8 lutego 2015

Rozdział 27

Olga weszła po trapie na wycieczkowiec i rozejrzała się w zachwycie. Podobała jej się ta misja, miała nadzieję, że zanim przystąpią do pracy, znajdą kilka chwil na odpoczynek. Potrzebowała tego, bo ostatnie miesiące obfitowały w mnóstwo wydarzeń i żadnej chwili relaksu. Max dreptał tuż za nią, niosąc ich walizki. Skoro przykrywka mówiła o młodym małżeństwie, to kobieta postanowiła to wykorzystać i bez wyrzutów sumienia i wahania pozwolić się adorować. A Max umiał czarować, oj umiał. Potrafił być naprawdę uroczy, jeśli się tylko postarał. Kiedy w niektórych zadaniach musieli udawać parę, często zastanawiała się, kiedy gra, a kiedy jest sobą. Bo zawsze był niezwykle wiarygodny. Teraz też. Troszczył się o nią, dbał, nadskakiwał i w ogóle sprawiał wrażenie bardzo zakochanego. Marika i Joe patrzyli na niego z lekkim powątpiewaniem, niepewni jak reagować. Sami grali parę narzeczonych, ale podchodzili do tego z mniejszym zaangażowaniem.
Kierowani przez stewardów udali się do swoich kajut, które zrobiły na nich wrażenie swoją przytulnością i funkcjonalnością.
- No, no – cmoknęła Olga, kiedy zamknęły się za nimi drzwi. – Martom nawet się postarał.
- On zawsze dba o wiarygodność przykrywek – sapnął Max, odstawiając walizki. – Coś ty nabrała, że to takie ciężkie?
- Same podstawowe rzeczy – pokazała mu język.
- Bikini też? – w oku mu błysnęło.
- Też – roześmiała się.
- Muszę je koniecznie zobaczyć…
- Jak będziesz grzeczny, to kto wie – odparła z przesadnie poważną miną. -  Chodź, zaraz odpływamy, chcę to zobaczyć – złapała go za rękę i pociągnęła na pokład.

            Kolejne dwa dni minęły im na krótkim odpoczynku oraz obserwowaniu celu. Nie chcieli się do niego za bardzo zbliżać, ani tym bardziej zaprzyjaźniać. Ot, siedzieli niedaleko i patrzyli. Szybko zauważyli, że Walker i jego żona spędzali ten urlop tylko w swoim towarzystwie. Było to o tyle korzystne, że ich zniknięcie nie spowoduje alarmu i poszukiwań. Nie przejawiali również chęci do zawierania nowych znajomości, więc ani Olga z Maxem, ani Marika z Joe również nie dążyli do żadnych spotkań. Byli w pobliżu, ale nie rzucali się w oczy. Wiedzieli, że muszą faceta zgarnąć równocześnie z żoną oraz, że muszą to zrobić na tyle wcześnie, żeby nikt z otoczenia nie zwrócił uwagi na to, że nie pojawili się na kolacji tudzież na innych zajęciach zorganizowanych. Chociaż Max zdążył sprawdzić, że na żadne się nie zapisali. Zgłosili się tylko do opuszczenia statku w każdym porcie, gdzie ten miał zamiar przybić. Rozejrzeli się również po statku, utrwalając sobie w pamięci ogólny rozkład pomieszczeń. Resztę czasu spędzali na rozrywkach, żeby przypadkiem nikt się nie zainteresował, dlaczego zamiast się bawić tylko siedzą i gapią się na innych pasażerów.

            Do zakończenia zwiadu został im tylko kawałek statku pod pokładem, na rufie. Olga i Max zgłosili się na ochotnika, żeby się tam dostać i sprawdzić te ostatnie pomieszczenia. A ponieważ pozostała dwójka nie sprzeciwiła się, wyruszyli zaraz po śniadaniu. Najpierw spacerkiem przemierzyli pokład, obserwując bawiące się dzieci i zachwycając lazurowym kolorem wody. Dopiero po chwili zeszli niżej, znaleźli schody wiodące na jeszcze niższy pokład i powoli zagłębili się w panujący tam półmrok. Szli ramię w ramię, ostrożnie i bez hałasu, bo nigdy nie wiadomo, kogo można tam spotkać. Rozdzieli się dopiero, kiedy korytarz rozgałęział się na dwie odnogi. Jedna prowadziła prosto, a druga skręcała w prawo. Olga wybrała tą skręcającą i bez wahania ruszyła nią, notując w pamięci rozkład pomieszczeń i starając się zapamiętać napisy z tabliczek przy drzwiach. Korytarz zataczał łagodny łuk, prawie tworząc pętlę i wracając niemal do punktu wyjścia. Jednak agentka nie dotarła do jego końca, bo wpadła wprost na jakiegoś faceta idącego z przeciwległego końca. Ten złapał ją za ramiona, bo inaczej uderzyłaby w ścianę i spojrzał na nią zaskoczony.
- Co pani tu robi?? – zapytał nieco zdenerwowanym tonem. – Tu nie wolno przebywać!
- Pan przebywa – zwróciła mu uwagę.
- Nikomu spoza załogi nie wolno! – poprawił się. – Kim pani jest i czego tu szuka?? – naciskał, wzmacniając chwyt. Olga szarpnęła się i spojrzała na mężczyznę z urazą.
- Męża szukam – wyjaśniła. – I proszę mnie puścić!
- Męża?? – facet prychnął. – Proszę wymyślić jakąś lepszą wymówkę. Po co pani tu przyszła??
- To nie wymówka, to prawda – Olga wkurzyła się. Znów się szarpnęła, ale napastnik przycisnął ja do ściany.
- Akurat – warknął. – Gadaj, coś za jedna i czego tu szukasz??
- Proszę mnie puścić – zażądała agentka wściekłym głosem. – Natychmiast!
- Uparciuch z ciebie – facet nadal nie wyglądał na przekonanego. – Posiedzisz trochę w zamknięciu, to zaraz odechce ci się szpiegowania! – szarpnął ją, chcąc zaprowadzić w sobie tylko wiadome miejsce. Olga zaparła się, chociaż lekkie tenisówki nieco ślizgały się po podłodze. Mężczyzna szarpnął mocniej, agentka rozluźniła mięśnie i pociągnięta, siłą bezwładu wpadła facetowi na klatkę piersiową. Oboje odbili się od przeciwległej ściany, facet wykrzywił się z bólu i zaskoczony poluźnił chwyt. Olga natychmiast to wykorzystała, wyrwała ręce, po czym wzięła zamach i kopnęła gościa prosto w kolano. Ryknął z bólu i zwalił się na podłogę, a kobieta bez namysłu trafiła go łokciem w nos, zgrabnie wyminęła i nie czekając, zaczęła uciekać. Goniły ją wściekłe okrzyki, zresztą nic dziwnego, oba ciosy zapewne solidnie zabolały. Przebiegła kilkanaście kroków, wypadła zza zakrętu na prostą i znów wylądowała w czyichś ramionach. Szarpnęła się mocno, poirytowana, że znowu ktoś jej przeszkadza.
- Hej, maleńka, spokojnie – usłyszała nad głową znajomy głos. Max. – Co się stało i kto tak tam wrzeszczy?
- Wpadłam na jakiegoś gościa – zaczęła wyjaśniać trochę zdyszanym głosem. – Nie spodobało mu się, że tam chodzę…
- A tak krzyczał, bo…?
- Bo go walnęłam…
- Rany, Olga – jęknął Max. – Dlaczego?
- Nie uwierzył mi, że szukam męża i chciał mnie gdzieś zamknąć.
- O, to ciekawe – Max złapał ją za rękę i pociągnął do wyjścia. – Musi być tam coś więcej niż zwykła ładownia albo pomieszczenia załogi…
- Gadał coś o szpiegowaniu – przypomniała sobie Olga. – Wyglądał jakby bał się, że ktoś tam wejdzie i coś zobaczy. I miał taki dziwny akcent… - agentka zamyśliła się na moment, usiłując sobie przypomnieć, gdzie już taki słyszała. – Już wiem. Irlandczyk – w jej głosie zabrzmiał triumf.
- Irlandczyk? – jej partner uniósł brwi zaskoczony. – Dziwne… IRA?
- IRA jest chyba mniej subtelne – zauważyła rozsądnie Olga. Wolnym krokiem wracali do swoich towarzyszy, spacerkiem przemierzając pokład. – Kojarzy mi się raczej z porwaniami, samochodami-pułapkami i ogólnie z szeroko pojętym terroryzmem…
- To fakt – zgodził się z nią Max. – IRA działa bardziej spektakularnie, ale tylko wtedy gdy chce o sobie przypomnieć. Potrafi też działać po cichu, zwłaszcza jeśli cel jest tego warty. A w tym przypadku nasz naukowiec jest tego warty…
- Ale co ma IRA do naszych lotniskowców? – pytanie zadała Marika, kiedy Olga i Max już wrócili do stolika i zdali relację z ostatnich wydarzeń.
- No właśnie – Olga zamyśliła się. – IRA to raczej z Brytyjczykami walczy, a nie z Amerykanami… Co tu robią?
- Może niekoniecznie ich celem jest Walker – zauważył Joe. – Trzeba sprawdzić listę pasażerów, może jest na niej ktoś, kto interesuje ich bardziej niż nasz cel.

- Błędnie założyliśmy, że są tu z tego samego powodu, co my – westchnął Max. – Zaćmienie umysłu – skrzywił się z niesmakiem. – Poza tym, może to nie IRA, tylko wywiad brytyjski – dodał. – Joe, zdobądź listy pasażerów. I załogi.

3 komentarze:

  1. No proszę, nie tylko nasi agenci są na 'romantycznym' rejsie ;) Będzie zatem bardzo ciekawie i ostro, jak zawsze :) Max to niezły gagatek i szkoda mi Olgi, że się tak przejedzie na nim. Ale teraz mam chwilę relaksu i niech korzysta ;) Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hhmm tak się zastanawiam, może tym gościom, (IRA czy tam MI-cośtam) chodzi o wiedzę celu naszych bohaterów w sensie ogólnym? Zwabili gościa na ten rejs i tam chcą go zwerbować aby dla nich pracował, a jak nie pójdzie po dobroci to się żonką zajmą :D Czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie bardziej interesuje co jest schowane pod pokładem przy rufie. Czego ten facet tak zażarcie bronił. :-) Zapowiada się niezła jazda jak zawsze. :-)
    Czekam na ciąg dalszy :-)
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń