Stary
magazyn pod miastem był znakomity na urządzenie małego przesłuchania. Olga
dotarła tam pierwsza, Max chwilę później. Wspólnie wywlekli mężczyznę z
bagażnika, usadzili go na starym krześle i przywiązali do niego. Facet był już
przytomny i spoglądał na nich przerażonym wzrokiem. Agentka w pierwszej
kolejności zajęła się pendrive’em i zgranymi na niego danymi. Przerzuciła
wszystkie pliki na swój własny laptop, po czym zaczęła je po kolei sprawdzać.
Już przy drugim zrobiło jej się nieco cieplej, a przy kolejnych wręcz gorąco.
Zebrane dane dotyczyły operacji wywiadowczych, ale nie CIA, czy jej tajnych
jednostek, ale Interpolu. Były tam pliki z informacjami o tajnych operacjach
podjętych głównie przeciwko handlarzom narkotyków oraz handlarzom ludźmi. A
także dane informatorów i współpracowników agencji wraz z oficerami
prowadzącymi. Olga odłączyła pendrive’a, którego zupełnie odruchowo schowała do
kieszeni, po czym zamknęła komputer i podeszła do ich więźnia. Bez ceregieli
zerwała mu z ust taśmę, co sprawiło, że facet wrzasnął i spojrzał na nią z
wściekłością.
- Skąd to masz? – zapytała lodowato.
Może dlatego była taka wkurzona, bo jedno z przeczytanych nazwisk było jej
doskonale znane. Nie wiedziała tylko, że ta osoba zajmuje się właśnie tym.
- Olga? – Max spojrzał na nią nieco
zaskoczony. Nie tylko tonem, ale i zachowaniem.
- Nie przeszkadzaj – uniosła dłoń,
każąc mu się zamknąć. – Skąd masz te dane? – powtórzyła pytanie. Facet milczał,
zagryzając rozwalone wargi. – Posłuchaj gościu – Olga podeszła i pochyliła się
nad ich więźniem spoglądając mu prosto w oczy. – Nie chcesz wiedzieć, co ci
zrobię, jeśli nie zaczniesz gadać. Uwierz mi – w jej głosie brzmiała ledwo
powstrzymywana furia. – Radzę ci po dobroci, powiedz skąd masz te informacje…
- Trafiłem na nie przypadkiem… -
wymamrotał mężczyzna, najwyraźniej ton głosu i zachowanie kobiety nieźle go
przestraszyły.
- Nie chrzań! Na takie dane nie trafia
się przypadkiem! Skąd?? – złapała faceta za brodę i lekko ścisnęła.
- Daj, ja to załatwię – Max odsunął
partnerkę i wymierzył mężczyźnie solidny cios w twarz.
- Jak złamiesz mu szczękę, to nic nam
nie powie – zwróciła mu uwagę po kolejnym uderzeniu, bo Max właśnie się
rozpędzał, a facet dalej upierał się przy swoim.
- Masz rację – dość nieoczekiwanie
agent zgodził się z kobietą, podszedł do ich samochodu i po chwili wrócił,
niosąc w ręce niewielką, termoizolacyjną torbę. Olga w milczeniu patrzyła jak
wyciąga z niej małą buteleczkę i strzykawkę. Nabrał do niej płynu, pstryknął
palcami w pojemniczek i lekko nacisnął tłoczek, chcąc pozbyć się zbędnego
powietrza. Po czym wbił igłę w szyję mężczyzny, prosto w żyłę i wstrzyknął całą
zawartość strzykawki. Facet szarpnął się gwałtownie, ale nic mu to nie pomogło.
Agentka obserwowała ich więźnia z mieszanymi uczuciami. Musiała dowiedzieć się
skąd facet ma te wszystkie pliki i czy jest w to zamieszany ktoś jeszcze. Ale
patrzenie na aplikację Maxowego specyfiku i reakcję więźnia na to swoiste serum
prawdy zbytnio jej się nie podobało. W ogóle metody Maxa były dość
kontrowersyjne, delikatnie mówiąc. Jej partner wyznawał zasadę: cel uświęca
środki. I jeśli podjęte przez niego działania przynosiły oczekiwane rezultaty,
to oznaczało, że są dobre. Ale było już za późno na wątpliwości i rozterki. Ich
więzień spocił się, zadrżał, a jego głowa z jękiem opadła na pierś.
- Będzie mówił? – upewniła się,
podchodząc bliżej.
- Pytaj – zachęcił ja Max, chowając
swoją podręczną aptekę.
- Skąd masz te dane? – Olga pochyliła
się nad mężczyzną i uniosła jego głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy. Facet
zamrugał powiekami i popatrzył na nią niezbyt przytomnie.
- Ukradłem takiemu jednemu laptop. Tam
była taka aplikacja. Złamałem hasło i dostałem się do wewnętrznej bazy danych.
Tyle udało mi się zgrać, zanim… - urwał.
- Zanim co? Namierzyli cię? Przerwali
połączenie? – indagowała dalej.
- Sam przerwałem – wyjaśnił chrapliwie.
– Żeby na mnie nie trafili. Nie miałem zamiaru iść do pierdla.
- Gdzie masz ten laptop?
- Zniszczyłem.
- Kto ci to zlecił?
- Nikt. To był przypadek.
- Mam uwierzyć, że sam z siebie
zwinąłeś laptopa agentowi Interpolu? – w głosie Olgi pojawiły się drwiące nuty.
- Tak! – facet poderwał się gwałtownie,
jakby chciał wstać, ale więzy mu nie pozwoliły. – Działam sam.
- Jakoś ci nie wierzę. Na konto którego
kraju pracujesz??
- Nie jestem szpiegiem! – więzień znów
się szarpnął. – Jestem hakerem!
- I złodziejem – uzupełnił Max kpiąco.
- To był przypadek! Okazja taka!
- Komu jeszcze powiedziałeś o tych
plikach? – Olga wróciła do interesującego ją wątku.
- Nikomu! Przysięgam! Od razu
wystawiłem ofertę sprzedaży. Potrzebuję kasy…
- Jak zniszczyłeś laptop? – kobieta nie
wierzyła temu gnojkowi za grosz.
- Wpuściłem wirusa. Sformatował
wszystko do zera.
- Gdzie go masz?
- U siebie w domu…
- Adres – warknęła agentka wściekle. Co
za idiota! Facet widząc jej minę, podał ulicę i numer domu bez wahania. Olga
wrzuciła go w swojego GPS’a i o chwili na ekranie pojawiła się żądana trasa. –
To niecałą godzinę stąd – powiedziała do Max’a. – Może zdążymy…
- Zajmij się wozem naszego gościa –
polecił jej Max stanowczo, znów sięgając do swojej torby. – Już! – Olga
zacisnęła wargi, ale nie protestowała. Odwróciła się i minutę później odjechała
z piskiem opon.
- Gdzie jesteś? – Max zadzwonił do Olgi
piętnaście minut później.
- Trzy kilometry w stronę Nantes jest
most i rzeczka. Jestem kilometr dalej, idę wzdłuż drogi – odpowiedziała,
odbierając po drugim sygnale.
- Jadę po ciebie – rzucił tylko mężczyzna
i się rozłączył. Spojrzał jeszcze ostatni raz na martwego więźnia, upewniając
się, że zabrał wszystko i nie zostawił żadnych śladów. Facet wyglądał jakby
spał, tylko kilka siniaków na twarzy oraz opuchnięte gardło świadczyły o czymś
zupełnie innym. Odjechał chwilę później, po kolejnych dwudziestu minutach
dogonił Olgę i razem udali się pod adres podany przez hakera-złodzieja.
- Co zrobiłaś z autem? – zainteresował
się, kiedy agentka wsiadła.
- Utopiłam w rzece – mruknęła. Była
nieco blada, ale ani jednym słowem nie zająknęła się na temat losu więźnia.
Chyba nie chciała wiedzieć.
- Zaparkuj tam – Olga wskazała palcem
wolne miejsce wzdłuż ulicy. Nie parkowali bezpośrednio pod podanym adresem,
chociażby ze względu na możliwą obecność Interpolu. Oboje wiedzieli, że agencja
na pewno namierzyła już swój komputer, który zapewne nadawał namiar bez względu
na to, czy został zawirusowany, czy nie.
- Są tu? – zapytał Max, manewrując
samochodem, aby zmieścić się w wolnej przestrzeni.
- Na pewno – prychnęła Olga. – Tylko
pewnie czekają na naszego sprzedawcę – Olga sięgnęła po laptopa, uruchomiła
program, po czym wprowadziła do niego kilka sąsiednich numerów rejestracyjnych.
– Proszę, ten Citroen granatowy – pokazała nieznacznie głową. – I ta Mazda
czarna. Zdaje się w niej nawet ktoś siedzi…
- Owszem – Max przyjrzał się uważniej.
- Dwóch facetów.
- Przejdę się – Olga zamknęła komputer.
- Oszalałaś? – oburzył się natychmiast
jej partner.
- Kochanie – spojrzała na niego z pobłażaniem.
– Jeśli jest tam osoba, o której myślę, to nic mi nie grozi…
- A jeśli nie? – nie dawał za wygraną
Max. Nie podobał mu się pomysł, że Olga ma się wystawiać na takie coś.
- To i tak nic mi nie zrobią, bo mamy
coś, co do nich należy i co zapewne chcą odzyskać. Nie panikuj – dodała kpiąco,
po czym szybko wyskoczyła z auta. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie, skręciła
w pierwszą uliczkę z brzegu i przebiegła kawałek, żeby znaleźć się przed
interesującym ją wozem. Nie miała zamiaru od razu im się pokazywać, najpierw
musiała sprawdzić, czy dobrze wszystko wydedukowała. Kiedy zza wielkiego drzewa
zobaczyła za kierownicą Mazdy znajomą twarz, uśmiechnęła się lekko. Narzuciła
na głowę kaptur bluzy, szybkim krokiem przebyła dystans dzielący ją od auta i
bez wahania otworzyła tylne drzwiczki. Wsunęła się na siedzenie, jakby wsiadała
do własnego samochodu.
- Cześć, Mark – odezwała się
równocześnie. Dwaj mężczyźni odwrócili się błyskawicznie, celując do niej z
broni. Spojrzała na nich z kpiną, ale posłusznie uniosła ręce w geście
poddania. Kierowca na jej widok zbladł, otworzył szeroko czy ze zdumienia, po
czym nieznacznie opuścił broń.
- Olga?? – wyjąkał, nie wierząc w to,
co widzi.
- Olga, Olga – kobieta uśmiechnęła się
lekko. – Schowajcie te spluwy – poprosiła. – Jesteśmy po tej samej stronie…
Chyba… - dodała po krótkim namyśle.
- Paul, schowaj broń – Mark, jej
przyjaciel ze studenckich czasów oraz jednorazowy kochanek, wsunął pistolet do
kabury i uśmiechnął się szeroko. – Co ty tu robisz?
- Zdaje się, że coś zgubiliście… A
raczej ktoś wam coś ukradł… - zaczęła.
- Skąd o tym wiesz? – Mark spojrzał na
nią podejrzliwie.
- Powiedzmy, że też się tym zajmowałam
– Olga wzruszyła ramionami. – To te dane – z kieszeni wyciągnęła pendrive’a i
podała mężczyźnie.
- Skąd to masz?? – Mark wyglądał na
lekko zszokowanego.
- Mało istotne – Olga nie zamierzała
wyjawiać, czym się teraz zajmuje. – Laptop jest bezużyteczny, facet wpuścił w
niego wirusa – dodała. – Aha, możecie po niego spokojnie iść, bo obecny
właściciel już się raczej po niego nie zgłosi... Na pewno się nie zgłosi –
poprawiła się, po czym wysiadła z auta. Nie zamierzała już nic więcej mówić,
ani robić. Mark natychmiast wyskoczył za nią, złapał ją za ramię i zatrzymał w
miejscu.
- Olga… - zawahał się na moment, widząc
wyraz jej twarzy. – Skąd to wszystko wiesz?? – w odpowiedzi agentka popatrzyła
na niego kpiąco. Zrozumiał. - Dlaczego nam to oddajesz?
- Bo znalazłam tam twoje nazwisko i
uznałam, że lepiej będzie jak nie trafi to do ludzi, których aktualnie ścigasz
– wyjaśniła. – A ja dbam o swoich przyjaciół… Nawet tych z przeszłości.
- Kim ty jesteś? – Mark jęknął cicho.
- Czy to ważne? – Olga popatrzyła na
niego spokojnie. – Ważne, że teraz zrobiłam to, co należało. Może kiedyś
będziesz mógł mi się zrewanżować – dodała ze śmiechem. Chociaż wcale jej tak
wesoło nie było.
- CIA, prawda?
- Nie wnikaj – poprosiła cicho. – I
raczej pomiń mnie w swoim raporcie…
- To jak wytłumaczę, że odzyskaliśmy
skradzione dane, a złodziej nie żyje? – zapytał, wyprowadzony z równowagi.
- Coś wymyślisz. Na pewno dasz radę –
mrugnęła do niego, a potem niespodziewanie pogładziła go po policzku. – Muszę
iść…
- Olga! – kobieta zatrzymała się na
dźwięk swojego imienia. – Jestem ci coś winien.
- Jesteś – skinęła mu głową na
pożegnanie i szybko zniknęła w mroku.