4 grudnia 2015

Rozdział 52

            Kilka godzin później Olga, ubrana w grubą bluzę, siedziała na balkonie i drobnymi łykami piła owocową herbatę. Była sama, Max i Robert nadal rozmawiali, a ona nie miała ochoty ich słuchać. Nadal była zaskoczona. Że jej mąż ma brata. Nigdy o nim nie mówił, nawet słowem. Po głębszym zastanowieniu Olga doszła do wniosku, że tak naprawdę niewiele wie o jego rodzinie i przeszłości. Tylko to, co sam jej napomknął, a było tego strasznie mało. Może to był jej błąd, że nigdy nie pytała ani nie naciskała. I teraz właśnie widziała tego efekty. Kobieta wpatrywała się w ciemność podwórka kamienicy i chociaż była zmęczona po podróży, nie chciało jej się wracać do środka. Chwilę później na balkonie pojawił się Max. Trzymał w ręce butelkę piwa i bez wahania usiadł obok niej na niskiej ławeczce.
- Nigdy nie mówiłeś, że masz brata… - zaczęła Olga po minucie milczenia.
- Jakoś nie było okazji…
- Nie było okazji? – zadrwiła. – Raczej nie chciałeś.
- Może… - wzruszył ramionami. – Robert jest moim przyrodnim bratem – zaczął nagle wyjaśniać. – Kiedy moim rodzice się rozwiedli, matka poznała jakiegoś palanta… Efektem ich krótkiego romansu jest właśnie Robert. Facet dał mu nazwisko i się zmył. Matka go nie szukała, uznała, że nie jest tego wart. Po jej śmierci załatwiłem Robertowi rodzinę zastępczą. A potem wciągnąłem do Firmy…
- Robert pracuje dla CIA? – w głosie Olgi zabrzmiało zaskoczenie. Tego to już w ogóle się nie spodziewała.
- Tak. Zbiera informacje, organizuje transporty, przeprowadza ludzi przez granicę, zaopatruje naszych w sprzęt…
- Logistyk? – zakpiła, ale delikatnie.
- Można tak powiedzieć – Max uśmiechnął się lekko, zobaczyła to w nikłym poblasku padającym z zasłoniętego okna. – Ważna funkcja, ale nie narażasz tak zdrowia i życia. Ma dobrą przykrywkę, niezłe wyniki i ogólnie daje radę…
- Opiekujesz się nim na odległość… - domyśliła się.
- Czuwam z daleka – mruknął. – Mam nadzieję, że go polubisz…
- Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Dopiero go poznałam, prawie z nim nie rozmawiałam, więc trudno mi powiedzieć.
- Ale postarasz się?
- Mogę spróbować.
- Olga… - westchnął.
- Co? Czego się spodziewałeś? Że rzucę mu się na szyję z zachwytem?
- Kiedyś to mi się rzucałaś na szyję z zachwytem… - zwrócił jej uwagę, nieco melancholijnie.
- To wcale nie było tak dawno temu – zauważyła.
- Nie było – przyznał. – Tylko…
- Tylko co? – przerwała mu cierpko. – Przestałam ci wystarczać?
- Wiesz, ja chyba nie jestem monogamistą… - zignorował jej pytanie. Tak naprawdę nie było na nie dobrej odpowiedzi.
- I teraz doszedłeś do tego wniosku? – znów drwina. To była jej najlepsza broń. Żeby nie zacząć płakać, żeby nie pokazać jak bardzo ją zranił i jak bardzo wciąż jej zależy.
- Wciąż cię kocham – odparł. – Ale nie potrafię… - zawahał się. – …być ci wiernym – dokończył. – Wiem, że tego oczekujesz i masz do tego prawo. W końcu jesteśmy małżeństwem – Olga słuchała go w milczeniu, nie dając nic po sobie poznać. – Te wszystkie kobiety nic dla mnie znaczą, to tylko seks, nic więcej…
- Gadasz jak typowy mąż przyłapany na zdradzie – powiedziała, bo zamilkł. – Kocham cię, ale pieprzę inne – zadrwiła. – Tak to działa?
- Wiem, że cię zraniłem…
- Gówno wiesz – przerwała mu. – Podejrzewałam od dłuższego czasu, ale nic z tym nie robiłam. Chyba bałam się zapytać. A raczej bałam się odpowiedzi. Dopiero jak zobaczyłam ciebie… ciebie i Jacqueline…
- Przepraszam – dotknął jej dłoni.
- Przepraszasz, że to widziałam, a nie że to zrobiłeś – nie odsunęła się, ani nie zabrała ręki.
- Nie chciałem tego. Myślałem, że tak jest dobrze…
- Dobrze? – zdziwiła się. – W sensie, że masz żonę, ciepłe łóżko, razem pracujemy, a te podrywki to tylko rozrywka?
- Są rzeczy, których z żonami się nie robi…
- No jasne – Olga klepnęła się w czoło. – Z żonami się zabija!
- Kochanie, nie demonizuj – zaprotestował. – Jakoś do tej pory nie było to dla ciebie problemem…
- I nadal nie jest – prychnęła. – Jestem profesjonalistką, potrafię oddzielić te dwie sprawy.
- Wiem – westchnął Max. – Co dalej? Myślałaś nad tym?
- Bezustannie – mruknęła, jeszcze mocniej ściskając trzymany w dłoniach kubek. Bała się, że jeśli go odstawi, to rozpadnie się na kawałki. To była prawda. Myślała o tym cały czas.
- Tak sądziłem… Nie zostawisz tak tego, prawda?
-  A czego ode mnie oczekujesz? – w jej głosie pojawiła się agresja. – Że powiem: ach, w porządku, kochanie! Nie mam nic przeciwko!
- Właśnie coś takiego przyszło mi do głowy…
- Co??? – Olga poderwała się gwałtownie, aż zimna już herbata wychlusnęła z kubka i rozchlapała się na płytkach balkonu. – Powiedz, że żartujesz! - Max pokręcił głową i też wstał. - Powiedz! – zażądała. Kiedy milczał, patrząc na nią i nie wykonując żadnego gestu, zrozumiała. On naprawdę tego chciał. Chciał mieć ją i wszystkie inne kobiety. Mało tego! Chciał, żeby się na to zgodziła! Żeby to zaakceptowała i żeby wiedziała. Żeby nie musiał się ukrywać i kombinować. – Zostaw mnie samą! – warknęła.
- Olga…
- Wyjdź! Chcę być sama! – odwróciła się tyłem i oparła o barierkę. Już po chwili usłyszała dźwięki, świadczące, że Max spełnił jej życzenie. Została sama. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na łzy.

            Olga siedziała na balkonie mieszkania Roberta niemal do świtu. Było jej zimno i niewygodnie. Ale nie miała najmniejszej ochoty wracać do środka. Wiedziała, że zarówno Max, jak i jego brat też nie śpią. Ale miała to gdzieś. Cały czas intensywnie myślała o słowach swojego męża. To, co jej zaproponował… To było okropne. Wiedziała, że jeśli zgodzi się na taki układ, już na zawsze podepta swoją dumę. Miała ochotę zadzwonić do Aleksandra i opowiedzieć mu o wszystkim, ale wiedziała, że to byłoby najgorsze posunięcie z możliwych. Sasza wściekłby się nieziemsko i kto wie, czy nie wytłumaczyłby Maxowi ręcznie, jak niestosowna była jego propozycja. Poza tym, Olga chciała tą decyzję podjąć sama. To było jej życie i to ona musiała o nim decydować. I ponosić tego konsekwencje. Jej samotność przerwało pojawienie się Roberta. Szczerze, akurat jego Olga w ogóle się nie spodziewała.
- Mogę? – zapytał, stając obok zajmowanej przez nią ławeczki i opatulając się mocniej grubą bluzą.
- To twoje mieszkanie – wzruszyła ramionami.
- Ale jesteś moim gościem i chcę, żebyś się tutaj dobrze czuła – przysiadł obok niej. – Nie mieliśmy okazji do tej pory się poznać. Nie wiedziałem, że Max ma żonę. W dodatku taką piękną… - Olga uniosła lekko brwi na te słowa.
- To miałeś niezłą niespodziankę – prychnęła. – Czyli nic nowego, jeśli chodzi o Maxa – dodała złośliwie.
- Chyba przesadzasz…
- Chyba go bronisz – zripostowała. – Ale nie dziwię się. Kiedy się go rzadko widzi, człowiek odnosi wrażenie, że jest uroczy. I czarujący. I naprawdę potrafi taki być…
- Znam mojego brata – zaprotestował, z urazą w głosie Robert. – Nie jest złym człowiekiem.
- Oczywiście, że nie jest – zakpiła. – Jest… - zaczęła, ale widząc minę Donnovan’a, urwała. – Tak, zapewne masz rację – dokończyła, po sekundzie wahania. Już wiedziała, że Robert, ślepo wpatrzony w eksportową wersję Max’a, nie da sobie nic powiedzieć. A już zwłaszcza nie uwierzy jej, kobiecie, która przebywała z nim na co dzień.
- Znam go – powtórzył Robert. Chyba nie wyczuł ironii. – Skoro mi nie powiedział, widocznie miał dobry powód. Może się bał, że będę odwodził go od tego pomysłu…
- Max? Bał się ciebie? – Olga poczuła, że zaraz wybuchnie śmiechem. Max nie bał się nikogo, a opinie innych ludzi miał w głębokim poważaniu.
- Może to dla ciebie dziwne, ale Max zawsze liczył się z moim zdaniem – rzucił dumnie Robert. – Ale wiadomo, brat to rodzina, a żona… - zawiesił głos.
- Tak, tak – mruknęła kobieta, zastanawiając się, czy już zwariowała, czy raczej otoczenie było dziwne. – Żona rzecz nabyta… Nie obraź się Robert, ale chciałabym zostać sama…
- Jasne, nie ma sprawy – Donnovan wstał. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że bez względu na to, co między wami zaszło… To na pewno Max działał w dobrej wierze. Kocha cię przecież i na pewno nie chciał sprawić ci przykrości – Robert wszedł do mieszkania, zostawiając osłupiałą Olgę samą.

            Świtało, kiedy na balkon wyszedł Max. Widać było, że jest cholernie niewyspany, ale humor miał znakomity. W przeciwieństwie do Olgi, która nie dość, że niewyspana, to jeszcze była bardziej przygnębiona niż kiedy przyjechali.
- Kochanie, nie uważasz, że dość tego siedzenia w tym zimnie? – stanął obok i przypatrywał jej się przez chwilę. – Wiem, że chcesz być sama i że chcesz pomyśleć, ale nabawienie się zapalenia płuc to chyba nie jest dobry pomysł…
- Nic mi nie będzie – mruknęła, ale wstała. Dopiero teraz poczuła zmęczenie. I że faktycznie jest cholernie zimno.
- Może i nie, ale wolałbym tego nie sprawdzać – objął ją ramieniem i pociągnął do środka. – Chodź, Robert przygotował nam gościnną sypialnię.
- Jaki on miły…
- Chyba cię polubił…
- Na pewno – zakpiła. Weszli do mieszkania i Max zaprowadził ja do pokoju, o którym wspominał. Faktycznie, jedno z pomieszczeń wyglądało jak typowa gościnna sypialnia: na całe wyposażenie składało się tylko łóżko i wielka szafa.
- Wątpisz w to?
- Jakoś nie mam przekonania…
- Kochanie – weszli do pokoju i Max podał Oldze czysty ręcznik oraz jakieś ciuchy do przebrania. – Chciałabym, żebyś spróbowała go polubić. To mój brat…
- Wiesz… - Olga spojrzała na niego z namysłem. – Myślę, że nie jesteś w dobrej pozycji do negocjacji. Gdzie łazienka? – zmieniła temat. Mężczyzna wskazał jej, gdzie ma iść, więc po chwili zniknęła za drzwiami. Wróciła jakieś pół godziny później, wykąpana i odświeżona, i od razu wskoczyła pod kołdrę. Max już leżał w łóżku i czekał na nią. Z prostego powodu: wciąż nie otrzymał odpowiedzi na swoją propozycję. Olga ułożyła się wygodnie i z westchnieniem zamknęła oczy. Potrzebowała snu, zdecydowanie.
- Olga… - usłyszała cichy głos tuż przy swoim uchu. – Czy…
- Tak, Max – odparła, nawet nie podnosząc powiek. – Myślałam… I nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego – usiadła gwałtownie i popatrzyła na niego. – Nie potrafię, rozumiesz? Gdyby zdarzyło się raz… Nawet bym zrozumiała. W zasadzie jestem w stanie zrozumieć, że zdradzasz mnie notorycznie. Przy każdej możliwej okazji. Masz charakter zdobywcy… mnie już zdobyłeś – uśmiechnęła się smutno. – Trudno mi się z tym pogodzić, ale wiem, że taki już jesteś. Co najdziwniejsze, wciąż cię kocham… - Olga zacisnęła powieki, chcąc z całej siły powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Udało jej się, bo kiedy je otworzyła, jej oczy były suche i bardzo smutne. Odetchnęła głęboko i z powrotem schowała się pod kołdrą. – Nie chcę o niczym wiedzieć, Max. O niczym…


            Max leżał nieruchomo i wpatrywał się w sufit. Olga obok spała, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie ruszała się i oddychała spokojnie, ale dobrze wiedział, że to akurat o niczym nie świadczy. Myślał nad jej słowami. W zasadzie, dała mu przyzwolenie. I ostrzeżenie: miał być dyskretny. Jeśli znów zaliczy taką głupią wtopę, to najprawdopodobniej nie skończy się na ciosie w szczękę. To, co jej powiedział, było prawdą. Dziwne, ale tym razem był szczery wobec niej. Kochał ją. Ale nie potrafił zapomnieć o innych kobietach i odmówić sobie tych chwil przyjemności. Czasami perwersyjnej przyjemności, bo wiedział, że Olga nie zgodziłaby się na jego niektóre łóżkowe eksperymenty. Dlatego postanowił być ostrożny. Bardzo ostrożny. Tym bardziej, że miał kilka planów, które tej ostrożności bardzo wymagały.

1 komentarz:

  1. Grrr... Max działa mi na nerwy. Wykastrować takiego to za mało. I jeszcze Robercik wpatrzony w niego jak w obrazek :/ Olga, słoneczko, nie miej skrupułów i romansuj z Aleksandrem. Czekam co przygotowałaś dalej dla naszej Olgi :)

    OdpowiedzUsuń