Witajcie Kochani!
Przed Wami, dość długo oczekiwane, przygody naszej starej znajomej Olgi. W zasadzie, jej historia od początku, czyli jak się to w ogóle zaczęło... Ale nie bójcie się, wszystkich tajemnic od razu nie wyjawię :D
Na razie krótko, ale mam nadzieję, że się spodoba :D
Zatem zapraszam do lektury i komentowania.
Alexandretta
***
Wrzuciłam portfel do torby, szybko ubrałam kurtkę i
pożegnawszy swoich przyjaciół, wyszłam z knajpy. Oblewanie rozpoczęcia roku
akademickiego, w dodatku ostatniego w naszej uczelnianej karierze, nieco się
przeciągnęło. Odetchnęłam głęboko chłodnym, nocnym powietrzem i opatuliłam
szyję szalem. Był początek października, a wczesno-październikowe wieczory
bywają bardzo zdradliwe. Rozejrzałam się dookoła, ale oprócz podchmielonej
grupki studentów nikogo więcej nie dostrzegłam. Sprawdziłam jeszcze, czy
zabrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku mieszkania. A raczej
studenckiej nory, którą wynajmowałam razem z trojgiem moich przyjaciół, Emmą,
Chrisem i Markiem. Znaliśmy się od szkoły podstawowej i chociaż każde z nas
studiowało coś innego, pracowało i miało mnóstwo swoich spraw, nadal
trzymaliśmy się razem. Co było o tyle dziwne, że mieliśmy zupełnie różne
charaktery i podejście do życia. Rozsądna aż do bólu Emma, podrywacz Chris,
wychodzący z każdej imprezy z nową panienką, roześmiany Mark, w tygodniu pilny
student, a w weekend zamieniający się w szalonego imprezowicza i wreszcie ja,
czasami wredna, czasami złośliwa, zwykle działająca bez zastanowienia, ale dla
tych najważniejszych osób gotowa na wszystko, studentka lingwistyki stosowanej
z wielkim talentem do języków, dorabiająca tłumaczeniami w niszowym
wydawnictwie.
Skręciłam w boczną uliczkę, zastanawiając się, jakim cudem
jeszcze się nie pozabijaliśmy, albo chociaż nie pokłóciliśmy na śmierć i życie.
Niesamowite.
Z zamyślenia wyrwał mnie dość nietypowy odgłos. Uniosłam
głowę i stanęłam jak wryta. Kilka kroków przede mną, ubrany w czarną, skórzaną
kurtkę i czarne dżinsy, stał postawny mężczyzna. To, że stał, to jeszcze pół
biedy, gorzej, że w jego prawej ręce dostrzegłam całkiem okazały nóż sprężynowy.
Czyli tym nietypowym odgłosem był dźwięk sprężyny uwalniającej ostrze. Stałam i
patrzyłam na niego, gorączkowo starając się wymyślić jakieś wyjście z tej
absurdalnej sytuacji. Absurdalnej, bo kto mądry napada studentkę?? A jeszcze, akurat
dzisiaj, mój osławiony instynkt, został lekko przytępiony wypitym w knajpie
alkoholem i poszedł w najlepsze spać, zostawiając mnie na pastwę rozumowi. A
rozum podpowiadał, że najlepiej byłoby odwrócić się na pięcie i wziąć nogi za
pas. Tylko co z tego, skoro nogi nie chciały go słuchać?! Miałam wrażenie, że
wrosły w chodnik, zapuściły korzenie i jeszcze zakwitły. Niech to szlag! Czy ja
zawsze muszę pakować się w coś takiego??
KRÓTKO! Narobiłaś tylko smaka! Jestem strasznie ciekawa jak Olga wybrnie z tej sytuacji. Pisz szybko co dalej!
OdpowiedzUsuń