać końca.
- Michaił – poprawił ją Usmanow. Skinęła głowa na zgodę, lekko się uśmiechając. Wiedziała, że nie musi mu powtarzać swojego imienia, bo doskonale je zapamiętał z prezentacji. – Duże jest pojęciem względnym. Około trzydzieści osób łącznie z osobami współtowarzyszącymi.
- Czyli nie jest to jakiś wielki bal – skomentowała.
- Nie, ale obowiązują stroje wieczorowe. Mam nadzieję, że masz jakiś? – zainteresował się. Martom i Max spojrzeli na Olgę z zaciekawieniem. Strój wieczorowy w jej przypadku oznaczał suknię, co było ewenementem w garderobie kobiety, bo sukienek nie nosiła i nie przepadała za nimi.
- Jakiś mam – Olga, jako doświadczona agentka, zawsze pakowała na wyjazdy pełen zestaw strojów przydatnych na każdą okazję. Również na bal. Tudzież przyjęcie.
- To dobrze. Mam nadzieję, że będzie się dobrze bawić…
- Na pewno – przyświadczyła Olga z pełnym przekonaniem, czym wzbudziła lekką konsternację u Max’a. Olga nie lubiła przyjęć. Jej słowa świadczyły, że nie czuje się tutaj dobrze i chce zmylić potencjalnego przeciwnika.
- Goście to tylko twoi partnerzy biznesowi? – do rozmowy wtrącił się Martom, najwyraźniej uznając, że kwestia stroju Olgi jest tematem mało interesującym. Albo mało poważnym.
- Jest też kilkoro przyjaciół – odpowiedział mu Usmanow. – Ale większość to biznes. Żeby robić dobre interesy trzeba czasem zainwestować właśnie w takie zbytki… - reszta kolacji minęła szybko, a po skończonym posiłku gospodarz zaprosił ich jeszcze na spacer po rezydencji. Najwyraźniej chciał się pochwalić swoim bogactwem. Max odmówił, tłumacząc, że ma jeszcze kilka pilnych maili do napisania, co dla Olgi było wierutnym kłamstwem, ale Usmanow przyjął to ze zrozumieniem. Za to kobieta bardzo chętnie skorzystała z zaproszenia, chcąc się rozejrzeć. Nie spodziewała się cudów, ale chciała poznać rozkład pomieszczeń, tak na wszelki wypadek.

            Godzinę później, Olga odprowadzona przez Usmanowa prosto przed drzwi swojej sypialni, weszła do środka i momentalnie straciła dobry humor.
- Jak udała się wycieczka? – zapytał ją sarkastycznie Max, który nie zważając, że to nie jego pokój, jak gdyby nigdy nic siedział na łóżku.
- Znakomicie – odparła mu w podobnym tonie agentka. – Co robisz w moim pokoju?
- Jesteśmy małżeństwem.
- Nie widzę związku. Co tu robisz?
- Czekałem na ciebie – Max poderwał się z łóżka i błyskawicznie znalazł się przy swojej żonie. Olga chciała się cofnąć, ale Doherty był szybszy. Objął ją i przyciągnął do siebie tak blisko, że poczuła jego zapach i ciepło.
- Po co? – chciała się wyrwać, ale nie dała rady. A może za słabo się starała? Może nie chciała się MOCNIEJ starać?
- Kochanie, dobrze wiesz po co – wymruczał jej wprost do ucha i przebiegł ustami wzdłuż szyi. Olga poczuła dreszcz. Max nadal jej się podobał i nadal na nią działał. Dokładnie tak samo mocno jak wcześniej.
- Max, nie… - wymamrotała, ale przestała się wyrywać. Mało tego, odchyliła głowę i pozwoliła, żeby jego usta dotarły poniżej jej obojczyka.
- Ależ tak… - znów ten namiętny szept. - Przecież to lubisz…
- Lubię… - przyznała, wyginając się w łuk i przybliżając swoje biodra do jego. – Nawet bardzo…
- No właśnie… - poczuła jak jego dłonie wślizgują się pod bluzkę i gładzą plecy. Westchnęła cicho, z rozkoszą. Max był niezły w te klocki, a ona zawsze lubiła seks z nim. Ale teraz nie do końca miała na to wszystko ochotę. Jednak pożądanie okazało się zdecydowanie silniejsze od urazy, jaką do niego teraz czuła.
- Och, Max – wymamrotała cicho, ale w jej głosie można było wyczuć nutę protestu.
- Kochanie, wiesz, że jesteś najlepsza – wyszeptał, znów całując okolice jej ucha. Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł dreszcz lądując ostatecznie w dole brzucha. – I wiesz, że cię pragnę… - przytulił ją mocniej, przez co wyraźnie poczuła wybrzuszenie w jego spodniach. Olga jęknęła i już wiedziała, że nie potrafi mu się dłużej opierać. Kilka sekund później leżała na łóżku, a Max całował ją i pieścił w sposób, który tak bardzo lubiła.

            Kiedy niespełna godzinę później Max podniósł się i spojrzał na swoja żonę, która naga leżała obok niego, ze zdziwieniem zobaczył, że po jej policzkach płyną łzy.
- Olga? – delikatnie dotknął jej ramienia.
- Tak? – kobieta drgnęła, ale nie popatrzyła na niego. Nadal leżała z zamkniętymi oczyma. Czuła się okropnie. Dała mu się uwieść, chociaż tak bardzo ją zranił. Pozwoliła, żeby ją pieścił i całował, przez co miała wrażenie, że jest zwykłą dziwką. Co było absurdalne, bo w końcu to Max był jej mężem, a nie Aleksander. Jego kochała. Ale Saszę też. Inaczej, ale także.
- Co się stało?
- Nic – potrząsnęła głową i dopiero wtedy na niego spojrzała. – Idź już. Zostaw mnie samą.
- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł…
- Ale ja jestem – odparła stanowczo. – Chcę być sama.
- Jak sobie życzysz – odparł z urazą, wstał, zebrał swoje rzeczy i szybko wyszedł. Olga leżała jeszcze chwilę, płacząc. Czuła się okropnie. Nie chciała uprawiać seksu z Maxem, chciała jak najdłużej pamiętać dotyk Aleksandra na swoim ciele. Jego pieszczoty, pocałunki i tą bliskość, która między nimi wtedy panowała. A teraz wszystko zepsuła. Zepsuła tym, że nie potrafiła oprzeć się facetowi, który, owszem był świetny w łóżku i cholernie seksowny, ale notorycznie ją zdradzał mając w głębokim poważaniu łączące ich wcześniej uczucie. Czuła się z tym wszystkim bardzo źle. Dlatego bez namysłu wyskoczyła z łóżka i poszła do łazienki się wyszorować. Gorący prysznic to było właśnie to, czego teraz potrzebowała.

            Kiedy Olga wyszła z łazienki po wieczornej toalecie, jej telefon migał informując o właśnie otrzymanej wiadomości.
<<Hej>> przeczytała. Uśmiechnęła się. Aleksander. Oprócz prysznica potrzebowała też kilku miłych słów, a Sasza umiał prawić komplementy, które brzmiały jak oczywistość. Wskoczyła więc pod kołdrę i zabrała się za odpisywane.
<<Hej>>
<<Co porabiasz?>>
<<Leżę w łóżku. A ty?>>
<<Siedzę w gabinecie i myślę o Tobie>>
<<Znowu? Nie znudziło Ci się jeszcze?>>
<<Nie ma takiej możliwość. Jesteś zbyt wspaniała, żeby się Tobą znudzić>>
<<Akurat>>
<<Kochanie, dlaczego mi nie wierzysz?>>
<<Nie wiem. Nikt mi nigdy nie mówił, że jestem wspaniała>>
<<Za wyjątkiem Maxa, kiedy chciał mnie zaciągnąć do łóżka…>>
<<Ja też chętnie bym cię zaciągnął do łóżka…>>
<<I dlatego mówisz mi, że jestem wspaniała?>>
<<Jesteś też piękna, inteligentna i dowcipna>>
<<I masz naprawdę seksowny tyłek…>>
<<A Ty pewnie chciałbyś go znowu zobaczyć…>>
<<No pewnie!!>> Olga aż zaśmiała się, tyle było entuzjazmu w tej wypowiedzi. Bez wahania zrobiła zdjęcie swoim nagim pośladkom i posłała je Saszy.
<<Wspaniały!! Boski!! Nikt nie ma takiego tyłka jak ty…>>
<<Pochlebca :P>>
<<Ale cieszę się, że ci się podoba>>
<<Czy podoba? Uwielbiam go>>
<<Jest absolutnie doskonały. Następnym razem zajmę się nim dokładniej…>>
<<To znaczy??>>
<<Zobaczysz. Ale na pewno ci się spodoba i będziesz błagała o jeszcze…>>
<<Ja NIE błagam…>>
<<Będziesz, będziesz ;)>>
<<Grozisz mi>>
<<Kochanie, obiecuję ci największą rozkosz jaką można przeżyć podczas seksu>>
<<Wiąże się ona z moim tyłkiem??>>
<<Wiąże się z moimi umiejętnościami zadbania o Twój tyłek>>
<<Chyba musimy to najpierw przedyskutować…>>
<<Co tylko zechcesz>>
<<Poważnie??>>
<<Oczywiście. Nic na siłę. Tylko to, co Tobie się spodoba>>
<<Jesteś kochany>>
<<Chcę, żebyś była szczęśliwa. I żebyś myślała o mnie tylko w samych superlatywach>>
<<Z tym szczęściem to bywa różnie ostatnio…>>
<<Domyślam się, że masz na myśli Maxa>>
<<Owszem. Nie jest zbyt miło ostatnio>>
<<Zostaw go>>
<<Zostaw?? I co zrobię?? Pracujemy razem>>
<<Pomogę ci>>
<<Dziękuję za propozycję…>>
<<Ale nie?>>
<<Nie wiem. Może niedługo coś zmieni się na tyle, że będę w stanie odejść>>
<<Teraz nie jesteś?>>
<<Nie jestem gotowa na tak radykalne kroki…>>
<<To ty musisz wiedzieć. Ale zawsze ci pomogę. Pamiętaj o tym>>
<<Będę. Idę spać. Jutro ciężki dzień przede mną>>
<<Dobrej nocy>>
<<Dobranoc>>

Olga odłożyła telefon pod poduszkę i ułożyła się wygodniej. Sasza jak zwykle poprawił jej nastrój, który miała wyjątkowo parszywy tego wieczora. Tylko on tak potrafił. Nawet nie musiał dzwonić, czy spotykać się. Wystarczyło tych kilka sms’ów i uśmiech sam pojawiał się na jej twarzy. 

            Jednak nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok, wspominając chwile z Aleksandrem i ich wspólne rozmowy. Tęskniła za nim. I nieswojo się czuła, tutaj, w tym domu. Sama nie wiedziała dlaczego. Dom jak dom, jego mieszkańcy, no może za wyjątkiem uzbrojonych strażników, też nie byli jakoś specjalnie dziwni czy „inni”. Ale wyczuwała jakiś niepokój, instynkt jej mówił, że powinna być czujna. W końcu, zmęczona własnym kręceniem się, odrzuciła kołdrę i usiadła na łóżku. W pokoju było ciepło, nawet za ciepło i może dlatego nie mogła usnąć. Szybko ubrała pierwszą z brzegu koszulkę, wciągnęła dżinsy i skarpetki, po czym ostrożnie wyszła z sypialni. Długi korytarz wyłożony był miękkim chodnikiem, który dodatkowo tłumił jej kroki, a z zawieszonych na ścianach kinkietów palił się co trzeci. Olga ruszyła przed siebie, w stronę schodów prowadzących na dół, panujący półmrok sprawiał, że była prawie niewidoczna. Zeszła na dół i cicho przeszła przez przestronny hol. Usmanow oprowadził ja po swojej rezydencji, więc z grubsza poznała rozkład pomieszczeń. Nie chciała więc zwiedzać. Była ciekawa jakie sprawy łączą jej szefa z rosyjskim oligarchą. Możliwe, że odpowiedź siedziała zamknięta w czarnej walizeczce, którą miał ze sobą Martom. Była pewna, że obaj panowie właśnie teraz siedzą gdzieś i omawiają jakieś istotne kwestie swoich interesów. A Olga była jeszcze na etapie zbierania informacji o wszystkich i wszystkim. Dlatego teraz, korzystając, że cały dom w zasadzie już spał i unikając kręcących się gdzie niegdzie ochroniarzy, postanowiła nieco poszperać. Na tym piętrze znajdowały się tylko sypialnie gościnne, co już zdążyła sprawdzić. Drugie piętro w całości należało do gospodarza i jego najbliższej rodziny. Z tego, co dowiedziała się od Usmanowa, jego żona i synowie przebywali teraz w Moskwie i nie zamierzali na razie tutaj przyjeżdżać. Dlatego postanowiła, póki co, tam nie wchodzić. Parter był pusty, jeśli nie liczyć kilku ochroniarzy, pomocy kuchennych doprowadzających do porządku wielka kuchnię oraz dwóch chłopaczków „od wszystkiego”, którzy pilnie pastowali buty. Skoro jutro miało być przyjęcie, to Olga domyślała się, że od rana będzie tutaj mnóstwo ludzi oraz ogromny zamęt. Michaił powiedział jej, że wynajął specjalną firmę, która wszystkim się zajmie. Kobieta przeszła przez hol, po drodze zaglądając do kilku pomieszczeń, gdzie mógłby się ktoś schować, żeby spokojnie pogadać. Czyli do biblioteki, kilku gabinetów oraz małego, przytulnego saloniku. Jednak wszystkie te pokoje okazały się puste. W końcu Olga trafiła na schody wiodące do piwnicy budynku. Widziała je już wcześniej, ale Usmanow zignorował je tłumacząc, że tam nie ma nic ciekawego oprócz skrytki na wina. Teraz Olga wcale nie była taka pewna, czy faktycznie nie ma tam nic ciekawego. Tym bardziej, że z dołu sączyła się delikatna poświata świadcząca, że ktoś zapalił tam lampę. Agentka powoli i ostrożnie zeszła na dół i po chwili znalazła się w całkiem przestronnym korytarzu. Ruszyła wzdłuż ściany, jedną ręką dotykając muru, aż natrafiła na lekko uchylone drzwi. Pchnęła je ostrożnie niemal spodziewając się skrzypiącego dźwięku, ale nic się nie wydarzyło. Weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i bez namysłu zapaliła lampę. Jej oczom ukazał się średniej wielkości pokój, coś na kształt gabinetu, z małym, zgrabnym biurkiem, na którym stał laptop. Na ścianie po jej prawej ręce znajdowały się przeszklone regały, na których półkach umiejscowione były różne dziwne rzeczy. Dopiero po chwili do Olgi dotarło, że są to różnego rodzaju maski, kryształowe czaszki, jakieś kielichy, skrzyneczki, figurki oraz pełno innych bibelotów, których przeznaczenia nie potrafiła określić. Druga ścianę zajmowały obrazy i obrazki, niektóre wyglądały na dzieło współczesnych malarzy inne, jakby miały z tysiąc lat albo coś koło tego. Część muru zajmowała przeszklona biblioteczka, wypełniona książkami w mniej lub bardziej zniszczonych okładkach. Nad biurkiem wisiała ogromna mapa, zajmująca niemal całą przestrzeń od sufitu do podłogi. Mapa przedstawiała jakieś państwo. A raczej królestwo. Królestwo Majów. Tak głosił napis u dołu. Były na niej pozaznaczane punkty, bez nazw, jedynie z rozkładu równoleżników i południków można było się dowiedzieć ich lokalizacji. Całość sprawiała bardzo przytłaczające wrażenie, jakby w powietrzu wisiała jakaś nienazwana moc. Moc, która odbierała oddech. Siła, która sprawiała, że nie chciało się tutaj być. Oszołomiona Olga czym prędzej wycofała się z tego dziwnego pokoju, mało ostrożnie, ale chęć wyjścia przytłumiła inne instynkty. Dopiero na korytarzu głębiej odetchnęła i dopiero wtedy wróciła jej jasność myślenia. Kobieta potrząsnęła głową, żeby pozbyć się tej ciężkości, która nagle ją opanowała, po czym ruszyła dalej. Szła cicho, wokół też panowała cisza absolutna, więc bez problemu dotarł do niej odgłos rozmowy. Podeszła bliżej kierując się słuchem i faktycznie, w niewielkim pokoju na końcu ktoś był. Rozpoznała Martoma i Usmanowa. Rozmawiali po rosyjsku, półgłosem i Olga musiała podejść znaczniej bliżej niż chciała oraz bardzo się skupić, żeby zrozumieć co mówią.
- Naprawdę tak ci rzucają kłody pod nogi? – to była Martom.
- Jak diabli – odpowiedział mu Usmanow. – Kłody to zresztą mało powiedziane. Wiesz, że to nie tylko moje hobby. To… część mnie. Prowadzę badania, zbieram dowody, a oni swoje – w głosie mężczyzny zabrzmiał gniew. – Że to tylko legendy, że mało naukowe… - przedrzeźniał. – Tacy z nich naukowcy jak z koziej dupy trąba! Jeszcze zobaczą! Przyjdzie taki moment, że będą mnie błagać! Że będą skamleć o wgląd w moje zbiory!
- Na pewno – odpowiedział mu Martom z pełnym przekonaniem. – Na pewno, Michaił.
- Dobrze, że ty we mnie wierzysz, przyjacielu…
- Zawsze. A rząd?
- Stwierdził, że ma ważniejsze sprawy na głowie niż poszukiwania Kryształowej Czaszki…
- Debile – sarknął James. – Po prostu debile. Jeszcze im pokażesz. Będą skamleć.
- Pokażę. I będą. Znajdę ją, James. Zobaczysz, że znajdę. I wtedy pożałują…
- Oczywiście, że znajdziesz… - Olga przewróciła oczyma słysząc ten ton. Kółko wzajemnej adoracji prychnęła w myślach. Gadali od rzeczy i agentka podejrzewała, że wlali w siebie sporo alkoholu od kolacji. Tak nawiedzonej dyskusji jeszcze nie słyszała.
- Tylko jest to cholernie wkurzające – dodał Usmanow. – Ale muszą się ze mną liczyć, bo mam w garści trochę zbrojeniówki i wgląd w kilka sekretów…
- Z tymi sekretami uważaj – przestrzegł go Martom. – Wiesz, że martwi nie zdradzają tajemnic…
- Spokojnie – zaśmiał się Michaił. – Ja zdradzę. Jestem przygotowany na taką ewentualność i oni dobrze o tym wiedzą…
- Uspokoiłeś mnie – Olga usłyszała ciche skrzypnięcie, jakie wydają z siebie prostujące się sprężyny siedziska. Najwyraźniej jej szef wstał z fotela. – Uch, chyba przesadziłem z twoją nalewką… Pora spać.
- Długi dzień?
- Nawet nie wiesz jak bardzo… - rozległo się szuranie, stukanie i brzęczenie szklanek, więc Olga błyskawicznie wykonała w tył zwrot i już po chwili była na schodach. Zanim mężczyźni opuścili salonik, ona była już na piętrze i znikała w swoim pokoju. Nie była jakoś przesadnie zdenerwowana, serce nie biło jej szaleńczo. Była raczej zaciekawiona i tylko nieco zaniepokojona. Ale raczej groźbami zawartymi w wypowiedziach Usmanowa i Martom niż tym pseudo-naukowym bełkotem.  Nie wierzyła w legendy i mity, w cudowną moc artefaktów ani działalność sił nieczystych. Uważała, że za wszystko odpowiedzialni są ludzie i wyeliminowanie tych złych jednostek uchroni te dobre. I właśnie ona była od tego eliminowania. Sposób był mało istotny. Kobieta szybko rozebrała się z ciuchów i weszła pod kołdrę. Teraz czuła prawdziwe zmęczenie i zamierzała w końcu odpocząć. Bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień.

2 komentarze:

  1. Nooo właśnie co przyniesie nowy dzień? Oj Olga, a nie przyszło ci do głowy, że Michaił może mieć (i pewnie ma) kamery w całym domu? Nie jest ładnie tak podsłuchiwać i niebezpiecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Olga... wiem, że masz słabość do Maxa bo to twoja 'pierwsza' miłość ale on nie jest tego wart. To zwykły śmieć. Zakradać się Olga, serio?!U rosyjskiego mafiosa, który na pewno ma kamery; zwłaszcza ktoś taki jak Usmanow, który ma schizę na punkcie Kryształowej Czaszki. I biedaczka w przyszłości niestety przekona się, że wszystkiego nie można racjonalnie wyjaśnić ;) Rozpisałam się :D Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń