18 lutego 2015

Rozdział 29

Olga, prowadzona przez szefa porywaczy, wyrywała się i opierała, ale jeden silny cios tuż za uchem, oszołomił ją i sprawił, że dała sobie spokój. Facet nie miał pistoletu, ale był silny i stanowczy, ponadto wściekły, więc agentka uznała, że na chwilę odpuści. Szkoda było jej sił na głupią szarpaninę. Mężczyzna skierował się pod pokład, z potem wepchnął ją do jednej z kajut, znacznie większej niż te zajmowanej przez nią i Maxa, po czym zatrzasnął za nimi drzwi. Mocno pchnięta agentka wylądowała na podłodze, szorując kolanami po dywanie i podpierając się na dłoniach. Chciała wstać, ale napastnik podszedł do niej, złapał ją za kark i znów pchnął tak, że walnęła o przeciwległą ścianę. Olga jęknęła głośno, czując ból w ramieniu, ale zebrała się w sobie i podniosła do pozycji klęczącej. O dziwo, bandyta pozwolił jej na to, po czym roześmiał się cicho.
- Twarda jesteś – odezwał się, podchodząc bliżej. – Zobaczymy, jak bardzo… - zamachnął się, ale tym razem nie pozwoliła mu na uderzenie. Zablokowała jego rękę i sama wyprowadziła cios. Jej pięść trafiła faceta w nos, wcześniej uszkodzony, co sprawiło, że porywacz zawył z bólu i złapał się za twarz. Spod jego palców popłynęła krew, a Olga wykorzystując to, uderzyła drugi raz. Facet zawył z wściekłości i ruszył na nią niczym rozjuszony byk. Jego ręka zatoczyła łuk i trafiła kobietę w twarz. Olgę cofnęło, ale nie zdążyła się pozbierać, kiedy dostała drugi cios. A po nim kolejny i kolejny. Ostatni sprawił, że upadła, a z kącików ust popłynęła jej krew. Otarła ją szybko wierzchem dłoni, chcąc wstać i walczyć dalej, ale mężczyzna jej nie pozwolił. Celne kopnięcie w brzuch sprawiło, że z głuchym stęknięciem upadła na plecy.
- Ty dziwko – wycharczał napastnik, wycierając krew kapiącą mu z nosa. – Pożałujesz tego – złapał ją za koszulkę i szarpnął do góry, po czym rzucił ją na pobliskie łóżko. Agentka z jękiem upadła w białą pościel, brudząc ją krwią swoją i bandyty. A ten kolejnym szarpnięciem odwrócił ją na plecy i po sekundzie znalazł się na niej. Olga krótko krzyknęła, kiedy poczuła na sobie ciężar ciała mężczyzny, ale ten w odpowiedzi znów ją uderzył. Cios w skroń nieźle ją oszołomił i sprawił, że na moment jej mięśnie zwiotczały. Facet złapał ją za gardło i ścisnął.
- Kim jesteś, suko? – zapytał złym głosem. – Bo na pewno nie zwykłą pasażerką. Za dobrze umiesz walczyć. Więc kim jesteś i czego szukałaś?? – Olga usiłowała złapać oddech i jednocześnie zrzucić z siebie napastnika, ale kiepsko jej szło. Był silniejszy od niej, a ona osłabiona. Czuła jak z każdą sekundą coraz bardziej brakuje jej tchu i zaczyna odpływać. W końcu facet puścił jej gardło, a kiedy życiodajny tlen z powrotem wypełnił jej płuca, odetchnęła głęboko i zakaszlała. – Gadaj! – warknął porywacz.
- Nie wiem, o co ci chodzi – wychrypiała kobieta, zanosząc się kaszlem. – Jestem tu z mężem, rejs na rocznicę ślubu…
- Kłamiesz! – syknął, uderzając ją na odlew w twarz. Oczy Olgi zalśniły złowrogo, pomimo bólu jaki odczuwała. Nienawidziła, kiedy ktoś ją bił albo biciem wymuszał na niej cokolwiek.
- Nie kłamię – zaprotestowała stanowczo.
- Kłamiesz, suko – znów cios. – Ale ja znam różne sposoby, żebyś w końcu zaczęła mówić – w jego głosie zabrzmiała groźba i Olga poczuła strach. To nie brzmiało dobrze, a biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się znalazła, wróżyło niemałe kłopoty. Przez głowę przeleciało jej pytanie, gdzie, do cholery, jest Max i reszta, i dlaczego jeszcze się tutaj nie zjawili, żeby jej pomóc. Ale nie miała czasu dłużej zastanawiać się nad ta kwestią, bo facet najwyraźniej stracił cierpliwość i zaczął realizować jeden ze wspomnianych wcześniej sposobów. Usiadł na niej i jednym gestem rozerwał jej koszulkę, odsłaniając piersi. Zszokowana Olga odruchowo się zasłoniła, ale napastnik złapał ją za nadgarstki i unieruchomił je tuż nad jej głową. Agentka szarpnęła się, spanikowana, bo taki scenariusz jakoś wcześniej nie przyszedł jej do głowy. Facet roześmiał się krótko, po czym drugą ręką rozpiął jej dżinsy. Olga uniosła biodra, chcąc go z siebie zrzucić, ale zarobiła kolejne uderzenie, które tym razem zamiast ją oszołomić, tylko wzbudziło w niej wściekłość. Bandyta zsunął się lekko, roztrącił jej uda kolanem i po chwili znalazł się pomiędzy nimi. Zaczął się szarpać z jej spodniami, najwyraźniej lubił to, bo na jego twarzy pojawił się sprośny uśmiech. Kobieta wykorzystała moment, że jest zajęty rozbieraniem jej, błyskawicznie ugięła kolana i w mgnieniu oka walnęła faceta w pierś. Ten zaskoczony odgiął się do tyłu, opierając się na piętach i puszczając jej nadgarstki. A Olga nie traciła takich okazji. Wyprowadziła kolejne kopnięcie, podkurczając nogi i unosząc się nieco na łokciach, w celu wzmocnienia uderzenia. Tym razem cios był znacznie mocniejszy, bo facet spadł z łóżka, z okrzykiem bólu i przekleństwami na ustach. Zaczął gramolić się, żeby wstać, ale Lenkov nie miała zamiaru mu na to pozwolić. Wyskoczyła i wylądowała napastnikowi na klatce piersiowej, kolanem zagłębiając się w jego brzuchu. Stłukła sobie przy okazji rękę, bo podparła się na niej lądując, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. Mężczyzna stęknął, opluwając się, a Olga walnęła go z łokcia, tym razem łamiąc mu ten nieszczęsny nos. Wrzask, jaki rozległ się w kajucie postawiłby umarłego na nogi, Olga skrzywiła się i uderzyła pięścią prosto w splot słoneczny, pozbawiając mężczyznę oddechu. Sturlała się  niego, facet zwinął się w kłębek, łapiąc spazmatycznie powietrze. Agentka uniosła się na kolana, po czym chwiejnie podniosła się na nogi i dokładnie ten moment wybrał sobie Max, żeby wpaść do środka. Na widok poobijanej partnerki, w rozerwanej koszulce i z krwią na twarzy, zawył krótko, niczym ranne zwierzę i ruszył na faceta. Kopnął go z rozpędu, najpierw w brzuch, a potem w głowę, która odskoczyła niczym piłka.
- Max! – Olga sama nie wiedziała, dlaczego krzyknęła widząc to wszystko. Jej partner zatrzymał się w połowie kolejnego kopnięcia, spojrzał na nią i bez słowa podał jej nóż. Co kobieta przyjęła z wdzięcznością. Miała ochotę zabić tego sukinsyna od momentu, kiedy uderzył ją pierwszy raz. Dlatego teraz nie zawahała się ani sekundy, złapała faceta za włosy i jednym, płynnym ruchem poderżnęła mu gardło. Bandyta zacharczał, po chwili jego spojrzenie zmętniało. Kiedy się wyprostowała i odwróciła wzrok od trupa, zobaczyła, że Max stoi tam gdzie stał i patrzy na nią spokojnym, zimnym wzrokiem.
- Lepiej ci? – zapytał cicho.
- Niekoniecznie – odpowiedziała słabym głosem, po czym osunęła się na podłogę. Max błyskawicznie znalazł się przy niej, złapał jej twarz w swoje dłonie i delikatnie pocałował w popękane wargi.
- Słonko – jęknął, oglądając siniaki i zadrapania. – Zrobił ci coś? – przeniósł wzrok na jej porwane ubranie i zacisnął usta w wąską kreskę. Czuła bijącą od niego wściekłość, strach i ulgę, że żyje. Dziwna mieszanka.
- Nie – mruknęła. Na wspomnienie, co facet robił i co mógł jej zrobić, zaczęło dławić ją w gardle. – Jak reszta? – zmieniła szybko temat, nie chcąc dłużej o tym myśleć.
- Nic im nie jest. Uwolniliśmy naszą grupkę, strażnicy nie żyją, a pasażerom kazaliśmy siedzieć w kajucie i nie przeszkadzać – zaczął wyjaśniać, pomagając jej wstać. Olga złapała koszulkę i związała ją na brzuchu, chcąc chociaż trochę się zasłonić. Poprawiła dżinsy i sprawdziła pistolet.
- Jak? – zapytała z nikłym zainteresowaniem. W końcu, co za różnica jak tego dokonali…
- Poczekaliśmy aż zaczną nas prowadzić do zamknięcia, a ponieważ byliśmy ostatni, nikt nam nie przeszkodził – Max wzruszył ramionami. – Strażników było tylko dwóch, co prawda byli uzbrojeni, ale razem z Joe poradziliśmy sobie. Byli tak pewni siebie, że stracili czujność i dali się zaskoczyć. Potem wróciliśmy po naszą broń i poszedłem cię szukać. Miałem nadzieję, że zdążę, zanim ten skurwiel coś ci zrobi… - urwał.
- Zdążyłeś – Olga pogłaskała Maxa po policzku, czując, że jeśli zaraz nie ruszą dalej, to się najzwyczajniej w świecie rozpłacze. – Gdzie Marika i Joe? – odetchnęła głęboko i spojrzała na swojego partnera pytająco.
- Robią zwiad – odparł, znów przyciągając ją do siebie i całując w szyję. – Mamy się spotkać za dziesięć minut, w naszej kajucie…
- Jesteś pewien, że to był ich szef? – kobieta znów spojrzała na zwłoki na dywanie.
- Wszystko na to wskazuje…
- A nasz cel?
- Pewnie nie ma z tym nic wspólnego i siedzi zamknięty w jednej z kajut z innymi pasażerami. Znajdziemy go, jak tylko pozbędziemy się porywaczy. I wtedy przyciśniemy…

- To ruszajmy – Olga uwolniła się z ramion mężczyzny i jeszcze raz sprawdziła Sig’a. Plan Maxa nie był zbyt precyzyjny, ale chociaż nadawał kierunek ich poczynaniom. 

1 komentarz:

  1. OMG! Olga prawie została zgwałcona, całe szczęście że jest tak świetnie wyszkolona... Teraz tylko się zastanawiam co z pierwotnym celem ich misji? I coś jakoś mi się nie podoba z tym szefem tej bandy, wydaje mi się, że prawdziwy szef gdzieś tam jeszcze jest... no i co jest pod pokładem? Jakaś bomba czy co, że niby w razie jakby rząd Brytyjski nie spełnił ich żądań to by wysadzili statek... Mam bujną wyobraźnię :D

    OdpowiedzUsuń