28 października 2012

Rozdział 5

Wobec, mam nadzieję, przejściowych trudności na Onecie i niemożnością dodania nowej notki, dzisiaj dalszy ciąg Olgi :D W dodatku trochę dłużej niż ostatnio... Miłej lektury!


Alexandretta



***


Sama nie wiem, ile czasu minęło. Siedziałam na krześle, patrzyłam na przeciwległą ścianę, ale tak naprawdę nic nie widziałam. Przed oczami wciąż przelatywały mi słowa wyczytane z akt ojca, a w głowie kłębiły się tysiące myśli. Za nic nie mogłam opanować łez, które ciurkiem płynęły mi po twarzy i kapały na blat stołu.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam za plecami głos Terry’ego.
- Nie – potrząsnęłam głową, odwracając się. – Nic nie jest w porządku…
- Wiem, że to dla ciebie szok… - mężczyzna westchnął i usiadł obok.
- Szok – powtórzyłam ostatnie słowo. – Cóż za eufemizm – zadrwiłam. Zawsze tak reagowałam, kiedy byłam wściekła. – Właśnie się dowiedziałam, że całe życie byłam okłamywana przez własnego ojca, a ty nazywasz to szokiem?? – wstałam gwałtownie.
- Może źle się wyraziłem…
- Przestań! – krzyknęłam. – Przestań, do cholery! Tu nie chodzi o to, jak to nazwiesz! Oszukał mnie, rozumiesz?? Opowiadał o interesach, o ciężkich biznesowych spotkaniach, tłumaczył, że to wszystko dla nas!! A to były kłamstwa!! Kłamstwa opowiadane z premedytacją!! – wrzeszczałam.
- Uspokój się!!! – huknął nagle Terry.  Zamilkłam zaskoczona. – A co ci miał powiedzieć? – ciągnął już normalnym głosem. – Olga, córeczko, jestem szpiegiem? Kradnę tajne plany, zabijam złych ludzi? – teraz on drwił.
- Wszystko byłoby lepsze niż te łgarstwa…
- W jakim ty świecie żyjesz?? Był TAJNYM agentem!
- I co z tego??
- Ogarnij się – Terry chyba stracił cierpliwość. – Gdyby ci powiedział, już byś nie żyła. A on kochał cię ponad wszystko i nie wyobrażał sobie, że mógłby narazić cię na takie niebezpieczeństwo. Właśnie dlatego poprosił nas, żebyśmy mieli na ciebie oko. Jak widać słusznie…
- Kim byli ci ludzie? – zapytałam cicho.
- Jeszcze nie wiemy, Sara to sprawdza. Na pewno napad na ciebie miał związek z twoim ojcem. Zabiliśmy wszystkich, na których się natknęliśmy. Ale na pewno pojawią się inni…
- Inni?
- Twój ojciec miał wielu wrogów. Nie możesz tu zostać…
- Oszalałeś? – spojrzałam na niego zaskoczona. – Nigdzie się nie wybieram! Nie zostawię przyjaciół, szkoły…
- Owszem, zostawisz – Terry patrzył na mnie twardo. – Pojedziesz do domu, spakujesz się do jednej torby i wyjedziesz.
- Dokąd niby? Nie mam nikogo…
- Chcesz dorwać ludzi, którzy zabili twojego ojca i twoją rodzinę? – zapytał nagle.
- Moją… rodzinę? – wykrztusiłam. – Chcesz powiedzieć, że śmierć mojej matki i moich dziadków nie była przypadkowa? Że zabili ich ci sami ludzie?
- Dokładnie – potwierdził. – Chcesz ich dorwać?
- Chcę…
Nie miałam pojęcia, że to jedno krótkie słowo, które wyrwało mi się z gardła, w taki sposób zdeterminuje całe moje życie. I że niejednokrotnie będę żałowała tego wyboru…

Terry zawiózł mnie do mojego mieszkania i dał trzy godziny na spakowanie oraz przygotowanie się do wyjazdu. Po prostu – zabrać jedną torbę i na zawsze zniknąć.
Otworzyłam drzwi kluczem i cichutko je za sobą zamknęłam. W domu panowała absolutna cisza, więc ostrożnie ruszyłam do swojego pokoju. Jednak ledwie się tam znalazłam, obok mnie zmaterializował się Mark.
- Olga, na litość boską! – jęknął na mój widok zdławionym głosem. – Zwariowałaś?? Gdzie byłaś całą noc?? Obdzwoniłem wszystkich twoich kumpli, szpitale i posterunki policji!
- O co ci chodzi? – spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Martwiłem się, kretynko!
- Nic mi nie jest – mruknęłam, wyciągając z szafy torbę i zaczynając się pakować.
- Co ty robisz?
- Wyjeżdżam…
- Wyjeżdżasz?? Olga! – złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. – Mów, do cholery, co się dzieje!
- Mark… - wyrwałam się szybko. Miałam wrażenie, że jego dotyk parzy moją skórę, nawet przez materiał bluzki. Wróciłam do pakowania, opowiadając mu wydarzenia ostatnich godzin. Słuchał w milczeniu, wiedząc, że muszę się wygadać. Był moim przyjacielem, zawsze mogłam liczyć na jego czas i uwagę.
- Boże… - westchnął, kiedy skończyłam. – To brzmi strasznie nieprawdopodobnie.
- Trudno uwierzyć, prawda? – usiadłam obok niego na łóżku.
- Jak film.
- Gorzej – prychnęłam. – Film można zawsze wyłączyć.
- A życia nie da się zatrzymać i tak po prostu wyjść?
- Dokładnie – potwierdziłam.
- Chciałabyś tak?
- A ty?
- Wiesz, co teraz bym chciał? – zapytał cicho.
- Co? – popatrzyłam na niego. Siedział tak blisko, że czułam ciepło jego ciała.
- To – pochylił się i pocałował mnie mocno. Zaskoczona, oddałam pocałunek. Przyciągnął mnie do siebie, obejmując jedną ręką za szyję, a drugą w pasie. Położyłam mu dłonie na udach, opierając się na nich, żeby być bliżej niego. Rozchyliłam lekko usta i pozwoliłam, żeby jego język zetknął się z moim. Dreszcz, który mnie w tym momencie przeszedł, uświadomił mi, że też na to czekałam. Całowaliśmy się zachłannie, jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele, czułam je na plecach, ramionach, nawet na brzuchu i udach. Jego dotyk sprawiał, że cała drżałam i chciałam jeszcze. Oderwaliśmy się od siebie dosłownie na moment, tylko po to, żeby zedrzeć z siebie koszulki. Po chwili Mark popchnął mnie lekko, wylądowałam na plecach i dosłownie po sekundzie poczułam go na sobie. Popatrzył mi w oczy i znów zaczął mnie całować. Objęłam go i zaczęłam gładzić po karku, pod palcami czułam, obcięte na króciutko, włosy. Usta Marka zaczęły swoją wędrówkę po moim ciele. Pierwsza była szyja, potem obojczyk, jeden i drugi, wreszcie dotarł do piersi. Nie zdejmując stanika, pieścił je i całował, ugniatał i masował, aż brodawki skurczyły się i wyraźnie odznaczyły przez cienki materiał. Z moich ust zaczęły wyrywać się pojedyncze jęki, co najwyraźniej podnieciło go jeszcze bardziej. Zostawił moje piersi i ruszył dalej. Chwilę później byłam już bez spodni, a wargi Marka znaczyły wilgotny ślad na moim podbrzuszu i udach. Złapałam go za ramiona i przyciągnęłam z powrotem, tylko po to, żeby bez wahania zmienić pozycję i znaleźć się na nim. Teraz ja zaczęłam go całować i pieścić, co przyjął z wielką aprobatą i przeciągłymi westchnieniami. Zdjęłam mu spodnie, ale nie pozwolił mi na nic więcej. Znów znalazłam się pod nim, a sekundę później oboje nie mieliśmy na sobie bielizny. Rozchyliłam uda, Mark natychmiast skorzystał z zaproszenia i wszedł we mnie, mocno i głęboko. Krzyknęłam cicho, ale on zamknął mi usta pocałunkiem. Poczułam, jak zaczyna się poruszać, najpierw powoli, ale im głośniej jęczałam, tym jego ruchy stawały się szybsze. Objęłam go mocniej, dysząc mu do ucha, żeby nie ważył się teraz przestawać, bo inaczej go zamorduję. Roześmiał się cicho, chrapliwie i jeszcze pogłębił swoje pchnięcia. Cała dygotałam, wiedziałam, że spełnienie jest już blisko. Siła, z jaką orgazm przetoczył się przez moje ciało, niemal pozbawiła mnie tchu. Oddychając ciężko, po chwili poczułam, że Mark cały sztywnieje, potem nieruchomieje, aby za moment opaść na mnie ciężko.
Leżeliśmy tak przez kilka minut, usiłując uspokoić oddechy oraz rozszalałe emocje.
- Mark… - zaczęłam, niepewnie.
- Wiem, musisz iść – mruknął, wstając i szukając swoich bokserek.
- Jesteś zły?
- Skąd – zaprzeczył. – Wolę cię żywą, gdzieś daleko, niż martwą na tutejszym cmentarzu.
Ubrałam się szybko i stanęłam przed nim. Patrzył na mnie w milczeniu, po czym przygarnął do siebie i mocno pocałował. – Będę tęsknił…
Skinęłam głową, z trudem powstrzymując łzy. Wzięłam torbę i więcej nie zatrzymywana, wyszłam. Oboje wiedzieliśmy, że to był nasz pierwszy i ostatni raz. Bo najprawdopodobniej nigdy się już nie spotkamy…



3 komentarze:

  1. O wow! Jak cudnie gdy ktoś poluje na ciebie, wymorduję ci rodzinę... Niech teraz Olga przejdzie szkolenie i im pourywa co trzeba! No i romantycznie było :) Chwila zapomnienia jak najbardziej wskazana :)
    ps. Alexandretto niebawem będziesz chciała wyrwać Nico z mych rąk i przycisnąć do cy...piersi :D Ale to niebawem >:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chandni - już nie mogę się doczekać :D Moje cyce czekają :P Znaczy, tego... hmmm... no dobra, znęcaj się ja go chętnie przytulę :D Ale Shardiffa chętniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alexandretto - Shardiff będzie pomagał mi sie znęcać i aż się boję tego, co zaplanował... auć... Na tulenie Shardiffa będziesz musiała troszkę poczekać, ale też będzie >:D

    OdpowiedzUsuń