- Co jest, kurwa?? – Max ostrożnie
wychylił się zza fotela, gdzie wylądował i rozejrzał uważnie. W pokoju, oprócz
nich, nikogo nie było, a drzwi do pomieszczenia pozostały nienaruszone. Olga przemknęła
pod ścianą i przykucnęła pod rozwalonym oknem. Odłamki szkła zachrzęściły pod
jej butami, powoli wyprostowała się, stając obok ramy okiennej. Wychyliła się
nieznacznie i błyskawicznie rozejrzała. I jeszcze szybciej schowała się z
powrotem, bo kolejna seria zadudniła tuż nad jej głową.
- Chyba kogoś nieźle wkurzyliśmy –
odezwała się, kiedy kanonada ucichła. Ci goście najwyraźniej nie zamierzali
tracić nadaremno kul, tylko po to, żeby sobie postrzelać. – Widzę dwa auta,
jedno jest puste, więc zapewne jakaś delegacja już tu idzie… W drugim tylko
kierowca, dwóch stoi po bokach i mają ze sobą kałachy – zdała szybki raport.
Max zaklął jeszcze parszywiej, po czym ruszył do drzwi.
- Trzeba ich odpowiednio przywitać –
powiedział z pogróżką w głosie, ustawiając się nieco z boku wejścia. Olga, nic
nie mówiąc, skinęła głową, po czym wychyliła się jeszcze raz i oddała kilka
strzałów w kierunku uzbrojonych napastników. Okrzyk bólu poinformował ją, że
któraś z kul trafiła celu. W odpowiedzi w jej stronę poleciała kolejna kanonada,
tłukąc resztki szyb w oknie i obłupując tynk tuż nad głową agentki. Olga potrząsnęła
głową, zrzucając z włosów kawałki gipsu i farby, po czym powtórzyła poprzedni
manewr. Tylko zużyła więcej naboi. Ale warto było, bo znów któryś z facetów
krzyknął krótko i głośno. Kobieta przez moment zastanowiła się, w którą
kończynę trafiła, a ponieważ nigdy nie lubiła żyć w niepewności, prześlizgnęła
się pod parapetem i stanęła z drugiej strony okna. Wyjrzała ostrożnie, a kiedy
nic się nie działo, wychyliła się nieco mocniej. Szybki rzut oka wystarczył jej
na stwierdzenie, że coś zdziałała. Kierowcy w wozie nie było, za to jeden z
napastników leżał obok auta, trzymał się za brzuch i ciężko oddychał. Widziała
to nawet z tej odległości. Za to nigdzie nie mogła dojrzeć drugiego strzelca,
co jej się bardzo nie spodobało. I słusznie, bo facet chciał ją dorwać,
skradając się wzdłuż muru. Jednak, dość pechowo dla niego, nadepnął na odłamek
szkła z rozwalonego własnoręcznie okna. Chrzęst natychmiast zwrócił uwagę
kobiety, który błyskawicznie odwróciła się w stronę hałasu, a widząc
napastnika, zaczęła strzelać. Mężczyzna też miał taki zamiar, ale agentka była
szybsza. Jej kule trafiły napastnika w pierś i szyję, facet zachłysnął się
własną krwią i ciężko zwalił na chodnik. Olga natychmiast ukryła się w powrotem
i odwróciła w stronę Maxa, który przyczajony i gotowy, czekał na dalszy rozwój
wypadków. Pokazała mu dwa palce, na co skinął z aprobatą głową. Olga powoli się
wycofała i ukucnęła za kanapą, tak żeby zarówno widzieć Maxa jak i okno. Na
wszelki wypadek, gdyby jeszcze komuś przyszło do głowy, żeby tamtędy wejść.
Chwilę
później drzwi do pokoju otwarły się z hukiem, a w progu stanęło dwóch mężczyzn
uzbrojonych po zęby. Kolejny czaił się tuż za nimi. Olga odruchowo mocniej
wcisnęła się za mebel, a Max od razu zaczął strzelać. Jednego posłał na ziemię,
ale drugi był już sprytniejszy, schował się za drzwiami i oddał w ich stronę
długą serię, która wbiła się w ścianę tuż nad głową agentki. Doherty przypadł
do podłogi, przetoczył się za fotel i nawet dobrze nie wstając, odpowiedział
ogniem. Olga dołączyła do niego sekundę później, ale jej kule trafiły tylko w
drewnianą futrynę i ścianę obok. Oboje wiedzieli, że trzeba tą sprawę załatwić
jak najszybciej, zanim pojawi się policja. Bo wtedy będą mieli ogromne problemy
z wytłumaczeniem się, kim są i co tutaj robią. Mimo, że mieli dokumenty.
Dlatego nie przestawali strzelać mając nadzieję, że któreś z nich trafi i
przechyli szalę na ich korzyść. Było to trudne, zważywszy na to, iż od ostrzału
oderwał Olgę hałas za plecami. Odwróciła się błyskawicznie, w samą porę, aby posłać
kilka kul prosto w brzuch i klatkę piersiową kolejnego najemnika, który
postanowił zajść ich od tyłu i wskoczył do pokoju przez rozwalone okno. Max
również popatrzył w tą stronę, na moment tracąc z oczu napastników przy
drzwiach. Co oni od razu wykorzystali, rzucając się na niego. Kobieta cofnęła się pod ścianę, żeby naprawić
swój błąd i mieć oko na całe pomieszczenie. Co okazało się doskonałym pomysłem,
zważywszy na to, iż jej partner został zaatakowany przez dwójkę dość rosłych
mężczyzn, walnięty głową w żołądek i szybciutko rozbrojony. Olga bez namysłu
strzeliła do jednego z nich, trafiając go w kolano, a potem w brzuch. Facet
upadł i jęcząc, zwinął się w kłębek. Drugi z ochroniarzy natomiast, widząc co
się stało, złapał Doherty’ego za kark i zasłonił się nim, jednocześnie
przystawiając mu lufę pistoletu do skroni. Cała trójka zastygła w bezruchu, a
cisza, które nagle zapanowała w pokoju zakłuła boleśnie Olgę w uszy. Agentka
stanęła w lekkim rozkroku, ustawiając się do strzału i uważnie obserwując zachowanie
partnera.
- Puść go – wycedziła, mierząc
starannie w jedyny odsłonięty kawałek napastnika, czyli rękę trzymającą broń.
- Walizka! – zażądał facet, mocniej
wciskając lufę Glocka w skroń Maxa.
- Puść go – powtórzyła Olga. Nie miała
zamiaru brać udziału w żadnych negocjacjach.
- Oddajcie walizkę!
- Puść go, kurwa, albo zobaczysz jak
wygląda twój mózg! – kobieta powtórzyła ostatnio zasłyszaną pogróżkę Maxa.
Doherty uśmiechnął się nieznacznie. Istotnie, jego partnerka uczyła się
błyskawicznie. Dlatego był pewien, że ma już plan działania, a on nawet
wiedział jaki. Nie było sensu dłużej czekać, agent szarpnął się gwałtownie nie
zważając na obecność spluwy tuż przy swojej głowie. Napastnik, zajęty
obserwowaniem kobiety, dał się zaskoczyć. Co z kolei wykorzystała Olga, wylot
lufy jej Siga natychmiast zmienił położenie, a agentka bez wahania nacisnęła
spust. Kula śmignęła tuż obok ucha Maxa, trafiając najemnika prosto w czoło. Ze
zdziwionym wyrazem twarzy mężczyzna padł na ziemię, Max odskoczył na bok i spojrzał
na Olgę z lekką zgrozą.
- Oszalałaś?! – wydarł się po sekundzie
ciszy. Olga schowała pistolet do kabury i wzruszyła nonszalancko ramionami. To
była poza, tak naprawdę w środku cała dygotała, przerażona, że mogła nie trafić
tam, gdzie miała zamiar. Ten plan, początkowo wspaniały, teraz wcale nie
wydawał jej się taki idealny.
- Nie rozumiem o co ci chodzi… -
odwróciła się tyłem, żeby jej partner nie dostrzegł tych wszystkich uczuć
malujących się na jej twarzy i podniosła z kanapy swoją torbę. O dziwo, była
cała.
- Mogłaś mnie zabić! – Max nie dawał za
wygraną, ale też zgarnął swoje rzeczy. Wrzeszczał, ale w głębi duszy był dumny
z zachowania kobiety. I podziwiał ją, że mimo krótkiego stażu potrafiła
zachować zimną krew w obliczu takiej sytuacji.
- Ale zabiłam jego! – Olga stanęła
przed Doherty’m i popatrzyła na niego ciężkim wzrokiem. Udało już się jej
poskromić ten wewnętrzny dygot i teraz zaczynała być po prostu zmęczona. – W
końcu chyba właśnie o to chodziło! Lepiej stąd spadajmy – dodała, nie chcąc przedłużać
tej bezsensownej kłótni. Jej partner jeszcze kilka chwil stał w milczeniu, po
czym westchnął lekko i ruszył za nią do drzwi. A raczej tego, co z nich
zostało. W samą porę, bo w oddali usłyszeli charakterystyczne wycie policyjnych
syren.
Ponieważ
żadne z nich nie było pewne, czy byli śledzeni, czy ktoś ich wydał, nie mogli
ewakuować się według standardowej procedury. Ale zarówno Olga, jak i Max
wiedzieli jedno: muszą dowiedzieć się, co się stało, że najemnicy z
kontenerowca tak szybko ich znaleźli. Co prawda, walizka zabrana ze statku była
już daleko stąd, ale nie mogli zostawić tej sprawy nie zamkniętej. Musieli
dowiedzieć się, czy był to głupi przypadek, czy celowe działanie. Dlatego,
kiedy tylko oddali się na odpowiednią odległość, Max nawiązał bezpieczne
połączenie z Centralą i zdał szybki raport. Martom, słysząc co się stało, klął
długo i szpetnie, po czym podał im kontakt do ich miejscowego informatora,
który nie tylko miał się dowiedzieć szczegółów, ale także pomóc im szybko i po
cichu opuścić miasto. Bo zapewne za chwilę okaże się, że są poszukiwani przez
policję i inne służby. W końcu zostawili za sobą całkiem sporo trupów. Max
skontaktował się z tym człowiekiem, podał mu najistotniejsze informacje i
obiecał czekać na telefon. Po czym zawiózł Olgę do małego, obskurnego hoteliku,
gdzie wynajęli równie mały i równie obskurny pokoik. Agentka nie miała
najmniejszej ochoty roztrząsać ostatnich wydarzeń, więc po prostu poszła spać.
Ostro jak zwykle. Olga to pojętna uczennica na nieszczęście Max'a. Ciekawe jakim sposobem najemnicy znaleźli ich tak szybko? Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział o mojej Oldze :)
OdpowiedzUsuń