23 stycznia 2015

Rozdział 24

            Max obudził Olgę tuż po zmierzchu. Wstała bez protestów, włożyła buty i kurtkę, i ramię w ramię opuścili pokój. Prawie nie rozmawiając udali się na wyznaczone miejsce spotkania, czyli pod stary wiadukt kolejowy. Te kilka godzin snu wystarczyło Oldze, żeby dość dobrze zregenerować siły oraz poukładać sobie wszystko w głowie. Nie, żeby zgadzała się ze wszystkim co dzisiaj powiedział jej Max, ale czuła, że ma rację. Musiała stać się taka jak on, bo inaczej zwariuje.

            Informator, którego imienia Olga nie poznała, ani nie chciała poznać, przyjechał minutę po tym, jak zaparkowali pod wiaduktem. Czarny motor zatrzymał się tuż przy aucie, a mężczyzna który nim przyjechał wyraźnie czekał na ich ruch. Wysiedli z wozu, natychmiast owionęło ich chłodne, nocne powietrze. Było pochmurno, zanosiło się na deszcz, a dalekie latarnie rzucały przytłumiony blask na ich postacie, co nie pozwalało im przyjrzeć się sobie dokładniej. Ale i tak Olga dostrzegła, że facet jest całkiem przystojny, ma bujną, czarną czuprynę i szerokie brwi. Był całkiem do rzeczy, w dodatku chyba też zwrócił na nią uwagę, bo przyglądał jej się chwilę dłużej niż wymagała tego sytuacja. Max, wiedziony jakimś samczym instynktem, stanął pomiędzy gościem, a opartą o maskę Olgą, co ta przyjęła z ironicznym uśmieszkiem, którego nie mógł zobaczyć, bo zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Czego się dowiedziałeś? – zapytał informatora, stając w rozkroku i zakładając kciuki za pasek spodni.
- Załatwiliście wszystkich – odparł informator. – Na statku aż huczy od domysłów i spekulacji, co za spec-grupa zrobiła taki burdel i wystrzelała najemników Stavrosa…
- Też mi najemnicy… – prychnął Max z pogardą w głosie.
- Podobno Stavros jest wściekły, bo gdzieś zginęła mu walizka z…
- Wystarczy! – uciął gwałtownie Max, na co Olga popatrzyła na niego z zaskoczeniem. Aż tak bardzo nie chciał zdradzić, co było w tej cholernej walizce?? – Jak nas znaleźli?
- Jeden z ochroniarzy na pokładzie przeżył – informator wzruszył ramionami na dziwną reakcję Maxa i przeszedł do dalszych wyjaśnień. – Udało mu się dostrzec czym odjeżdżacie, resztę zrobiły kamery miejskie… Ochroniarz nie żyje – dodał mężczyzna widząc, że Max otwiera usta, żeby zadać kolejne pytanie. – Zmarł chwilę po tym. Wyczyściłem też zapisy z kamer. A ponieważ załatwiliście wszystkich, to nie ma już nikogo, kto znałby wasz wygląd. Ale i tak musicie szybko zniknąć, bo policja się zainteresowała…
- Rozumiem, że się tym zajmiesz? – zapytał po chwili Max. Chyba musiał przetrawić uzyskane informacje.
- Już się zająłem. Pod tym adresem… – podał agentowi niewielką wizytówkę - …czeka na was nowy wóz, nowe dokumenty i kolejny adres. Kiedy tam dojedziecie, ktoś się z wami skontaktuje.
- I?
- Nie wiem – znów wzruszenie ramion. – Pewnie nasz wspólny szef coś ciekawego wymyśli. Bawcie się dobrze – zasalutował nam, po czym z powrotem wsiadł na motor. – Miło było poznać – dodał, wkładając kask. Olga wiedziała, że mówił do niej i była pewna, że dobrze ją zapamiętał. Podniosła się z maski i stanęła obok Maxa. Oboje patrzyli jak informator odjeżdża, kręcąc kółka i wzbudzając fontanny piasku.
- Pojedziesz – Max wręczył Oldze kluczyki od samochodu i zajął miejsce pasażera.
- Dobrze się czujesz? – agentka wsiadła do auta i rzuciła mu zatroskane spojrzenie.
- Tak. Muszę pomyśleć – odparł, po czym zapiął pas i zamknął oczy. Kobieta odpaliła samochód i powoli ruszyła. Wizytówka z adresem leżała na desce rozdzielczej i biła po oczach jasnym blaskiem.

            Faktycznie, Martom wymyślił. Kiedy Olga i Max znaleźli się w punkcie kontaktowym, czekał na nich komplet dokumentów oraz adres. W Nantes. Francja chyba nie za bardzo przypadła do gustu Maxowi, bo sarkał pod nosem, aż wkurzona Olga zapytała, o co mu chodzi. Po wielkich oporach wyznał, że nie zna języka i zawsze starał się unikać tego kraju.
- Kretyn – Olga roześmiała się i popukała palcem w czoło.
- To poważna sprawa – prawie się obraził.
- Jedziemy jako turyści, nie musimy znać języka – zwróciła mu uwagę, dalej rozśmieszona. – Lepiej powiedz, co Martom kombinuje – zmieniła temat na bardziej ją interesujący.
- Żebym to ja wiedział… - Max westchnął. Z Martomem pracował już długo i na ogół umiał przewidzieć jego ruchy i wytłumaczyć postępowanie. No właśnie, na ogół. Czasami ich szef wydawał im zaskakujące rozkazy. Teraz też powinien ich odwołać i kazać wrócić do Stanów, ale zamiast tego wysłał w kolejną misję.
- Nie powiedział ci??
- Przecież byłaś przy tej rozmowie – zniecierpliwił się Doherty. – Słyszałaś.
- I nie rozmawiałeś z nim później? – indagowała dalej agentka.
- Słonko, czy ty mi urządzasz przesłuchanie? – rzucił jej kpiące spojrzenie.
- Ależ skąd – zaprzeczyła Olga ze słodkim uśmiechem na ustach. – W życiu bym się nie ośmieliła. Poza tym, kto jak kto, ale taki wytrawny gracz nie dałby się podejść takiemu nowicjuszowi…
- Igrasz z ogniem – pogroził jej palcem.
- Najwyżej się sparzę – wzruszyła ramionami. Dalsza podróż minęła im na takich właśnie pogaduszkach, przekomarzaniach i drobnych czułościach. Rzeczywiście zachowywali się jak turyści. Olga nawet na moment zapomniała w jakim celu tam jadą.

Nantes, Francja

            Max zaparkował w podziemnym garażu i zgasił silnik. Mieli się tutaj spotkać z człowiekiem, który ogłosił się ostatnio na pewnym portalu, że ma do sprzedania „ciekawe informacje na temat amerykańskich szpiegów”. Portal znajdował się oczywiście w tej drugiej, niedostępnej dla zwykłego śmiertelnika sieci, dlatego anons został potraktowany bardzo poważnie. Tyle dowiedzieli się od Martoma, z którym skontaktowali się po przyjeździe. Na pytanie Olgi, dlaczego oni, a nie miejscowa agentura CIA, usłyszała odpowiedź, że od tego są i mają znaleźć gościa, a potem dowiedzieć się, czy faktycznie ma takie dane. Jeśli tak, to istniało realne zagrożenie dla kilku ważnych operacji toczących się właśnie w tym rejonie. No i mogli mieć kreta. Więc umówili się z facetem, który sam wybrał właśnie to miejsce na spotkanie. Oldze bardzo się ono nie spodobało, może dlatego, że parking był długi, słabo oświetlony i miał mnóstwo miejsc, gdzie można by z powodzeniem zastawić pułapki. Albo po prostu ich wystrzelać. Chociaż Max twierdził, że facetowi na pewno chodzi tylko o forsę.

            Olga mocniej ścisnęła Siga i ostrożnie stąpając przemknęła pod ścianą. Lampy, wiszące u sufitu, dawały mdły i przytłumiony blask, jednak w narożnikach wciąż czaiła się ciemność. Z jednej strony była dla agentki sprzymierzeńcem, ale z drugiej ktoś mógł się tam czaić. Olga wzięła na siebie sprawdzenie garażu, bo na samą myśl o siedzeniu w aucie i czekaniu cierpła jej skóra. To miejsce zdecydowanie miało klaustrofobiczną atmosferę i nie zamierzała jej potęgować przebywając w kolejnej zamkniętej puszce. Już wolała pospacerować sobie w półmroku. Max miał spotkać się z facetem, a ona ubezpieczać wszystko z boku.

            Uwagę agentki przykuł warkot silnika. Do garażu wjeżdżał właśnie jakiś samochód, jechał wolno, a jego zapalone reflektory omiotły pomieszczenie i wydobyły z cienia poszczególne kształty innych zaparkowanych tam aut. Olga powoli i ostrożnie wycofała się do ciemnego kąta, którego nie sięgało światło lamp. Zrobiła to całkiem odruchowo, nawet się nie zastanawiając. Samochód, czarny Renault, zatrzymał się jedno miejsce dalej od wozu, gdzie siedział Max. Agentka, starając się zachować maksymalną ciszę, ruszyła w stronę swojego partnera, wolała być bliżej, na wypadek, gdyby spotkanie wymknęło się spod kontroli. Jednak na razie nic na to nie wskazywało. Z auta wysiadł mężczyzna, około trzydziestoletni blondyn ubrany w dżinsy i skórzaną kurtkę. Max zrobił to samo, powoli podszedł do przybyłego i wyciągnął rękę na powitanie. Olga, ukryta w cieniu wielkiego filaru, z tej odległości nie była w stanie usłyszeć o czym rozmawiają, tym bardziej, że nie wrzeszczeli do siebie. Póki co, nic niepokojącego się nie działo, ale i tak starała się nie tracić czujności. Sprzedawca, na niewielkim netbook’u zademonstrował zawartość pendrive’a, która najwyraźniej usatysfakcjonowała agenta, bo po chwili doszło do wymiany. Pendrive zmienił właściciela i powędrował w ręce Doherty’ego, a w ręce faceta – szara koperta z pieniędzmi. Na ten moment czekała Olga. Błyskawicznie pokonała dystans pomiędzy swoją kryjówką, a mężczyznami i gdy znalazła się za plecami sprzedawcy, złapała go za gardło i przyłożyła Sig’a do głowy. Facet szarpnął się, ale w odpowiedzi mocniej przycisnęła lufę broni do skroni.
- Ani słowa – wysyczała, wzmacniając chwyt. – Pojedziemy na wycieczkę – po czym jednym ciosem w potylicę pozbawiła go przytomności. Max obserwował to wszystko w bezruchu, dopiero wiotczejące ciało faceta sprawiło, że go odblokowało.
- Zaczynasz mnie przerażać – zaśmiał się cicho, jak z dobrego żartu. Jeśli miałby się kogoś bać, to na pewno nie Olgi.
- Zamiast gadać głupoty, daj lepiej taśmę – Olga schowała Sig’a do kabury i wyciągnęła z kieszeni kurtki plastikowe opaski. Sprawnie związała leżącego mężczyznę, taśmą zakleiła mu usta, pilnując, żeby nie zasłonić mu nosa, żeby się przypadkiem nie udusił. Kiedy skończyła, spojrzała znacząco na swojego partnera, który westchnął ciężko i wrzucił związanego faceta do bagażnika ich samochodu. Agentka wyciągnęła jeszcze ich więźniowi kluczyki z kieszeni i wsiadła do czarnego Renault.
- Spotkamy się na miejscu – rzuciła krótko, po czym odpaliła auto i odjechała, nie oglądając się za siebie.

2 komentarze:

  1. Ooo aj ja simę spodziewałam, że po prostu zlikwidują gościa na miejscu (w jakiś sposób przypominający samobójstwo) i po prostu wezmą pena z informacjami wrócą do siebie i będą czekać spokojnie na kolejne zadanie... Ale mnie zaskoczyłaś i zaostrzyłaś apetyt na więcej Olgi Lenkov :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja po akcji to maja tępo. Olga coraz twardsza się robi. Pogadać sobie muszą z kolesiem by więcej się dowiedzieć bo sądzę, że koleś ma kogoś mocnego nad sobą. Więcej Olgi proszę :) Niecierpliwie czekam na moment zdrady Max'a.

    OdpowiedzUsuń