2 stycznia 2015

Rozdział 20

Kochani, chyba bardzo mocno trzymacie te kciuki, bo Wen szaleje :D Przy okazji - mała zmiana formy, jednak tak pisze mi się znacznie lepiej i zdecydowanie szybciej :) Mam nadzieję, że się spodoba. 

Alexandretta

P.S. Szczęśliwego Nowego Roku (trochę późno, ale szczerze :D)

***

Siedziba Ósemki – Waszyngton

            Martom nie był zachwycony spotkaniem swoich agentów z Szavienką. Olga odniosła wrażenie, że nawet się lekko wystraszył, co wydało jej się dziwne i podejrzane. Czyżby jednak Max miał rację? Trudno jej było w to uwierzyć. Trudno jej było uwierzyć, że ktoś taki jak Martom i ktoś taki jak Max mogą się czegoś lub kogoś bać. W końcu oboje byli doświadczonymi agentami i posiadali odpowiednie umiejętności, żeby się bronić. Oraz odpowiednie znajomości, żeby nikt ich nie ruszył. Ale im dłużej o tym myślała i im dokładniej się temu przyglądała, coraz częściej dochodziła do wniosku, że coś jest na rzeczy. Kobieta może i nie miała takiego doświadczenia jak oni, to jednak głupia nie była. I szybko się uczyła, co ją samą czasami przerażało. Przerażało, że z taką łatwością wpasowała się w ten brutalny świat. Wiedziała, że to zasługa Maxa, który był świetnym nauczycielem. Ale nie mogła wszystkiego na niego zrzucić. Wybrała i już nie mogła zawrócić z tej drogi.

            Kiedy Olga i Max wrócili z Czech, czas oczekiwania na kolejne zadania mijał im głównie na treningach, ćwiczeniach, szkoleniach i sparingach. Było to męczące, ale żadne nie narzekało. Od tych wszystkich rzeczy zależało powodzenie każdej z misji oraz, nie ma co ukrywać, również ich życie. Tylko nieustanne doskonalenie się i utrwalanie już nabytych umiejętności gwarantowało, że wrócą do domu. Już później, znacznie później, Olga wielokrotnie dziękowała sobie w myślach, że się nie buntowała i sumienne ćwiczyła. I dotyczyło to nie tylko ćwiczeń fizycznych, ale także tych w posługiwaniu się różnoraką bronią.
A wieczory spędzali najczęściej w łóżku. Od kiedy dali sobie spokój z zachowaniem pozorów, to właśnie seks stał się dla nich najlepszą formą rozrywki. I relaksu. Najczęściej lądowali u Olgi, chociaż parę razy zdarzyło im się trafić do mieszkania Maxa. Czasami robili to w aucie, czasami pod firmowym prysznicem, a czasami gdzieś na łonie natury. To było szaleństwo, ale strasznie ich to kręciło. W dodatku Max okazał się utalentowanym nauczycielem również w tej dziedzinie. Pokazał kobiecie jak niewiele wiedziała o tej, jakże przyjemnej, strefie życia i jak wiele jeszcze zostało im do odkrycia.

- Kochanie, jesteś boska – wymruczał Max, jednocześnie delikatnie gładząc Olgę po plecach. Leżeli w jego łóżku, zmęczeni i spoceni, ona na brzuchu, kryjąc twarz w poduszce, do której jeszcze kilka chwil temu krzyczała z rozkoszy, a Max obok, na boku.
- Jestem – zgodziła się z nim, nawet nie podnosząc głowy.
- Mówiłem poważnie – obruszył się. – Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ty…
- Tylko się nie zakochaj – zakpiła agentka, nie chcąc, żeby ta dyskusja przerodziła się w coś poważniejszego. A zazwyczaj poważne rozmowy zaczynają się od takich banalnych stwierdzeń.
- Za późno… -  Olga usiadła gwałtownie i spojrzała na Maxa z niedowierzaniem.
- Jaja sobie robisz? – zapytała złym głosem.
- Dlaczego od razu tak agresywnie? – Max też usiadł.
- Bo nie podoba mi się to, co powiedziałeś – wyjaśniła krótko.
- Niby co? Że się zakochałem? W tobie? Stało się.
- Nie miało prawa! – krzyknęła, wyprowadzona z równowagi.
- Bo?
- Bo… - przez moment nie wiedziała, co powiedzieć. Wiedziała tylko, że to bardzo zły pomysł. – Bo pracujemy razem – wybrała w końcu najbardziej idiotyczny argument, jaki przyszedł jej do głowy. – Bo jesteśmy tajnymi agentami. Bo…
- I twoim zdaniem to są przeszkody? – zmarszczył brwi, przerywając jej.
- A nie są?
- Oczywiście, że nie – prychnął. – Nikt nigdy nie powiedział, że nie możemy sobie ułożyć życia prywatnego! Poza tym, to nawet lepiej, że pracujemy razem. Nie będziemy się o siebie martwić, gdy jedno z nas wyjedzie.
- Nie przekonują mnie twoje argumenty – pokręciła głową, nie przyjmując do wiadomości tego, co mówił.
- Olga, Skarbie – przysunął się do niej. – Przecież nie mówię, że teraz, zaraz mamy lecieć do księdza i się pobierać. Mówię tylko, że cię kocham. Że będę się o ciebie troszczył. Że będę cię chronił. Że będziesz przy mnie bezpieczna. Że cię nie zostawię…
- Wystarczy – Olga zasłoniła mu usta dłonią. – Nie mów nic więcej. Proszę. Ja… Ja nie wiem, co powiedzieć… Nie spodziewałam się takiego… - urwała. – Daj mi czas, dobrze? – poprosiła. Przez chwilę jej się przypatrywał, a potem powoli skinął głową.
- Dobrze – zabrał dłoń kobiety i delikatnie pocałował jej wnętrze. – Jestem cierpliwy. Ale zastanów się…
- Dobrze – teraz ona skinęła głową. – Pomyślę o tym. A teraz… - wstała, zabierając rękę z jego uścisku. – Teraz lepiej już pójdę.
- Nie zostaniesz? – Max wydawał się być zawiedziony decyzją partnerki.
- Nie – Olga zaczęła się ubierać. – Dzisiaj nie – kobieta odnalazła swoje buty, chwyciła kurtkę i prawie wybiegła. Cholera, cholera, cholera, tłukło się jej po głowie Nie chciała tego. Nie planowała. Ale jak zwykle, złośliwy los zadecydował za nią. Niech to szlag! Krótki okrzyk rozbrzmiał w jej umyśle, tuż przed tym jak rzuciła się na swoje łóżko.

            Olga myślała o słowach Maxa bez mała całą noc. Lubiła go. Cholera, naprawdę go lubiła, chociaż czasami ją przerażał. Przerażało ją jego bezduszne i beznamiętne podejście do pracy. On się nie zastanawiał, on robił swoje. Zabijał bez skrupułów i wyrzutów sumienia. O dziwo, agentka nawet to rozumiała. Gdyby się przejmował, nie dałby rady wytrzymać tyle w tym zawodzie. Złapała się na tym, że zaczyna go podziwiać. I cieszyć się, że to właśnie on wprowadzał ją w tajniki tej pracy. Do tej pory to właśnie dzięki jego doświadczeniu wychodzili cało z wszelkich opresji. Olga myślała długo i intensywnie, a nad ranem w końcu podjęła decyzję. Od razu, chyba tylko dlatego, żeby się nie rozmyślić, chwyciła za telefon i wybrała numer Maxa.
- Tak, Skarbie – odebrał prawie natychmiast. Jakby czekał.
- Chcę spróbować – odezwała się bez wstępów. – Nie wiem, czy się uda, bo nie jestem pewna, czy jestem gotowa na związek… Jakikolwiek, nie tylko z tobą… Ale chcę to sprawdzić… Max, jesteś tam? – zaniepokoiła się, bo w słuchawce zaległa cisza.
- Jestem – odpowiedział lekko stłumionym głosem. – Zaskoczyłaś mnie…
- Niby czym? – zdziwiła się.
- Że już podjęłaś decyzję. Szybko…
- Chyba nie ma na co czekać… - zauważyła przytomnie.
- Naprawdę chcesz? – w głosie Maxa usłyszała niepewność.
- Gdybym nie chciała, nie dzwoniłabym…
- Teraz ja nie wiem, co powiedzieć…
- Powiedz, że się cieszysz – zaproponowała kpiąco. Zawsze tak reagowała, kiedy się denerwowała. Kpiną.
- Cieszę się – powtórzył posłusznie. – I, Olga…
- Tak? – na moment zaschło jej w gardle.
- Nie zawiodę cię…

- Trzymam cię za słowo – roześmiała się, pozornie lekko, ale tak naprawdę była cała spięta. Ale uwierzyła mu. Jak się później okazało, jeszcze nigdy w życiu nie pomyliła się tak bardzo jak wtedy…

1 komentarz:

  1. Chwila szczęścia przyda się Oldze, ale szkoda, że przez takiego drania stanie sie tym kim się stanie. Czekam niecierpliwie właśnie na te rozdziały zatem pisz szybciutko. A forma - jak dla mnie w każdej dobrze się czyta Olgę :D

    OdpowiedzUsuń