Firma
zatrudniona przez Usmanowa pracowała ciężko prawie cały dzień, ale efekty były
zachwycające. Jadalnia na dole, której jedna ze ścian okazała się wielkimi
drzwiami, teraz została połączona z sąsiednim pokojem. Pomieszczenie było
pięknie przystrojone i udekorowane, pod oknami stałe małe ławeczki, żeby goście
mogli spocząć, a po przeciwnej stronie długi stół, na którym znajdowały się już
przygotowane przekąski, słodkie i słone. Olga i Max zeszli na dół razem, oboje
ubrani w stroje wieczorowe. To znaczy, Max w czarny smoking, a Olga w czarną,
dopasowaną sukienkę o bezpiecznej długości tuż przed kolano oraz czarne
czółenka na cienkim obcasie. Nie szpilki, bo nienawidziła szpilek i nie umiała
w nich chodzić. Nie czuła się w tym stroju zbyt komfortowo, w dodatku nie miała
broni, co sprawiało, że czuła się niemal naga. Oboje starali się nie rzucać w
oczy, stanowiąc dyskretną ochronę dla ich szefa. Olga zastanawiała się po co
właściwie Martom zmusza ich do uczestnictwa w tym przyjęciu, skoro ochroniarze
Usmanowa doskonale wywiązywali się ze swoich zadań. No i bez broni raczej wiele
by nie zdziałali. Ale dyrektor wydał im wyraźne polecenie, więc nie mieli
wyjścia. Agentka przypuszczała, że bardziej mu chodzi o zdobycie jakiś
informacji, powiązanie ze sobą kilku osób, którzy zapewne będą gośćmi Usmanowa.
Nie wiedziała o kogo chodzi, ale musiał to być ktoś istotny. Oczywiście Martom
nie podał im żadnych nazwisk, kazał tylko być uważnym. Więc byli. Trzymali się
na uboczu, racząc szampanem roznoszonym przez kelnerów w białych marynarkach
oraz drobnymi przekąskami. Olga rozglądała się wokół z obojętną miną, ale
rozpoznała wśród przybyłych kilka znajomych twarzy. Znajomych z akt Firmy,
które wyraźnie mówiły, że nie są to ludzie parający się uczciwą pracą. Ale
swoje spostrzeżenia zachowała póki co dla siebie, rejestrując kto z kim
rozmawia i w jaki sposób. To też dużo mówiło o stosunkach łączących tych ludzi.
Interesował ją również ich gospodarz, ale pojawiał się w sali balowej tylko co
jakiś czas, jak gdyby udzielał audiencji poszczególnym gościom. Olga, z
kieliszkiem ręku, wolnym krokiem spacerowała po pomieszczeniu, nie nachalnie
się rozglądając i starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Max gdzieś zniknął,
więc nie miała za bardzo z kim porozmawiać, bo nikogo tu nie znała. Goście
połączyli się w małe grupki i toczyli ciche rozmowy, przerywane od czasu do
czasu wybuchami śmiechu. W tle grał kwartet smyczkowy, który miał im wszystkim
umilać spędzony na przyjęciu czas. Nawet nieźle to brzmiało.
- Olga? – usłyszała nagle z boku
znajomy głos i stanęła jak wryta.
- Aleksander? – odwróciła się
gwałtownie i popatrzyła wprost w brązowe oczy swojego przyjaciela. I kochanka.
- Co ty tu robisz? – zapytał Sasza,
patrząc na kobietę z zachwytem. Do tej pory nie widział jej w wersji
wieczorowej i musiał przyznać, że widok był naprawdę piękny.
- Pracuję – przyznała niechętnie,
jednocześnie niebotycznie szczęśliwa, że go widzi. Humor od razu jej się
poprawił, sama obecność Darylev’a sprawiała, że poczuła się znacznie lepiej.
- Tutaj? – skrzywił się. – U Usmanowa?
Czy dla niego? – popatrzył na nią uważnie, podając jej ramię.
- Dla Firmy – mruknęła, wsuwając dłoń
pod muskularne ramię mężczyzny i dając się poprowadzić. – Jest tu Martom i Max
– dodała, na co z ust Saszy wydobyło się ciche warknięcie.
- Mogłem się domyślić, że sama byś się
nie pojawiła – sarknął. – Trzymają cię na smyczy…
- Przestań – poprosiła. – To moja
pracę, robię co mi każą.
- Bezmyślnie??
- O co ci chodzi? – popatrzyła na niego
zdziwiona. Ale zaraz westchnęła cicho – Sasza, rozmawialiśmy już na ten temat…
- Tak, wiem. Przepraszam – westchnął. –
Martwię się po prostu o ciebie, a to towarzystwo… - wykonał głową jakiś
nieokreślony ruch.
- To fakt, że Martom ma jakieś
konszachty z Usmanowem cię tak zdenerwował – Olgę olśniło. Przecież Sasza był
mafiosem, synem innego mafiosa, musiał znać Usmanowa i wiedzieć o jego
interesach. Ba, musiał z nim te interesu robić, skoro się tutaj znalazł. –
Jesteś jednym z jego współpracowników?
- Staram się z tego delikatnie wyplątać
– odpowiedział po sekundzie milczenia. – Ale muszę być ostrożny, bo Michaił
jest dość… specyficznym człowiekiem.
- Jest szalony, to chciałeś powiedzieć
– prychnęła. – Jestem już dużą dziewczynką, możesz nazywać rzeczy po imieniu –
dodała na widok jego miny. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć śmiechem. Ale
tylko uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Owszem, jest szalony. Powinnaś o tym
pamiętać i go nie wkurzać…
- Wkurzam ludzi?
- Potrafisz być… niemiła.
- Czyli wkurzam – westchnęła z udawaną
rozpaczą. – Ciebie też? – spojrzała na niego z ukosa.
- Mnie podniecasz – mruknął.
- Nawet teraz?
- W każdej sytuacji – odparł. – Bez
względu na to, co masz na sobie i czy jesteś uczesana, czy nie…
- Kochanie, przedstawisz nas sobie? –
zanim Olga zdążyła odpowiedzieć, przed nimi stanęła drobna blondynka o typowej,
słowiańskiej urodzie. Miała twarzyczkę w kształcie serca, duże oczy okolone
długimi rzęsami i wypukłe usta stworzone wręcz do całowania. Agentka zatrzymała
się jak wryta, musiała mieć chyba zaskoczenie wypisane na twarzy, bo blondynka
obrzuciła ją pełnym wyższości spojrzeniem. Opanowała się więc szybko,
przyjmując na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania.
- Oczywiście – Aleksander delikatnie
wyswobodził się z jej uścisku i dokonał prezentacji. – Nataszo, to moja znajoma
Olga. Olgo, moja żona Natasza…
Żona…
Olga przez moment stała jak ogłuszona. Zapomniała o tej cholernej żonie, a
raczej nie dopuszczała do siebie myśli, że Aleksander kogoś ma. A przecież wiedziała
o tym, tylko wyrzuciła ten fakt z pamięci. No i nie widziała wcześniej jej
zdjęcia, więc nie wiedziała, że jest aż tak piękna. Ale Aleksander był przecież
przystojnym mężczyzną, w dodatku bogatym, więc nic dziwnego, że jego małżonka
była piękną kobietą. Bardzo piękną. I to ją chyba dobiło najbardziej. Aż dziwne
było, że mając taką piękność w domu, Sasza zwrócił uwagę na nią.
- Bardzo mi miło – bąknęła, pierwszy
raz od bardzo dawna tracą pewność siebie. – Nie będę wam przeszkadzać wobec
tego… - uśmiechnęła się zdawkowo i odwróciła się, żeby odejść. Nieśmiałego gestu
Saszy, którym chciał ją zatrzymać, już nie zauważyła. Olga, wciąż zaskoczona,
ruszyła na poszukiwane kelnera. Poczuła nagle przeogromną chęć, żeby się napić.
Dwa kieliszki później ochłonęła na tyle, że była w stanie skupić się na pracy.
Sasza i jego piękna żona zniknęli jej z oczu, Max’a też nigdzie nie widziała,
więc zrezygnowana podjęła swój spacer. Atmosfera robiła się coraz
swobodniejsza, wybuchy śmiechu były coraz głośniejsze i coraz częstsze. Rozmowy
też przestały dotyczyć interesów, a zamieniły się w targ próżności i plotek.
Pojawił się w końcu Usmanow, a zanim Martom, więc podeszła do swojego szefa.
Skinął jej głową, ale nie poświęcił specjalnej uwagi. Udał się za to do jednej
z grupek i przyłączył się do rozmowy. Olga wzruszyła ramionami i postanowiła
poszukać swojego męża. Ale nie musiała, bo Max sekundę później wszedł do sali,
a tuż za nim wślizgnęła się wiotka brunetka. Agentka poczuła gniew, bo bardzo
dobrze wiedziała, co to oznacza. Niech to
szlag, najpierw Sasza, teraz on! Syknęła w myślach, wkurzona. Bez wahania
skierowała się w stronę wyjścia na taras i po chwili znalazła się w ogrodzie.
Eh... Olga słoneczko. Niestety już nie dziwi mnie dlaczego tak trudno później Oldze będzie stworzyć normalny związek. Mąż ją zdradza, kochanek ma piękną żonę... do tego jest w domu Usmanowa i nie wiadomo jaka jest ich prawdziwa misja. Ciekawe co się dalej wydarzy.
OdpowiedzUsuń