27 stycznia 2015

Rozdział 25

            Stary magazyn pod miastem był znakomity na urządzenie małego przesłuchania. Olga dotarła tam pierwsza, Max chwilę później. Wspólnie wywlekli mężczyznę z bagażnika, usadzili go na starym krześle i przywiązali do niego. Facet był już przytomny i spoglądał na nich przerażonym wzrokiem. Agentka w pierwszej kolejności zajęła się pendrive’em i zgranymi na niego danymi. Przerzuciła wszystkie pliki na swój własny laptop, po czym zaczęła je po kolei sprawdzać. Już przy drugim zrobiło jej się nieco cieplej, a przy kolejnych wręcz gorąco. Zebrane dane dotyczyły operacji wywiadowczych, ale nie CIA, czy jej tajnych jednostek, ale Interpolu. Były tam pliki z informacjami o tajnych operacjach podjętych głównie przeciwko handlarzom narkotyków oraz handlarzom ludźmi. A także dane informatorów i współpracowników agencji wraz z oficerami prowadzącymi. Olga odłączyła pendrive’a, którego zupełnie odruchowo schowała do kieszeni, po czym zamknęła komputer i podeszła do ich więźnia. Bez ceregieli zerwała mu z ust taśmę, co sprawiło, że facet wrzasnął i spojrzał na nią z wściekłością.
- Skąd to masz? – zapytała lodowato. Może dlatego była taka wkurzona, bo jedno z przeczytanych nazwisk było jej doskonale znane. Nie wiedziała tylko, że ta osoba zajmuje się właśnie tym.
- Olga? – Max spojrzał na nią nieco zaskoczony. Nie tylko tonem, ale i zachowaniem.
- Nie przeszkadzaj – uniosła dłoń, każąc mu się zamknąć. – Skąd masz te dane? – powtórzyła pytanie. Facet milczał, zagryzając rozwalone wargi. – Posłuchaj gościu – Olga podeszła i pochyliła się nad ich więźniem spoglądając mu prosto w oczy. – Nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię, jeśli nie zaczniesz gadać. Uwierz mi – w jej głosie brzmiała ledwo powstrzymywana furia. – Radzę ci po dobroci, powiedz skąd masz te informacje…
- Trafiłem na nie przypadkiem… - wymamrotał mężczyzna, najwyraźniej ton głosu i zachowanie kobiety nieźle go przestraszyły.
- Nie chrzań! Na takie dane nie trafia się przypadkiem! Skąd?? – złapała faceta za brodę i lekko ścisnęła.
- Daj, ja to załatwię – Max odsunął partnerkę i wymierzył mężczyźnie solidny cios w twarz.
- Jak złamiesz mu szczękę, to nic nam nie powie – zwróciła mu uwagę po kolejnym uderzeniu, bo Max właśnie się rozpędzał, a facet dalej upierał się przy swoim.
- Masz rację – dość nieoczekiwanie agent zgodził się z kobietą, podszedł do ich samochodu i po chwili wrócił, niosąc w ręce niewielką, termoizolacyjną torbę. Olga w milczeniu patrzyła jak wyciąga z niej małą buteleczkę i strzykawkę. Nabrał do niej płynu, pstryknął palcami w pojemniczek i lekko nacisnął tłoczek, chcąc pozbyć się zbędnego powietrza. Po czym wbił igłę w szyję mężczyzny, prosto w żyłę i wstrzyknął całą zawartość strzykawki. Facet szarpnął się gwałtownie, ale nic mu to nie pomogło. Agentka obserwowała ich więźnia z mieszanymi uczuciami. Musiała dowiedzieć się skąd facet ma te wszystkie pliki i czy jest w to zamieszany ktoś jeszcze. Ale patrzenie na aplikację Maxowego specyfiku i reakcję więźnia na to swoiste serum prawdy zbytnio jej się nie podobało. W ogóle metody Maxa były dość kontrowersyjne, delikatnie mówiąc. Jej partner wyznawał zasadę: cel uświęca środki. I jeśli podjęte przez niego działania przynosiły oczekiwane rezultaty, to oznaczało, że są dobre. Ale było już za późno na wątpliwości i rozterki. Ich więzień spocił się, zadrżał, a jego głowa z jękiem opadła na pierś.
- Będzie mówił? – upewniła się, podchodząc bliżej.
- Pytaj – zachęcił ja Max, chowając swoją podręczną aptekę.
- Skąd masz te dane? – Olga pochyliła się nad mężczyzną i uniosła jego głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy. Facet zamrugał powiekami i popatrzył na nią niezbyt przytomnie.
- Ukradłem takiemu jednemu laptop. Tam była taka aplikacja. Złamałem hasło i dostałem się do wewnętrznej bazy danych. Tyle udało mi się zgrać, zanim… - urwał.
- Zanim co? Namierzyli cię? Przerwali połączenie? – indagowała dalej.
- Sam przerwałem – wyjaśnił chrapliwie. – Żeby na mnie nie trafili. Nie miałem zamiaru iść do pierdla.
- Gdzie masz ten laptop?
- Zniszczyłem.
- Kto ci to zlecił?
- Nikt. To był przypadek.
- Mam uwierzyć, że sam z siebie zwinąłeś laptopa agentowi Interpolu? – w głosie Olgi pojawiły się drwiące nuty.
- Tak! – facet poderwał się gwałtownie, jakby chciał wstać, ale więzy mu nie pozwoliły. – Działam sam.
- Jakoś ci nie wierzę. Na konto którego kraju pracujesz??
- Nie jestem szpiegiem! – więzień znów się szarpnął. – Jestem hakerem!
- I złodziejem – uzupełnił Max kpiąco.
- To był przypadek! Okazja taka!
- Komu jeszcze powiedziałeś o tych plikach? – Olga wróciła do interesującego ją wątku.
- Nikomu! Przysięgam! Od razu wystawiłem ofertę sprzedaży. Potrzebuję kasy…
- Jak zniszczyłeś laptop? – kobieta nie wierzyła temu gnojkowi za grosz.
- Wpuściłem wirusa. Sformatował wszystko do zera.
- Gdzie go masz?
- U siebie w domu…
- Adres – warknęła agentka wściekle. Co za idiota! Facet widząc jej minę, podał ulicę i numer domu bez wahania. Olga wrzuciła go w swojego GPS’a i o chwili na ekranie pojawiła się żądana trasa. – To niecałą godzinę stąd – powiedziała do Max’a. – Może zdążymy…
- Zajmij się wozem naszego gościa – polecił jej Max stanowczo, znów sięgając do swojej torby. – Już! – Olga zacisnęła wargi, ale nie protestowała. Odwróciła się i minutę później odjechała z piskiem opon.

- Gdzie jesteś? – Max zadzwonił do Olgi piętnaście minut później.
- Trzy kilometry w stronę Nantes jest most i rzeczka. Jestem kilometr dalej, idę wzdłuż drogi – odpowiedziała, odbierając po drugim sygnale.
- Jadę po ciebie – rzucił tylko mężczyzna i się rozłączył. Spojrzał jeszcze ostatni raz na martwego więźnia, upewniając się, że zabrał wszystko i nie zostawił żadnych śladów. Facet wyglądał jakby spał, tylko kilka siniaków na twarzy oraz opuchnięte gardło świadczyły o czymś zupełnie innym. Odjechał chwilę później, po kolejnych dwudziestu minutach dogonił Olgę i razem udali się pod adres podany przez hakera-złodzieja.
- Co zrobiłaś z autem? – zainteresował się, kiedy agentka wsiadła.
- Utopiłam w rzece – mruknęła. Była nieco blada, ale ani jednym słowem nie zająknęła się na temat losu więźnia. Chyba nie chciała wiedzieć.

- Zaparkuj tam – Olga wskazała palcem wolne miejsce wzdłuż ulicy. Nie parkowali bezpośrednio pod podanym adresem, chociażby ze względu na możliwą obecność Interpolu. Oboje wiedzieli, że agencja na pewno namierzyła już swój komputer, który zapewne nadawał namiar bez względu na to, czy został zawirusowany, czy nie.
- Są tu? – zapytał Max, manewrując samochodem, aby zmieścić się w wolnej przestrzeni.
- Na pewno – prychnęła Olga. – Tylko pewnie czekają na naszego sprzedawcę – Olga sięgnęła po laptopa, uruchomiła program, po czym wprowadziła do niego kilka sąsiednich numerów rejestracyjnych. – Proszę, ten Citroen granatowy – pokazała nieznacznie głową. – I ta Mazda czarna. Zdaje się w niej nawet ktoś siedzi…
- Owszem – Max przyjrzał się uważniej. - Dwóch facetów.
- Przejdę się – Olga zamknęła komputer.
- Oszalałaś? – oburzył się natychmiast jej partner.
- Kochanie – spojrzała na niego z pobłażaniem. – Jeśli jest tam osoba, o której myślę, to nic mi nie grozi…
- A jeśli nie? – nie dawał za wygraną Max. Nie podobał mu się pomysł, że Olga ma się wystawiać na takie coś.
- To i tak nic mi nie zrobią, bo mamy coś, co do nich należy i co zapewne chcą odzyskać. Nie panikuj – dodała kpiąco, po czym szybko wyskoczyła z auta. Wolnym krokiem ruszyła przed siebie, skręciła w pierwszą uliczkę z brzegu i przebiegła kawałek, żeby znaleźć się przed interesującym ją wozem. Nie miała zamiaru od razu im się pokazywać, najpierw musiała sprawdzić, czy dobrze wszystko wydedukowała. Kiedy zza wielkiego drzewa zobaczyła za kierownicą Mazdy znajomą twarz, uśmiechnęła się lekko. Narzuciła na głowę kaptur bluzy, szybkim krokiem przebyła dystans dzielący ją od auta i bez wahania otworzyła tylne drzwiczki. Wsunęła się na siedzenie, jakby wsiadała do własnego samochodu.
- Cześć, Mark – odezwała się równocześnie. Dwaj mężczyźni odwrócili się błyskawicznie, celując do niej z broni. Spojrzała na nich z kpiną, ale posłusznie uniosła ręce w geście poddania. Kierowca na jej widok zbladł, otworzył szeroko czy ze zdumienia, po czym nieznacznie opuścił broń.
- Olga?? – wyjąkał, nie wierząc w to, co widzi.
- Olga, Olga – kobieta uśmiechnęła się lekko. – Schowajcie te spluwy – poprosiła. – Jesteśmy po tej samej stronie… Chyba… - dodała po krótkim namyśle.
- Paul, schowaj broń – Mark, jej przyjaciel ze studenckich czasów oraz jednorazowy kochanek, wsunął pistolet do kabury i uśmiechnął się szeroko. – Co ty tu robisz?
- Zdaje się, że coś zgubiliście… A raczej ktoś wam coś ukradł… - zaczęła.
- Skąd o tym wiesz? – Mark spojrzał na nią podejrzliwie.
- Powiedzmy, że też się tym zajmowałam – Olga wzruszyła ramionami. – To te dane – z kieszeni wyciągnęła pendrive’a i podała mężczyźnie.
- Skąd to masz?? – Mark wyglądał na lekko zszokowanego.
- Mało istotne – Olga nie zamierzała wyjawiać, czym się teraz zajmuje. – Laptop jest bezużyteczny, facet wpuścił w niego wirusa – dodała. – Aha, możecie po niego spokojnie iść, bo obecny właściciel już się raczej po niego nie zgłosi... Na pewno się nie zgłosi – poprawiła się, po czym wysiadła z auta. Nie zamierzała już nic więcej mówić, ani robić. Mark natychmiast wyskoczył za nią, złapał ją za ramię i zatrzymał w miejscu.
- Olga… - zawahał się na moment, widząc wyraz jej twarzy. – Skąd to wszystko wiesz?? – w odpowiedzi agentka popatrzyła na niego kpiąco. Zrozumiał. - Dlaczego nam to oddajesz?
- Bo znalazłam tam twoje nazwisko i uznałam, że lepiej będzie jak nie trafi to do ludzi, których aktualnie ścigasz – wyjaśniła. – A ja dbam o swoich przyjaciół… Nawet tych z przeszłości.
- Kim ty jesteś? – Mark jęknął cicho.
- Czy to ważne? – Olga popatrzyła na niego spokojnie. – Ważne, że teraz zrobiłam to, co należało. Może kiedyś będziesz mógł mi się zrewanżować – dodała ze śmiechem. Chociaż wcale jej tak wesoło nie było.
- CIA, prawda?
- Nie wnikaj – poprosiła cicho. – I raczej pomiń mnie w swoim raporcie…
- To jak wytłumaczę, że odzyskaliśmy skradzione dane, a złodziej nie żyje? – zapytał, wyprowadzony z równowagi.
- Coś wymyślisz. Na pewno dasz radę – mrugnęła do niego, a potem niespodziewanie pogładziła go po policzku. – Muszę iść…
- Olga! – kobieta zatrzymała się na dźwięk swojego imienia. – Jestem ci coś winien.

- Jesteś – skinęła mu głową na pożegnanie i szybko zniknęła w mroku.

3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie kiedy Olga zgłosi się po spłatę długu... A jak zareaguje Max na fakt, że Olga oddała te dane gościom z Interpolu? No i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, a zwłaszcza na zdradę Maxa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sfora wyraziła wszystkie moje pytania jakie chciałabym ci zadać. :-)
    Czekam z niecierpliwością na zdradę Maxa - ciekawe co to będzie. :-)
    pozdrawiam i życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super rozdział i świetnie, że Olga przygaduje Max'owi a nie jest potulną agentką. I dobrze, że robi coś za jego plecami ze względu na stare znajomości. Max wszystkiego nie musi wiedzieć. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Niech wen będzie z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń